Polska nie ma czasu
Z Czesławem Śleziakiem, ministrem środowiska rozmawia Wojciech Dutka
Czy rzeczywiście jest nowy pomysł na pozyskanie pieniędzy?
Aby wywiązać się z naszych zobowiązań integracyjnych potrzebne są olbrzymie środki – szacuje się, że około 40 mld euro. Nie mając w tym zakresie precyzyjnej wiedzy, poleciłem przygotowanie weryfikacji i uściślenie tej kwoty. Jestem przekonany, że dotychczasowe wy-liczenia się potwierdzą. Wtedy pojawi się bezdyskusyjny problem, który nazywam „finanso-wą luką integracyjną”. Jeśli policzymy wszystkie możliwe środki funduszy i nawet zaplanu-jemy dodatkowe obciążenie podmiotów gospodarczych, a także bezpośrednio obywateli, po-przez restrykcyjne stosowanie zasady: zanieczyszczający środowisko – płaci (oczywiście w granicach rozsądku) – to i tak będzie luka finansowa na wywiązanie się z okresów przejścio-wych i osiągnięcie norm unijnych. Próbuję znaleźć jakieś rozsądne wyjście, aby tę lukę ogra-niczyć. Jeszcze jako sekretarz stanu podjąłem prace nad modyfikacją systemu ekonomiczno-finansowego w ochronie środowiska. Zespół ekonomistów ochrony środowiska, pod kierun-kiem prof. Fiedora, przygotował założenia do zmian systemu. Teraz oczekuję na poważną dyskusję, także z udziałem ministra finansów, która powinna wiązać się z naprawą finansów publicznych państwa. Jeśli się porozumiemy co do filozofii zawartej w naszym dokumencie – a mnie ona odpowiada – wtedy przystąpimy do dalszych prac. Znajdą się tam różne instru-menty: na pewno poszerzymy zakres opłat produktowych, pojawią się zbywalne pozwolenia czy handel emisjami (prace nad tym są bardzo zaawansowane). Chciałbym przestać o tym mówić i zacząć działać, choć zdaję sobie sprawę, że przy obecnym stanie finansów państwa nie będzie to łatwe .
W połowie roku powinniśmy mieć gotowy scenariusz partycypacji finansowej…
Taki scenariusz przygotowuję – to jest zresztą pytanie szersze: to jest pytanie do rządu, który ma tego świadomość. Po to zaproponowano reformę finansów publicznych Rzeczypospolitej, aby zagwarantować m.in. ten polski wkład.
Mam swoją wizję działania Narodowego Funduszu, który powinien aktywnie uczestniczyć w reformie finansów publicznych. Nowym członkom zarządu powiedziałem, czego oczekuję i wypunktowałem zadania, które trzeba wykonać. Potrzebne są zmiany strukturalne, systemo-we, również kadrowe. „Integracyjna luka finansowa” powoduje, że Narodowy Fundusz musi koncentrować się na najważniejszych problemach, kreować zadania niezbędne przy wypeł-nianiu zobowiązań w stosunku do Unii. Jednocześnie powinien koordynować finansowanie przedsięwzięć ochrony środowiska we wszystkich województwach, przy poszanowaniu oso-bowości prawnej poszczególnych funduszy wojewódzkich. Musi poszukiwać nowych form finansowania inwestycji komunalnych. Te zadania powinny być przełożone na język doku-mentu operacyjnego.
Sejm pracuje nad projektem nowelizacji ustawy Prawo ochrony środowiska, który m.in. zmienia relacje pomiędzy Narodowym a wojewódzkimi funduszami. Tu jest rozbieżność z propozycją ministra finansów, który w dokumencie naprawy finansów publicznych proponuje centralizację zbyt daleko idącą, polegającą na pozbawieniu funduszy wojewódzkich osobo-wości prawnej. Nie zgadzam się z tym i ponowiłem argumenty na rzecz utrzymania osobowo-ści prawnej wojewódzkich funduszy – one są różnej natury: merytoryczne i polityczne. Zna-jąc samorządy, obawiam się także, że ponad podziałami będzie olbrzymi protest przeciwko pozbawianiu funduszy osobowości prawnej. Rządowi wcale nie jest potrzebna kolejna wojna, która wcale nie musi być wygrana. Jestem zdania, że polityk powinien zamykać konflikty, a nie otwierać nowe. Niebłahym argumentem jest fakt, że fundusze wojewódzkie wpisały się jako ważny element polityki regionalnej. Prawo przewiduje, że samorząd jest odpowiedzialny za politykę ekologiczną, dlatego trzeba mu dać odpowiednie instrumenty. Nie można go ob-ciążać zadaniami, nie dając instrumentów. To wszystko jest rozsądnie ustawione w naszym projekcie nowelizacji Prawa ochrony środowiska.
