Pod koniec sierpnia br. członkowie Koalicji Klimatycznej spotkali się w Warszawie na warsztatach poświęconych energetyce rozproszonej. Spotkanie prowadził prof. Jan Popczyk, naukowiec i specjalista w zakresie energii, mający także doświadczenie m.in. na stanowisku prezesa Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Pretekstem do spotkania była wizjonerska, choć stojąca solidnie na źródłowym i ekonomicznym gruncie publikacja „Energetyka rozproszona”, wykonana na zlecenie Instytutu na rzecz Ekorozwoju.
Profesor bez ogródek mówi o tym, co podejrzewamy. O konflikcie, a może nawet walce w energetyce „starego” z „nowym”. „Stare” to konwencjonalna energetyka, tzw. WEK – wielkoskalowa energetyka korporacyjna, „nowe” to OZE – odnawialne źródła energii oraz URE – urządzenia rozproszonej energetyki.
URE to m.in. pompa ciepła, kolektor słoneczny, mikrowiatrak, ogniwo fotowoltaiczne czy samochód elektryczny. Dla propagatorów URE prof. Popczyk używa nazwy prosument, w odróżnieniu od konsumenta. Prosumenci są aktywni rynkowo – nie tylko kupują, ale też odsprzedają energię, którą sami produkują w technologiach URE. Sprzedają również usługi systemowe – redukcje zapotrzebowania na energię, a także zabezpieczają sobie alternatywne zaopatrzenie w energię, zwłaszcza elektryczną, w wypadku awarii systemowych.
Profesor formułuje też jasne stwierdzenia, znane politykom i społeczeństwu m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Danii, ale niezbyt popularne w Polsce, np. „w energetyce obecnie chodzi nie o odbudowę, a o strukturalną przebudowę (technologiczną, organizacyjną i ekonomiczną)”. Takie stwierdzenia zapewne nie są lubiane w potężnym lobby WEK. Ze względu na czas wielkich zmian w światowej polityce energetyczno-klimatycznej właściwie nie jest możliwe dokonanie dobrych prognoz zużycia energii i zapotrzebowania na finanse, np. na rozbudowę sieci (najnowsze raporty niemieckie – oparte na badaniach siedmiu krajów UE – mówią o konieczności skorygowania prognoz nakładów sieciowych kilkakrotnie w dół!). A to właśnie URE stanowią alternatywę ekonomiczną i bezpieczeństwa dla wielkich nakładów sieciowych związanych z WEK.
Autorytet prof. Popczyka wspiera również przeciwników budowy w Polsce elektrowni atomowych, aczkolwiek część argumentacji jest zaskakująca: „w Polsce nie ma obecnie miejsca na energetykę węglową i jądrową jednocześnie, bo nie ma wystarczających środków na finansowanie jednej i drugiej, a także dlatego, że nie można koncepcji energy mix przekształcać w autarkię energetyczną”. To stwierdzenie wskazuje na paradoks, że „autarkiczny” monopol węglowo-jądrowy wcale nie buduje bezpieczeństwa energetycznego w przyszłej Polsce.
Skąd zasoby energii dla URE? To częste pytanie, które zadają osoby przestraszone i przekonane przez lobby WEK, że zabraknie nam energii i trzeba budować „nowoczesne” elektrownie atomowe, ale też osoby śledzące np. wyczerpywanie się zasobów ropy.
Odpowiedzią, może niezbyt zaskakującą, jest słońce albo jego pochodna – biomasa, powstająca corocznie w procesie fotosyntezy. Pojawia się tu zagadnienie rolnictwa energetycznego oraz 2 mln ha, możliwe do przeznaczenia w Polsce pod energetyczne uprawy, bez obawy o produkcję żywności. Za pomocą standardowych, niewielkich, dostępnych biogazowni można produkować z biomasy energię elektryczną i ciepło w skojarzeniu. Osiągalna energia pierwotna z 1 mln ha gruntów (bez stosowania GMO) to ok. 8 mld m3 biometanu (też 8 mld m3 gazu ziemnego). Odpowiada to 80 TWh energii pierwotnej, tj. ok. 30 mln t węgla równoważnego oraz 6 mln t paliw transportowych. Jeśli przypomnieć, że rocznie zużywamy ok. 15 mln t paliw oraz 15 mld m3 gazu, to widać, że w razie braku ropy możemy z 2 mln ha mieć ok. 80% zaopatrzenia w paliwa (12 mln t) lub ponad 100% zaopatrzenia w gaz. Zatem nie chodzi o bagatelne własne zasoby!
Profesor Popczyk stawia też postulat innego usytuowania odpowiedzialności w rządzie za nową energetykę. Udowadnia, że koncentracja problematyki energetycznej w Ministerstwie Gospodarki, które nie potrafi działać na rzecz OZE/URE, nie odpowiada potrzebom czasu. Należałoby przenieść takie fundamentalne zagadnienia wdrażania „Pakietu 3×20” jak integracja technologii URE z budynkami, gospodarstwem rolnym, gminą wiejską, osiedlem i całym miastem, przez powiat, aż po województwo (dyrektywa 2009/28/WE), a także integracja z transportem – publicznym, drogowym, kolejowym do Ministerstwa Infrastruktury, które ma tu daleko więcej kompetencji ustawowych i struktur urzędniczych. Wskazuje też na opóźnienie wdrażania nowoczesnych technologii wskazywanych w dyrektywie 2009/28/WE, takich jak rozwój transportu elektrycznego!
Mamy wizję innej energetyki, opartą na wielu faktach i wyliczeniach. Jest ona niewygodna dla tego, co jest: dużych, monopolistycznych struktur energetycznych, połączonych pionowo wytwórców energii i dystrybutorów – pseudorynku, za który jako konsumenci płacimy i będziemy płacić coraz więcej. Na razie WEK wygrywa. Konsumenci przekształcający się w prosumentów mogą wpłynąć na politykę i sprawić, że pojawi się korzystna dla OZE/URE legislacja. Cicha wojna trwa. Czy znów, poniewczasie, będziemy się uczyć od zachodniego sąsiada, jak budować energetykę na miarę XXI w., podobnie jak kiedyś, przed wiekami, uczyliśmy się lokować miasta?
Radosław Gawlik, Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Unia, Zieloni 2004
Komentarze (0)