Piotr Matuszewski



10 lat po konferencji w Rio, przedstawiciele wszystkich państw świata zjechali do Johannesburga, aby radzić o problemach naszej planety związanych z niszczeniem jej zasobów naturalnych, zatruwaniem środowiska, chorobami, głodem i analfabetyzmem.



Jo’burg, bo tak w skrócie położone w RPA miasto nazywają mieszkańcy, tworzy wraz z Pretorią 7 mln aglomerację, która leży w najbogatszej prowincji RPA zwanej Gauteng – Kraina Złota. W tym miejscu, jak nigdzie indziej, można zobaczyć bogactwo RPA płynące z handlu złotem i diamentami. Wieżowce jak w amerykańskich miastach, luksusowe siedziby firm, ekskluzywne samochody, rozlegle centra handlowe. Wrażenie to pogłębia miejsce obrad Szczytu – Sandton Convention Center – rozległy, luksusowy kompleks konferencyjno-sklepowo-rozrywkowy, po którym przemykają kolumny mercedesów eskortowanych przez policję.

Jednak kilka kilometrów dalej jest Soweto, dawne getto ludności murzyńskiej pracującej w Jo’burgu. Czarna ludność nadal mieszka tam w chatkach zbitych z blach i desek o powierzchni 15 m2, bez bieżącej wody i kanalizacji, z włóczącymi się psami i dziećmi wydawałoby się pozostawionymi samymi sobie. Ludzie żyją tam z problemami, z którymi borykają się na co dzień setki milionów ludzi w Afryce i ubogiej części świata: z analfabetyzmem, przeludnieniem, szalejącym AIDS, bezrobociem, przemocą i brakiem nadziei na lepsze jutro. Dwa światy w odległości kilku kilometrów. Pomyślałem sobie – to dobre miejsce na Szczyt Ziemi – to świat w pigułce. Świat, który jest tak skontrastowany, że jednym daje wszystko a innym odbiera nawet nadzieję na lepsze jutro.

Niestety nastroje panujące przed rozpoczęciem Szczytu nie zapowiadały znaczącego postępu.



Ustalenia Szczytu Ziemi



Zapisy przygotowywane przez kolejne cztery sesje przygotowawcze do Światowego Szczytu Ziemi w Johannesburgu, pomimo wielu kontrowersji i słabych punktów, okazały się w efekcie bardziej konkretnymi niż te, które przyjęto w końcowych dokumentach.

Efektem Szczytu w Johannesburgu są dwa podstawowe dokumenty: „Deklaracja Johannesburska” oraz „Plan działania”. „Deklaracja Johannesburska” na rzecz zrównoważonego rozwoju jest deklaracją polityczną, zawierającą ogólne sformułowania o zobowiązaniu do zrównoważonego rozwoju, budowy sprawiedliwej i opiekuńczej społeczności światowej, natomiast „Plan działania”, obejmuje zagadnienia wody, energii, zdrowia, rolnictwa, różnorodności biologicznej, finansów, zarządzania i handlu [Fot. 1. Centrum Kongresowe Sandton – to tutaj odbywały się obrady Szczytu Ziemi].

Analizując końcowy tekst „Planu działania”, jedynymi konkretnymi celami, które mają być osiągnięte do 2015 r. są: zmniejszenie o połowę liczby ludzi, którzy nie mają dostępu do czystej wody i urządzeń sanitarnych (szacuje się, że obecnie bez dostępu do czystej wody żyje 1,2 mld ludzi, natomiast ok. 2,4 mld nie ma dostępu do urządzeń sanitarnych) oraz ustanowienie stref ochronnych wybranych regionów mórz i oceanów, tak aby w wyznaczonym czasie odnowić zasoby rybne, które ucierpiały w skutek nadmiernego połowu. Pozostałe zapisy są już bardziej ogólne. W kwestii toksycznych chemikaliów przyjęto, że do 2005 r. mają być wycofane te najbardziej szkodliwe. Odnośnie bioróżnorodności ustalono, że do 2010 r., powinno zmaleć tempo wymierania rzadkich odmian fauny i flory. W zakresie energii nie przyjęto żadnych konkretnym zobowiązań wzrostu udziału odnawialnych źródeł energii w globalnym bilansie energetycznym świata. Przewiduje się natomiast wspieranie tzw. czystych technologii, wytwarzających energię z paliw kopalnych, dużych hydroelektrowni oraz elektrowni jądrowych. Te ustalenia uważane są za totalne fiasko negocjacji w sprawie energii. Państwa Unii Europejskiej, organizacje pozarządowe oraz m.in. nasz kraj postulowały zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii do poziomu min. 10% przed 2010 r., z jednoczesnym podkreśleniem, że aby to osiągnąć, muszą powstać narodowe plany, określające cele i harmonogramy wdrożeń. Niestety kraje OPEC oraz USA nie zgodziły się na takie zapisy. Natomiast pozytywnie należy ocenić zapowiedź ratyfikacji Protokołu z Kioto przez Rosję, Chiny, Kanadę i Australię. Jest to warunek postępu w tym sektorze.