Rola BOŚ w systemie finansowania ochrony środowiska…
W poprzedniej kadencji Sejmu jednym z powodów uznania strategii Narodowego Funduszu za niepełną i niewystarczającą był fakt nie uwzględniania roli BOŚ-u w całym systemie. Pani prezes Zajączkowska wtedy przyznała mi rację. Nie powinno się pomijać banku, w którym Narodowy Fundusz ma ponad 40% udziałów. Mam w tej sprawie swoje przemyślenia, które wymagają dalszych uzgodnień. Oczywiście Narodowy Fundusz nie powinien pełnić funkcji parabankowej i zastępować banków. Uważam, że przy większościowym udziale, środki Fun-duszu mogłyby wspierać któryś z wyspecjalizowanych banków.
Powraca projekt powołania Agencji Ochrony Środowiska…
Dzisiaj nadszedł czas decydowania o zmianach sposobu funkcjonowania PIOŚ. Wiem, że reorganizacja nie będzie łatwa. Poleciłem głównemu inspektorowi, panu Krzysztofowi Zarę-bie, w oparciu o już istniejące dokumenty, przedstawić syntetyczny projekt, spójny z naszymi wcześniejszymi propozycjami i maksymalnie dopracowany. Wydzielona z Ministerstwa, sa-modzielna, silna Agencja może być doskonałym ciałem merytorycznym. Tego typu instytucje funkcjonują w Europie. Niedawno rozmawiałem z szefem agencji ochrony środowiska Wiel-kiej Brytanii na temat wad i zalet takiego systemu. Dodatkowo – przy obecnej mizerii finan-sowej – Agencja mogłaby odciążyć budżet Państwa i zarabiać na siebie, lepiej wykorzystać istniejący sprzęt i potencjał naukowy. Jestem do tego systemu głęboko przekonany, a czy mi się uda przekonać rząd i parlament – to już odrębna sprawa.
Wielką słabością reformy systemu ochrony środowiska jest brak odpowiednio przygo-towanych kadr. Szacuje się, że brakuje 3,5 tys. wykształconych specjalistów…
Teraz w sferze ochrony środowiska działa wiele instytutów – słabych, ginących. Jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu prosiłem ludzi, których znam z imienia i nazwiska: „Panowie, zbierzcie się i zróbcie wspólnie jeden porządny Instytut, na przykład Śląski Instytut Ekolo-giczny”. Dawniej państwo do wszystkiego dopłacało, ktoś sobie latami pisał, skrobał, pies z kulawą nogą w to nie zaglądał. Teraz trzeba podziękować słabym, nie dającym gwarancji rozwoju, tym którzy nie umieją przebić się do przemysłu. Niestety, takich pracowników jest wielu, wszyscy o tym wiedzą. Źle pojęta solidarność powoduje, że ten stan nadal trwa. I tu wracamy właśnie do kadr. Nie jestem naiwny, za długo siedzę w polityce, żebym wierzył w możliwość zrobienia rewolucyjnych zmian, tym bardziej, że kadr w ochronie środowiska, wbrew pozorom, wcale tak dużo nie ma. Inaczej: może są, ale nie jestem w stanie dzisiaj im zapłacić. Do Ministerstwa przychodzi do pracy ktoś po studiach, np. prawniczych, nie specja-lista od odpadów czy wody, tu uczy się dwa lata, a potem mówi: „Do widzenia panie mini-strze, idę do spółki, która mi daje trzy razy większą pensję”. To wymaga zmian systemowych w rządzeniu, a duch przedsiębiorczości powinien przesiąkać administrację publiczną. Teraz muszę działać doraźnie i wydobyć z pracowników, którzy są w Ministerstwie, dużo więcej zaangażowania. To jest problem zmiany mentalności. Jeśli ja potrafię przez 20 godzin praco-wać, to proszę mi nie mówić o BHP, że pracownicy muszą kończyć o 16-tej, brać czapkę i iść do domu. W Ministerstwie nie każdy musi pracować. To jest służba publiczna dla państwa. Być może będę musiał podjąć decyzje – nie chcę tego robić bez przygotowania – o zmianie kadry. Już przed kilkoma miesiącami proponowałem przegląd kadr Ministerstwa. Można zro-bić pewne przesunięcia kadrowe. Kiedyś nie było takiego bezrobocia wśród fachowców, na-wet wśród ludzi po doktoratach. Trzeba ich wyłowić. Oczywiście mam świadomość uwarun-kowań różnej natury: rutyniarstwa, zaszłości, pieniędzy itd. Moją rolą jest rozwiązywać pro-blemy i to w dostępnych warunkach, takich jakie są.
