Seria pożarów odpadów, które przeszły przez Polskę latem była jednocześnie punktem zapalnym do podjęcia dyskusji w sprawie zaostrzenia przepisów regulujących krajową gospodarkę odpadami. Paradoksalnie okazuje się, że przepisy, które miały eliminować szarą strefę, najbardziej zagrażają legalnym podmiotom.
Rykoszetu obawiają się zwłaszcza niewielkie przedsiębiorstwa. Nie stać ich na zamrożenie w bankach kwot będących iloczynem średniej masy gromadzonych rocznie odpadów przez stawki proponowane przez resort środowiska. Chodzi m.in. o tzw. stawki zabezpieczenia roszczeń.
Efekt latarni morskiej
Rynek odpadowy długo czekał na nowe, lepsze przepisy. W założeniach nowelizacja ustawy o odpadach, która weszła w życie na początku września, miała pilnować interesów legalnie działających firm sektora gospodarki odpadami. Nowe prawo miało być kagańcem dla szarej strefy, której działania prowadzą do degradacji środowiska naturalnego i degeneracji rynku, psując go od środka.
Strona rządowa szybko uporała się z tematem. Jej działania przypominały jednak trochę funkcjonowanie latarni morskiej, która świecąc w jedno miejsce, widzi tylko wyrwany z kontekstu fragment rzeczywistości, resztę pozostawiając w cieniu. Gdy światło obejmie obszarem pożary w gospodarce odpadami – walczy się z pożarami odpadów w gospodarce odpadami, nie dostrzegając co dzieje się wokół i uznając, że cały sektor rynku składa się z podpalaczy odpadów.
Na podstawie tego wycinka konstruuje się prawo, które spisane na kolanie ma odtąd stanowić nowe zasady gry – dla wszystkich, niezależnie od ich specyfiki czy wielkości. To jak leczenie kataru antybiotykiem – likwidacja całego środowiska na podstawie podejrzeń infekcji jest łatwiejsza niż wyszukanie zakażonego fragmentu i wycięcie jego przyczyny.
Przestępcy i uczciwi do jednego worka
Paradoksalnie zmian, które miały chronić uczciwych przedsiębiorców najbardziej obawiają się oni sami. Już teraz w kuluarach mówi się, że firmy potraktowano jak przestępców i podpalaczy. Choćby poprzez obowiązek prowadzenia całodobowego monitoringu, który sprawia, że czują się jak „skazańcy osadzeni w więzieniu”. Chyba mają rację twierdząc, że to nie buduje dobrego klimatu do dialogu z rządem, który jest przecież esencją w podejmowaniu działań na rzecz walki z patologiami.
Nowelizacja ustawy o odpadach wchodzi w życie. Co się zmieni?
Czy przepisy okażą się skuteczne w walce z szarą strefą? Pozostaje rozłożyć ręce. Prawo nie uderzy choćby w nielegalne transporty. Trudno sobie wyobrazić zorganizowaną grupę przestępczą przewożącą odpady – dajmy na to – z Niemiec, która chce zrzucić je pod osłoną nocy w jakimś poprzemysłowym dole w Bytomiu i obejmuje teren akcji całodobowym monitoringiem…
Gangi odpadowe nie wpłacą też kaucji gwarancyjnej na poczet składowiska, które przed podpaleniem zamierzają porzucić. Mówimy tu przecież o pseudofirmach, działających bez żadnego zezwolenia. O ludziach, którzy zarabiają miliony dzięki temu, że pozostają w cieniu – na marginesie prawa i poza całkowitą kontrolą.
A co jeśli chodzi o stosowanie przepisów przeciwpożarowych w miejscu gromadzenia odpadów? Może z tego obowiązku rozliczana będzie szara strefa? Bo reszta firm musi się do tego dostosować. Idę o zakład, że w nielegalnych magazynach nagle nie pojawią się czujniki i gaśnice. A ministerstwo tymczasem dokłada coraz więcej wymogów legalnym przedsiębiorcom.
Komentarz #14315 dodany 2018-10-19 14:11:56
Działania Ministerstwa i Rządu już skutkują nowymi stawkami opłat dla mieszkańców. W nowych przetargach kwoty zbliżają się do 20 zł na miesiąc od mieszkańca. To efekt zmiany opłaty marszałkowskiej i przewidywanych kosztów zmian w prawie (monitoring, nowe decyzję, itp.) Ma rację autor, oszuści będą robić....co chcę, a ucierpią normalni.