W Planie działania zajęto się również kwestiami społecznymi państw najbiedniejszych, deklarując dążenie do zmniejszenia o połowę liczby ludzi żyjących dziennie za jednego dolara lub mniej – ocenia się, że problem ten dotyczy 1 mld mieszkańców naszej planety [Fot. 2. Obradom towarzyszyły liczne występy zespołów z różnych krajów]. Zadeklarowano także dążenie do zapewnienia do 2015 r. możliwości podstawowego wykształcenia wszystkim dzieciom oraz zmniejszenie o 2/3 wskaźnika umieralności dzieci do piątego roku życia. Uzgodniono także, że porozumienie o patentach, przyjęte przez Światową Organizację Handlu, nie powinno uniemożliwiać krajom biednym dostępu do lekarstw. Dotyczy to przede wszystkim wysokich kosztów lekarstw przeciw AIDS chronionych przez patenty. Ma to doprowadzić do zmniejszenia do roku 2015 liczby nowych nosicieli AIDS, a także chorych na malarię i gruźlicę. W zapisach końcowych wezwano kraje bogate do przeznaczania rocznie na pomoc dla krajów biednych 0,7% swego PKB. Nie udało się jednak tego usankcjonować zapisami wiążącymi te kraje. Podjęto decyzję o utworzeniu funduszu solidarności, który wspierałby walkę z ubóstwem, jednak wpłaty na fundusz będą dobrowolne.

W przypadku handlu udało się usunąć z zapisów końcowych słowa, które przyznawały pierwszeństwo zasadom Światowej Organizacji Handlu (WTO) przed staraniami o powiązanie handlu i rozwoju z ochroną środowiska. Niestety, równocześnie złagodzono zapisy o odpowiedzialności przedsiębiorstw i nie przyjęto zasad jakimi powinien kierować się odpowiedzialny biznes, aby zapobiegać degradacji środowiska, przeciwdziałać manipulacjom na rynkach finansowych i chronić pracowników.

Ważnym niewątpliwie zapisem jest zasada ostrożności, podkreślająca, że środowisko trzeba chronić nawet wtedy, jeśli dowody zagrożenia dla ekosystemu naszej planety nie są jednoznaczne oraz zasada odpowiedzialności wspólnej, ale zróżnicowanej, oznaczająca obowiązek wspólnych starań wszystkich państw w celu ratowania naszej planety, przy jednoczesnym większym zaangażowaniu finansowym krajów bogatych.

Niestety, większość powyższych ustaleń przyjętych w Planie działania jest bardzo ogólna, bez konkretnych zobowiązań. Podczas Szczytu zostały one spłycone i znacznie osłabione w stosunku do propozycji wcześniejszych.



Pozostał tylko niesmak?



Przymiotnik „zrównoważony” był odmieniany w tych dokumentach na setki sposobów. Najbardziej spodobało mi się jednak nieformalne sformułowanie „zrównoważone wystąpienie” – czyli takie, które jest krótkie i na temat. Niestety, podczas Szczytu było takich mało. Przemówienia większości polityków obfitowały w mnóstwo frazesów, bądź stwierdzeń oczywistych. Mało natomiast było konkretnych deklaracji. Na nic lobbing organizacji pozarządowych. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że pieniądz rządzi światem, a my musimy z tym żyć. Zamiast więc bić głową w mur powinniśmy przekonać świat biznesu, że w dłuższej perspektywie ochrona środowiska i rozwój zrównoważony opłaca się, a nawet można na nim zarobić pieniądze [Fot. 3. Rozgoryczenie organizacji ekologicznych doskonale ukazała ekspozycja zbudowana przez Friends of the Earth].

Ten nowy kierunek myślenia wyraźnie został zaznaczony podczas Szczytu. Przyjęto ponad 200 tzw. partnership agreements – porozumień między lokalnymi społecznościami a prywatnymi przedsiębiorcami, z udziałem organizacji pozarządowych, o realizacji lokalnych inwestycji długoterminowych. Jest to niewątpliwie mierzalny efekt Szczytu.