Skąd nowe kadry dla województw, powiatów?
Wprowadzimy cały szereg szkoleń, będzie możliwość ukończenia kursów – na to muszą się znaleźć pieniądze. Wolę, żeby jeden projekt inwestycyjny nie wyszedł, ale żeby ludzie byli przygotowani. W terenie mam mniejszy wpływ, może większy w urzędach wojewódzkich, ale w urzędach marszałkowskich już mniejszy. Jeszcze gorzej jest na niższych szczeblach. Pracu-ją tam często przypadkowi ludzie. Rozważamy wariant, żeby lepiej wykorzystać pracowni-ków BOŚ-u, bo oni mają dobre przygotowanie. W kwietniu spotykam się z wojewodami i marszałkami, którzy tę problematykę nadzorują. Postawimy sobie kilka pytań, spróbujemy zbilansować potrzeby, trzeba zastanowić się, jak zastosować niekonwencjonalne sposoby działania.
Sądzi Pan, że właśnie teraz jest dobry klimat polityczny do radykalnych działań?
Polska nie ma czasu, ja nie mam czasu. Jak przegramy możliwe do zdobycia unijne pieniądze, to pan nie zapyta, czy był ktoś przede mną, czy ktoś zawalił i nie dopilnował, czy to wina pracowników, tylko powie pan: „Śleziak – tyś tam siedział”. To wszystko.
Został Pan ministrem w trudnym okresie…
Dla mnie państwo jest kategorią, którą opisuję rzeczywistość społeczną i dla mnie to słowo coś znaczy. W tych kategoriach pieniądze, wysiłek, to wszystko jest ważne, ale ważniejsze jest coś innego. Mam do spełnienia pewną misję. Było to chyba widoczne przez te lata spę-dzone w Sejmie i rządzie. Mam chyba instynkt propaństwowy. Chcę być najlepszy nie tylko w tym urzędzie. Chciałbym być bardzo dobrym ministrem w tym rządzie. Jakieś tam warunki mam, a czy się uda – zobaczymy. Zrobię wszystko na miarę swojej wiedzy, doświadczenia i sił, którymi dysponuję. Jednak wszystkiego nie zrobię sam. Potrzebuję społecznych doradców. Na dzień dzisiejszy chciałbym zaprosić do współpracy ok. 60 ludzi, których znam z imienia i nazwiska. Muszę się z nimi spotkać i porozmawiać o formie konstruktywnej współ-pracy. Bo to nie jest tak, że w tym urzędzie wszyscy wszystko wiedzą – nie czarujmy się – tu chodzi o wąskie specjalizacje naukowe. Mój gabinet polityczny ma być z dala od bieżących spraw, ma mi zorganizować całe otoczenie intelektualne. W każdej chwili, kiedy będę potrze-bował, muszę mieć opinię eksperta, jakąś propozycję rozwiązania problemu. Wtedy będę się pewniej czuł przy podejmowaniu decyzji. Zwykle środowiska naukowe mają to do siebie, że długo roztrząsają jakiś problem. A tu czasami będzie potrzeba podjąć szybką decyzję.
