Minęło już niemal osiem miesięcy nowej kadencji władz samorządowych, a więc czas najwyższy, by zacząć realizację wielu zadań, które w natłoku spraw bieżących bardzo często zostają zepchnięte na dalszy plan. Bywa i tak, że w ogóle nie uświadamiamy sobie ich istnienia i wagi.
Zacznijmy od uchwalonej przez Sejm RP 13 maja br. gruntownej nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Otóż do połowy 2013 r. gminy muszą rozstrzygnąć przetargi na odbiór odpadów od właścicieli zamieszkanych nieruchomości. Do przetargów tych nie wolno stanąć jednostkom gminnym, zorganizowanym w formie zakładu budżetowego, natomiast spółki będące własnością gmin mogą brać w nich udział. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że wiele małych gminnych firm w ich wyniku pozbawionych zostanie możliwości świadczenia usług na rzecz mieszkańców. Będą one mogły obsługiwać co najwyżej firmy, urzędy, szkoły itp., co zazwyczaj stanowi kilkanaście procent lokalnego rynku odpadów komunalnych. Jak wobec możliwości takiego rozwoju sytuacji mają zachować się wójtowie i burmistrzowie? Jedynym rozsądnym wyjściem jest ucieczka do przodu, a więc przekształcanie firm działających jako zakłady budżetowe w podmioty zorganizowane w oparciu o kodeks spółek handlowych oraz prywatyzowanie spółek. Z drugiej strony należy zabezpieczyć się przed praktykami stosowania rażąco niskich cen przez stające do przetargów duże firmy funkcjonujące nie tylko na polskim rynku. Dlatego tak ważne będzie dobre przygotowanie specyfikacji przetargowych. W tym celu należy bardzo dokładnie opisać przedmiot zamówienia, co umożliwi rzetelne dokonanie jego wyceny. Z kolei aby go opisać, należy znać morfologię i ilość wytwarzanych odpadów komunalnych oraz możliwości i koszty ich dalszego przetwarzania. Wniosek stąd taki, że już dzisiaj należy podejmować decyzje i w ich wyniku intensywne działania.
Kolejnym, bardzo trudnym wyzwaniem, wynikającym z wejścia w życie nowych przepisów dotyczących gospodarowania odpadami komunalnymi, jest konieczność przełamania przez gminy barier utrudniających współdziałanie na wymaganą skalę. Bez wzajemnego powierzania sobie zadań do realizacji i uruchamiania w ślad za tym potrzebnych do tego funduszy lub tworzenia związków komunalnych (co, niestety, znacznie dłużej trwa) gminy nie zdołają wywiązać się z nałożonych na nie obowiązków.
1 lipca br. weszła w życie Ustawa z 25 marca 2011 r. o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców. Zmienia ona brzmienie art. 220 §1 kodeksu postępowania administracyjnego w ten sposób, że organ administracji publicznej nie będzie mógł żądać zaświadczenia ani oświadczenia na potwierdzenie faktów lub stanu prawnego, jeżeli znane są one organowi z urzędu lub możliwe do ustalenia przez organ. Co do zasady – dla obywatela jest to rewelacja. Jednak gdy zastanowić się nad tym, w jakim stopniu administracja, nawet ta samorządowa, jest do takiego procedowania przygotowana, wieje grozą. Na dobrą sprawę pierwsze, co niemal we wszystkich gminach trzeba zrobić, to wymienić systemy zarządzania informacją. Nawet jeśli ta operacja by się powiodła, to najtrudniejszą jej częścią będzie załadowanie do tych systemów ogromnej masy danych przechowywanych dotąd w postaci papierowej. Już słyszę gromkie pohukiwania tych, którzy nie lubią administracji, a zwłaszcza nie akceptują jej kosztów.
Przejdźmy do nieco lżejszych, choć również ważnych tematów. Kluczowym problemem, z którym muszą zmierzyć się wszystkie samorządy, są rosnące koszty utrzymania gmin. Wysokość tzw. nadwyżki operacyjnej umożliwiającej inwestowanie z własnych środków w bardzo wielu przypadkach niebezpiecznie zmalała, a proste rezerwy się skończyły. Małe gminy mają bardzo ograniczone możliwości wyprowadzania długów do spółek. Konieczną staje się gruntowna restrukturyzacja firmy zwanej gminą. A więc? Wydaje się, że zacząć należałoby od analizy wszelkich kosztów, które gminy faktycznie ponoszą w związku ze świadczeniem usług na rzecz mieszkańców. Przy czym nie wszystkie z nich są ewidencjonowane, np. niektóre odpisy amortyzacyjne w zakładzie budżetowym. Bliższe przyjrzenie się im bardzo szybko pokaże, które – chociażby ze względu na zbyt małą ich skalę – gmina świadczy, ponosząc wyższe koszty aniżeli inne firmy funkcjonujące na tym samym rynku. Za przykład niech posłużą koszty zarządzania nieruchomościami. Przy skali rzędu 8 tys. m² koszt w odniesieniu do metra kwadratowego i miesiąca wynosi nawet 4 zł, przy skali rzędu 100 tys. m² spada do 1,3 zł, przy jeszcze większej – nawet do 0,7 zł. Jaki stąd wniosek? Małe jednostki samorządowe nie powinny same zarządzać zasobem mieszkaniowym. Należy w drodze przetargu powierzyć wykonywanie tych czynności wyspecjalizowanej firmie. Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do innych usług.
Zazwyczaj największą pozycją w budżecie jest oświata i wychowanie. Zacząć należy od gruntownej analizy arkuszy organizacyjnych. W związku z tym, że liczba dzieci powoli się zmniejsza, klasy w wielu przypadkach są mniej liczne, natomiast ilość oddziałów, a co za tym idzie – nauczycieli – nie. W bieżącym roku jest już zbyt późno na dokonanie istotniejszych zmian, ale warto zacząć myśleć o przyszłym roku. Gdyby udało się doprowadzić do sytuacji, w której gmina jako organ założycielski prowadzi jedną szkołę podstawową, jedno gimnazjum i jedno przedszkole, zaś dla pozostałych placówek oświatowych organem założycielskim byłyby różne podmioty, stworzyłoby to szansę na bardziej optymalne wydawanie pieniędzy, niekoniecznie przy tym likwidując małe szkoły. Mało tego, nawet w niewielkich ośrodkach miejskich zacząłby kształtować się quasi-rynek usług oświatowych.
Każda gmina, realizując przypisane jej kompetencje, ogłasza przetargi, wydaje decyzje środowiskowe itp. Zadania te znakomicie kwalifikują się do wspólnej realizacji przez kilka samorządów, np. skupionych na obszarze jednego powiatu. Mało tego, realizując je wspólnymi siłami, można by robić to nie tylko nieco taniej, ale też merytorycznie lepiej.
Realizacja rozmaitych zadań może być podejmowana na skalę mniejszą lub większą. Zbyt mała pociąga za sobą nieuzasadnione koszty. Zbyt duża – trudności w zarządzaniu taką jednostką i w efekcie wzrost kosztów. Wiele z polskich gmin jest zbyt małych, by móc racjonalnie wykonywać nałożone ustawami zadania, stąd konieczność współpracy instytucjonalnej na wielu polach, właśnie po to, by optymalnie wydatkować publiczne pieniądze.
Marian Walny, zastępca burmistrza, Luboń
Komentarze (0)