Tematem, który dominował na początku Szczytu, był dostęp do czystej wody oraz kanalizacji. Uzgodnienia przyjęte w tej dziedzinie można uznać za satysfakcjonujące dla mieszkańców Afryki i innych państw Trzeciego Świata.

Mimo to organizacje pozarządowe generalnie uznały szczyt za zdradę miliardów ludzi przez ich własne rządy, często zbyt silnie powiązane z lobby przemysłowym. Nie przyjęto celów ilościowych proponowanych w energetyce odnawialnej a w kwestii bioróżnorodności zabrakło precyzyjnych zapisów.

To rozgoryczenie doskonale ukazała ekspozycja zbudowana przez Friends of the Earth w pobliżu Centrum Kongresowego Sandton. Ustawiono tam 6 tys. metrowych figurek z szarego papieru. Pośród nich stanął olbrzymi stalowy robot, symbol bezdusznego biznesu panującego na świecie, trzymający w stalowym ręku kulę ziemską. Na robocie tym wypisane były nazwy firm z czarnej listy ekologów. Na zakończenie Szczytu papierowym figurkom przyczepiono karteczki ze słowami „zdradzeni” w kilkunastu językach świata.



Czy zatem Szczyt Ziemi miał sens?



Rzeczywistość jest smutna, niestety biedni pozostaną dalej biednymi, choć kolejne powodzie, huragany, czy susze dotykają wszystkich, nie tylko mieszkańców krajów ubogich. Narastająca agresja zawiedzionych i rozgoryczonych każe budować kolejne mury, zamiast dążyć do dialogu i zrozumienia. Wiadomo, że Szczyt Ziemi tego nie zmieni.

Wydarzenie to kosztowało kilkadziesiąt mln dolarów. Czy był to zatem wydatek bezcelowy? Słysząc powtarzane w kółko podczas obrad frazesy i brak konkretnych deklaracji, wydaje się, że tak, lecz Szczyt nie był tylko miejscem konferencji i seminariów. Był przede wszystkim miejscem dyskusji i spotkań ludzi ze wszystkich stron świata, protestów, manifestacji, wystaw i targów. Wytworzyła się pewna zbiorowa świadomość potrzeby ratowania naszej planety, poczucia, że razem stanowimy siłę, która jednak może coś zmienić. W tym czasie, gdy w Johannesburgu trwały obrady, w mediach na całym świecie tysiące razy padały sformułowania: „zrównoważony rozwój”, „bioróżnorodność”, „ochrona środowiska”. Jestem przekonany, że każdy z blisko 65 tys. gości Szczytu i imprez jemu towarzyszących, gdy wróci do swego kraju i domu, będzie o tym rozmawiał, pisał, przekonywał. Uczestnikami obrad Szczytu było blisko 100 głów państw i 50 prezesów wielkich korporacji, 9 tys. delegatów rządowych, 8 tys. przedstawicieli POE (pozarządowych organizacji ekologicznych) i 4 tys. dziennikarzy. Szczyt będzie miał sens, gdy nastąpi efekt domina i wola działania oraz wiara w możliwość zmian, zostanie przekazana dalej.

Po powrocie wielokrotnie rozmawiałem ze znajomymi o Szczycie i jego wynikach. Zdecydowana większość twierdzi, że to marnotrawstwo pieniędzy. W ostatni weekend lata spotkałem się z grupą przyjaciół na działce. Blisko godzinę dyskutowaliśmy o Szczycie i problemach związanych z zanieczyszczaniem planety, ochroną środowiska itd. Jak zwykle większość krytykowała Szczyt. Na drugi dzień poszliśmy na spacer do lasu. Wracając natknęliśmy się na śmieci. Jedna z moich koleżanek nagle schyliła się po pustą butelkę i powiedziała – wezmę ją ze sobą i wrzucę do kontenera. Tak też zrobiła. Tego samego dnia zadzwoniła do mnie koleżanka, która wyjechała wcześniej. Powiedziała – wiesz Piotr, dziś po raz pierwszy w życiu nie wrzuciłam butelki po coli do śmieci. Postaram się segregować odpady. Hmmm… ludzie muszą się spotykać i rozmawiać o ochronie środowiska. Rozmawiajmy o tym i wierzmy, że Szczyt Ziemi miał sens.



Piotr Matuszewski, kierownik Działu Szkoleń i Konferencji firmy Abrys, korespondent „Przeglądu Komunalnego” na Szczycie Ziemi w Johannesburgu