Jak Pan ocenia współpracę z sąsiadującymi krajami?
Rozważam pomysł spotkania, konwentu wszystkich ministrów środowiska. Wszyscy, z któ-rymi rozmawiałem, przyjęli wstępne zaproszenie. W kwietniu poproszę ich o odpowiedź na 2 pytania. Pierwszy problem: szanse i zagrożenia dla ochrony środowiska w związku z UE. I drugi problem: ocena 13 lat transformacji społeczno-ustrojowej i gospodarczej w zakresie ochrony środowiska. Zamierzam wykorzystać ogromne doświadczenia tych krajów i ludzi, kierujących ochroną środowiska – to są fachowcy i byłbym głupi, gdybym z tej wiedzy nie chciał skorzystać. Zaręczam, że do tego spotkania doprowadzę. I zaproponuję, żeby przy oka-zji targów POLEKO takie spotkania ministrów organizować corocznie.
Życzę Panu Ministrowi sukcesu i dziękuję za rozmowę.
Najważniejsze cele i zadania Ministerstwa Środowiska*
Czy rzeczywiście jest nowy pomysł na pozyskanie pieniędzy?
Aby wywiązać się z naszych zobowiązań integracyjnych potrzebne są olbrzymie środki – szacuje się, że około 40 mld euro. Nie mając w tym zakresie precyzyjnej wiedzy, poleciłem przygotowanie weryfikacji i uściślenie tej kwoty. Jestem przekonany, że dotychczasowe wy-liczenia się potwierdzą. Wtedy pojawi się bezdyskusyjny problem, który nazywam „finanso-wą luką integracyjną”. Jeśli policzymy wszystkie możliwe środki funduszy i nawet zaplanu-jemy dodatkowe obciążenie podmiotów gospodarczych, a także bezpośrednio obywateli, po-przez restrykcyjne stosowanie zasady: zanieczyszczający środowisko – płaci (oczywiście w granicach rozsądku) – to i tak będzie luka finansowa na wywiązanie się z okresów przejścio-wych i osiągnięcie norm unijnych. Próbuję znaleźć jakieś rozsądne wyjście, aby tę lukę ogra-niczyć. Jeszcze jako sekretarz stanu podjąłem prace nad modyfikacją systemu ekonomiczno-finansowego w ochronie środowiska. Zespół ekonomistów ochrony środowiska, pod kierun-kiem prof. Fiedora, przygotował założenia do zmian systemu. Teraz oczekuję na poważną dyskusję, także z udziałem ministra finansów, która powinna wiązać się z naprawą finansów publicznych państwa. Jeśli się porozumiemy co do filozofii zawartej w naszym dokumencie – a mnie ona odpowiada – wtedy przystąpimy do dalszych prac. Znajdą się tam różne instru-menty: na pewno poszerzymy zakres opłat produktowych, pojawią się zbywalne pozwolenia czy handel emisjami (prace nad tym są bardzo zaawansowane). Chciałbym przestać o tym mówić i zacząć działać, choć zdaję sobie sprawę, że przy obecnym stanie finansów państwa nie będzie to łatwe .
W połowie roku powinniśmy mieć gotowy scenariusz partycypacji finansowej…
Taki scenariusz przygotowuję – to jest zresztą pytanie szersze: to jest pytanie do rządu, który ma tego świadomość. Po to zaproponowano reformę finansów publicznych Rzeczypospolitej, aby zagwarantować m.in. ten polski wkład.
Mam swoją wizję działania Narodowego Funduszu, który powinien aktywnie uczestniczyć w reformie finansów publicznych. Nowym członkom zarządu powiedziałem, czego oczekuję i wypunktowałem zadania, które trzeba wykonać. Potrzebne są zmiany strukturalne, systemo-we, również kadrowe. „Integracyjna luka finansowa” powoduje, że Narodowy Fundusz musi koncentrować się na najważniejszych problemach, kreować zadania niezbędne przy wypeł-nianiu zobowiązań w stosunku do Unii. Jednocześnie powinien koordynować finansowanie przedsięwzięć ochrony środowiska we wszystkich województwach, przy poszanowaniu oso-bowości prawnej poszczególnych funduszy wojewódzkich. Musi poszukiwać nowych form finansowania inwestycji komunalnych. Te zadania powinny być przełożone na język doku-mentu operacyjnego.
