Reklama

AD1A EGOE [27.03-27.04.24]

W zbożnym celu?

W zbożnym celu?
03.12.2008, o godz. 12:06
czas czytania: około 4 minut
0

Dalsza część tekstu znajduje się pod reklamą

Reklama

AD1B KUBOTA 04.03-04.04.24

Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, co roku listami gończymi poszukiwanych jest 25 tys. osób, z czego policja zatrzymuje co czwartą. Reszta musi poczekać na swoją kolejkę, czyli szczęśliwy dla policji zbieg okoliczności. Aby ten pożałowania godny stan rzeczy zmienić, sięgnięto do metod znanych i wypróbowanych dość dawno, ale z jakichś powodów zarzuconych. Przypomniano sobie mianowicie o „łowcach głów”, profesji znanej u nas głównie z westernów. Za ujęcie i doprowadzenie poszukiwanego do aresztu bohaterowie otrzymywaliby nagrodę. A to w trosce o nasze bezpieczeństwo. Zbyt wielu złoczyńców włóczy się po kraju. Oczywiście, jeżeli jeszcze w nim są.

Z kolei „Dziennik” informuje o montowaniu w urzędach pocztowych urządzeń segregujących przesyłki, które jednocześnie skanowałyby adresy, co z kolei umożliwiałoby tworzenie baz danych osobników podejrzanych o uprawianie nadmiernej korespondencji. To na wypadek, gdyby trzeba było przystąpić do walki z terroryzmem.
Burmistrzowie, w trosce o bezpieczeństwo wyborców, z wielkim zapałem zajęli się montowaniem fotoradarów („piratom drogowym stop”) oraz różnych kamer służących do śledzenia, co też się w ich zasięgu dzieje. To po to, aby skończyć z dotkliwą dla porządnych obywateli przestępczością na drogach i gościńcach. Ilość tych kamer – oficjalnych i prywatnych – rośnie w szybkim tempie, a zapewne istnieją takie obszary, gdzie śledzony jest każdy nasz krok. Dla naszego bezpieczeństwa.

Pracodawcy różnej maści usiłują podglądać nasze komputery i kontrolować, czy się czasem nie „obijamy” w pracy. Ma to przeciwdziałać demoralizacji.
Biorąc pod uwagę ilość jawnych i tajnych podmiotów, które mają lub tylko uzurpują sobie prawo do śledzenia wszystkich i wszystkiego, bo nikt nie został wyłączony (porządni obywatele także), i budowania baz danych na wszelki wypadek, można się zacząć zastanawiać, kto i kiedy te dane zechce wykorzystać i w jakim celu. Czy aby na pewno będzie to cel zbożny?

W trosce o wzrost poczucia bezpieczeństwa i poziomu wykrywalności przestępstw chciałbym i ja wtrącić swoje trzy grosze. Przypomniała mi się mianowicie stara, wywodząca się jeszcze z czasów starożytnego Rzymu profesja delatora. Formalnie zakończyła ona swój żywot w końcu IV w. n.e. Nieformalnie – nigdy. Otóż delatorem był ktoś, kto donosił o różnych przestępcach i ich niecnych poczynaniach. Początkowo odbywało się to w sposób honorowy. Donosił i tyle. Sprawy nabrały rozpędu i rozmachu w momencie, kiedy owym delatorom zaczęto płacić. Na początku otrzymywali oni część grzywny, na którą oskarżonego skazywano, co powodowało jedynie zainteresowanie tym, by (zgodnie z zasadą maksymalizacji zysku i minimalizacji kosztów) oskarżenie gwarantowało odpowiednią jej wysokość. Z czasem delatorzy zaczęli uzyskiwać część majątku oskarżonego i wtedy się zaczęło. 

Jak donoszą źródła, delatorzy pochodzili ze wszystkich klas społecznych, a prym wiedli, jak łatwo zgadnąć, prawnicy. Donoszono, a jakże, przede wszystkim na ludzi bogatych. Repertuar zwalczanych patologii łatwo sobie wyobrazić. Nielegalne wzbogacenie, konspiracja przeciw władzy, prowadzenie się niezgodnie z obowiązującymi regułami. Nihil novi sub sole, wszystko już było. Szczyt rozkwitu profesji przypadł na panowanie Juliusza Cezara Tyberiusza, który miłościwie panował od 14 do 37 r. n.e. i nawet był władcą skutecznym. W końcu nie chciał już na to wszystko patrzeć i wyprowadził się z Rzymu na Capri. Wielu delatorów dochodziło do wielkich majątków, gdyż – zgodnie z prawem – przypadała im czwarta część majątku skazanego. Profesja miała jedną, acz zasadniczą niedogodność. Delator był jawny (żaden TW, ci byli grupą oddzielną) i jak mu się powinęła noga, ponosił odpowiedzialność.

Starzy Rzymianie i kowboje musieli się ograniczać do środków efektywnych, ale jednak prymitywnych. Ograniczone środki techniczne nie pozwalały na szczególną rozbudowę metod zapewniających tak pożądane w każdym czasie przez porządnych obywateli spokój i bezpieczeństwo. Wydaje się, że gdyby do współczesnej techniki, która jednak na ogół działa w sposób statystyczny, i do „łowców głów” dodać metody delatorskie, ów błogostan dałoby się osiągnąć szybciej. Tylko my chyba bardziej lubimy bezpieczny anonim z podpisem „obywatel”.

Kończąc, składam czytelnikom życzenia Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.

Wojciech Sz. Kaczmarek

Artykuł opublikowany w miesięczniku "Przegląd Komunalny" nr 12/2008, str. 97


Tagi:

Udostępnij ten artykuł:

Komentarze (0)

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu. Bądź pierwszą osobą, która to zrobi.

Dodaj komentarz

Możliwość komentowania dostępna jest tylko po zalogowaniu. Załóż konto lub zaloguj się aby móc pisać komentarze lub oceniać komentarze innych.

Te artykuły mogą Cię zainteresować

Przejdź do
css.php
Copyright © 2024