Jednym z wyzwań współczesnej urbanistyki jest pokonanie deficytu tradycyjnie rozumianej miejskości. Podróżując przez Europę, często trudno rozpoznać, w którym miejscu kończą się wsie i zaczynają miasta. Na rozległych obszarach tylko sporadycznie wyróżniają się tereny ze zwartą zabudową, których bliższy ogląd pozwala rozpoznać historyczne założenia miast. Jednak już otaczające je formy współczesne to pojedyncze obiekty lub rozległe zespoły wolno stojących budynków.

Podobne zjawisko obserwujemy w Polsce. Zabudowa o tradycyjnie miejskiej konotacji stanowi zaledwie niewielki procent urbanistycznej tkanki i postępuje zacieranie odrębności wizualnej miast i wsi. Przestrzeń opanowana została przez monokultury urbanistyczne, charakterystyczne dla przedmieść. Przeważającą zasadą stało się rozsuwanie budynków i lokalizowanie między nimi rozproszonych terenów zieleni, wzmacniających poczucie braku funkcjonalnych powiązań pomiędzy zabudową. Łączące je drogi trudno uznać za atrakcyjne przestrzenie publiczne. Kontakt z takimi form...