Sejm pracuje nad projektem nowelizacji ustawy Prawo ochrony środowiska, który m.in. zmienia relacje pomiędzy Narodowym a wojewódzkimi funduszami. Tu jest rozbieżność z propozycją ministra finansów, który w dokumencie naprawy finansów publicznych proponuje centralizację zbyt daleko idącą, polegającą na pozbawieniu funduszy wojewódzkich osobo-wości prawnej. Nie zgadzam się z tym i ponowiłem argumenty na rzecz utrzymania osobowo-ści prawnej wojewódzkich funduszy – one są różnej natury: merytoryczne i polityczne. Zna-jąc samorządy, obawiam się także, że ponad podziałami będzie olbrzymi protest przeciwko pozbawianiu funduszy osobowości prawnej. Rządowi wcale nie jest potrzebna kolejna wojna, która wcale nie musi być wygrana. Jestem zdania, że polityk powinien zamykać konflikty, a nie otwierać nowe. Niebłahym argumentem jest fakt, że fundusze wojewódzkie wpisały się jako ważny element polityki regionalnej. Prawo przewiduje, że samorząd jest odpowiedzialny za politykę ekologiczną, dlatego trzeba mu dać odpowiednie instrumenty. Nie można go ob-ciążać zadaniami, nie dając instrumentów. To wszystko jest rozsądnie ustawione w naszym projekcie nowelizacji Prawa ochrony środowiska.
Rola BOŚ w systemie finansowania ochrony środowiska…
W poprzedniej kadencji Sejmu jednym z powodów uznania strategii Narodowego Funduszu za niepełną i niewystarczającą był fakt nie uwzględniania roli BOŚ-u w całym systemie. Pani prezes Zajączkowska wtedy przyznała mi rację. Nie powinno się pomijać banku, w którym Narodowy Fundusz ma ponad 40% udziałów. Mam w tej sprawie swoje przemyślenia, które wymagają dalszych uzgodnień. Oczywiście Narodowy Fundusz nie powinien pełnić funkcji parabankowej i zastępować banków. Uważam, że przy większościowym udziale, środki Fun-duszu mogłyby wspierać któryś z wyspecjalizowanych banków.
Powraca projekt powołania Agencji Ochrony Środowiska…
Dzisiaj nadszedł czas decydowania o zmianach sposobu funkcjonowania PIOŚ. Wiem, że reorganizacja nie będzie łatwa. Poleciłem głównemu inspektorowi, panu Krzysztofowi Zarę-bie, w oparciu o już istniejące dokumenty, przedstawić syntetyczny projekt, spójny z naszymi wcześniejszymi propozycjami i maksymalnie dopracowany. Wydzielona z Ministerstwa, sa-modzielna, silna Agencja może być doskonałym ciałem merytorycznym. Tego typu instytucje funkcjonują w Europie. Niedawno rozmawiałem z szefem agencji ochrony środowiska Wiel-kiej Brytanii na temat wad i zalet takiego systemu. Dodatkowo – przy obecnej mizerii finan-sowej – Agencja mogłaby odciążyć budżet Państwa i zarabiać na siebie, lepiej wykorzystać istniejący sprzęt i potencjał naukowy. Jestem do tego systemu głęboko przekonany, a czy mi się uda przekonać rząd i parlament – to już odrębna sprawa.
