Kończy się rok 2004. Rok, w który wielu z nas wchodziło z niepokojem, a nawet z obawami, ale także z wiarą i nadzieją, że idzie lepsze, czyli Unia Europejska. Przed tym lepszym jedni przestrzegali, a inni lgnęli do niego jak ćma do światła. I cóż? Od ośmiu miesięcy jesteśmy pełnoprawnymi członkami europejskiej wspólnoty, a ostatnie sondaże opinii publicznej pokazują, że najbardziej zadowoleni z przystąpienia są ci, którzy do akcesji podchodzili z największą nieufnością, czyli rolnicy.
Powodów do zadowolenia i satysfakcji należy życzyć wszystkim Polakom, a w szczególności tym, którzy sięgają lub będą sięgać po środki unijne. W tej dziedzinie mamy już zresztą pewne osiągnięcia. W połowie maja br. w Olsztynie zakończony został pierwszy projekt realizowany w ramach funduszu ISPA, który uzyskał dofinansowanie w wysokości niespełna 22 mln euro. W grudniu ma zostać zakończony kolejny projekt realizowany w Gdyni. Zatem mimo licznych problemów, np. ze spóźniającymi się płatnościami ze strony Unii czy z niespodziewanym VAT-em, który podniósł koszty realizacji projektów z zatwierdzonymi już memorandami finansowymi, wydaje się, że jesteśmy na dobrej drodze do efektywnego wykorzystania środków unijnych. Choć jest to droga wyboista. Tak wyboista jak chyba tylko polskie drogi być potrafią.
Mimo postępów ciągle trwa poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy aby na pewno znajdą się w Polsce środki na wkład własny potrzebny dla pozyskania dofinansowania. Pomysły są różne – ratunkiem ma być np. system bankowy i partnerstwo publiczno-prywatne.
Nie można też zapominać o konieczności uwzględnienia rzeczywistych kosztów realizacji i eksploatacji inwestycji w opłatach za świadczone usługi w ochronie środowiska. To musi odbić się na portfelach społeczeństwa. Podczas POLEKO mówił o tym Jerzy Swatoń, minister środowiska. W Unii szacuje się, że wysokość opłat za dostarczanie wody, odprowadzanie i oczyszczanie ścieków oraz utylizację odpadów powinna stanowić ok. 4 – 5% rozporządzalnego budżetu przeciętnego obywatela.
Zobaczymy zatem, jak te nieuchronne podwyżki odbiją się na nastrojach Polaków i na temperaturze ich uczuć wobec Unii. Możemy liczyć na to, że ten nieunikniony trend wzrostowy złagodzą okresy przejściowe i wzrost gospodarczy. Oby tylko temu ostatniemu nie przeszkadzali politycy, czego powinniśmy sobie życzyć z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku.

Piotr Strzyżyński
Zastępca redaktora naczelnego