Wielką słabością reformy systemu ochrony środowiska jest brak odpowiednio przygo-towanych kadr. Szacuje się, że brakuje 3,5 tys. wykształconych specjalistów…
Teraz w sferze ochrony środowiska działa wiele instytutów – słabych, ginących. Jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu prosiłem ludzi, których znam z imienia i nazwiska: „Panowie, zbierzcie się i zróbcie wspólnie jeden porządny Instytut, na przykład Śląski Instytut Ekolo-giczny”. Dawniej państwo do wszystkiego dopłacało, ktoś sobie latami pisał, skrobał, pies z kulawą nogą w to nie zaglądał. Teraz trzeba podziękować słabym, nie dającym gwarancji rozwoju, tym którzy nie umieją przebić się do przemysłu. Niestety, takich pracowników jest wielu, wszyscy o tym wiedzą. Źle pojęta solidarność powoduje, że ten stan nadal trwa. I tu wracamy właśnie do kadr. Nie jestem naiwny, za długo siedzę w polityce, żebym wierzył w możliwość zrobienia rewolucyjnych zmian, tym bardziej, że kadr w ochronie środowiska, wbrew pozorom, wcale tak dużo nie ma. Inaczej: może są, ale nie jestem w stanie dzisiaj im zapłacić. Do Ministerstwa przychodzi do pracy ktoś po studiach, np. prawniczych, nie specja-lista od odpadów czy wody, tu uczy się dwa lata, a potem mówi: „Do widzenia panie mini-strze, idę do spółki, która mi daje trzy razy większą pensję”. To wymaga zmian systemowych w rządzeniu, a duch przedsiębiorczości powinien przesiąkać administrację publiczną. Teraz muszę działać doraźnie i wydobyć z pracowników, którzy są w Ministerstwie, dużo więcej zaangażowania. To jest problem zmiany mentalności. Jeśli ja potrafię przez 20 godzin praco-wać, to proszę mi nie mówić o BHP, że pracownicy muszą kończyć o 16-tej, brać czapkę i iść do domu. W Ministerstwie nie każdy musi pracować. To jest służba publiczna dla państwa. Być może będę musiał podjąć decyzje – nie chcę tego robić bez przygotowania – o zmianie kadry. Już przed kilkoma miesiącami proponowałem przegląd kadr Ministerstwa. Można zro-bić pewne przesunięcia kadrowe. Kiedyś nie było takiego bezrobocia wśród fachowców, na-wet wśród ludzi po doktoratach. Trzeba ich wyłowić. Oczywiście mam świadomość uwarun-kowań różnej natury: rutyniarstwa, zaszłości, pieniędzy itd. Moją rolą jest rozwiązywać pro-blemy i to w dostępnych warunkach, takich jakie są.
Skąd nowe kadry dla województw, powiatów?
Wprowadzimy cały szereg szkoleń, będzie możliwość ukończenia kursów – na to muszą się znaleźć pieniądze. Wolę, żeby jeden projekt inwestycyjny nie wyszedł, ale żeby ludzie byli przygotowani. W terenie mam mniejszy wpływ, może większy w urzędach wojewódzkich, ale w urzędach marszałkowskich już mniejszy. Jeszcze gorzej jest na niższych szczeblach. Pracu-ją tam często przypadkowi ludzie. Rozważamy wariant, żeby lepiej wykorzystać pracowni-ków BOŚ-u, bo oni mają dobre przygotowanie. W kwietniu spotykam się z wojewodami i marszałkami, którzy tę problematykę nadzorują. Postawimy sobie kilka pytań, spróbujemy zbilansować potrzeby, trzeba zastanowić się, jak zastosować niekonwencjonalne sposoby działania.
Sądzi Pan, że właśnie teraz jest dobry klimat polityczny do radykalnych działań?
Polska nie ma czasu, ja nie mam czasu. Jak przegramy możliwe do zdobycia unijne pieniądze, to pan nie zapyta, czy był ktoś przede mną, czy ktoś zawalił i nie dopilnował, czy to wina pracowników, tylko powie pan: „Śleziak – tyś tam siedział”. To wszystko.
Został Pan ministrem w trudnym okresie…
Dla mnie państwo jest kategorią, którą opisuję rzeczywistość społeczną i dla mnie to słowo coś znaczy. W tych kategoriach pieniądze, wysiłek, to wszystko jest ważne, ale ważniejsze jest coś innego. Mam do spełnienia pewną misję. Było to chyba widoczne przez te lata spę-dzone w Sejmie i rządzie. Mam chyba instynkt propaństwowy. Chcę być najlepszy nie tylko w tym urzędzie. Chciałbym być bardzo dobrym ministrem w tym rządzie. Jakieś tam warunki mam, a czy się uda – zobaczymy. Zrobię wszystko na miarę swojej wiedzy, doświadczenia i sił, którymi dysponuję. Jednak wszystkiego nie zrobię sam. Potrzebuję społecznych doradców. Na dzień dzisiejszy chciałbym zaprosić do współpracy ok. 60 ludzi, których znam z imienia i nazwiska. Muszę się z nimi spotkać i porozmawiać o formie konstruktywnej współ-pracy. Bo to nie jest tak, że w tym urzędzie wszyscy wszystko wiedzą – nie czarujmy się – tu chodzi o wąskie specjalizacje naukowe. Mój gabinet polityczny ma być z dala od bieżących spraw, ma mi zorganizować całe otoczenie intelektualne. W każdej chwili, kiedy będę potrze-bował, muszę mieć opinię eksperta, jakąś propozycję rozwiązania problemu. Wtedy będę się pewniej czuł przy podejmowaniu decyzji. Zwykle środowiska naukowe mają to do siebie, że długo roztrząsają jakiś problem. A tu czasami będzie potrzeba podjąć szybką decyzję.
Jak Pan ocenia współpracę z sąsiadującymi krajami?
Rozważam pomysł spotkania, konwentu wszystkich ministrów środowiska. Wszyscy, z któ-rymi rozmawiałem, przyjęli wstępne zaproszenie. W kwietniu poproszę ich o odpowiedź na 2 pytania. Pierwszy problem: szanse i zagrożenia dla ochrony środowiska w związku z UE. I drugi problem: ocena 13 lat transformacji społeczno-ustrojowej i gospodarczej w zakresie ochrony środowiska. Zamierzam wykorzystać ogromne doświadczenia tych krajów i ludzi, kierujących ochroną środowiska – to są fachowcy i byłbym głupi, gdybym z tej wiedzy nie chciał skorzystać. Zaręczam, że do tego spotkania doprowadzę. I zaproponuję, żeby przy oka-zji targów POLEKO takie spotkania ministrów organizować corocznie.
Życzę Panu Ministrowi sukcesu i dziękuję za rozmowę.
Najważniejsze cele i zadania Ministerstwa Środowiska*
- Nadanie ochronie środowiska rangi integralnego elementu polityki społeczno-gospodarczej rządu.
- Aktywne włączenie ministra środowiska w rozwiązywanie problemów społeczno-gospodarczych (tworzenie zielonych miejsc pracy, współpraca międzyresortowa).
- Doprowadzenie do pełnej integracji Polski z UE w obszarze środowiska i gospodarki wodnej.
- Promowanie walorów polskiej przyrody jako atutu o znaczeniu międzynarodowym.
- Zwiększanie konkurencyjności polskiego przemysłu oraz tworzenie i promowanie rynku usług i przemysłu ochrony środowiska.
- Pobudzanie wzrostu gospodarczego poprzez realizację ekologicznych inwestycji infrastrukturalnych.
- Zapewnienie bezpieczeństwa ekologicznego.
- Poprawa warunków bytowania na terenach poprzemysłowych i wiejskich.
- Wzmocnienie Ministerstwa Środowiska poprzez podniesienie poziomu kadr.
- Wprowadzenie nowej jakości zarządzania środowiskiem.
- Reorganizacja Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska, powołanie Agencji Ochrony Środowiska.
- Udoskonalenie systemu finansowania ochrony środowiska (zapewnienie wykorzystania funduszy strukturalnych, wdrożenie nowych mechanizmów ekonomiczno-finansowych, reforma NFOŚiGW).
- Dokończenie przebudowy Prawa ochrony środowiska.
- Szersze i ściślejsze połączenie planowania przestrzennego z ochroną środowiska.
- Realizacja programu „Natura 2000”.
- Znalezienie odpowiedniego miejsca dla odnawialnych źródeł energii (ustawa o oze).
- Wdrażanie Narodowej strategii edukacji ekologicznej.
* – przedstawione podczas konferencji prasowej ministra środowiska (21.03.2003 r.).