Według samorządowców nowelizacja może przynieść zwiększone koszty odbiorów, zamieszanie na ulicach miast i czasochłonne kary administracyjne dla gmin.
– Zaproponowane rozwiązania w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach przyniosą podwyższone koszty, które dotkną mieszkańców. Czas wprowadzić przepisy, które sprawią, że to nie jedynie mieszkańcy będą ponosić koszty za gospodarkę odpadami – powiedział Michał Olszewski, wiceprezydent stolicy.
Wolny rynek zaszkodzi odpadom?
W nowelizacji ustawy właściciele nieruchomości niezamieszkałych, np. restauracji czy biurowców, mają dowolność w wyborze partnera odbierającego odpady komunalne. Przedsiębiorca może włączyć się do systemu gminnego lub podpisać umowę z inną prywatną firmą. Istnieje ryzyko, że wybrani wykonawcy, którzy zaproponują najniższe ceny na rynku, nie będą w stanie spełnić wszystkich norm związanych z odbiorem i właściwym zagospodarowaniem odpadów. Na ulicach pojawią się dodatkowe śmieciarki prywatnych przedsiębiorców, które wprowadzą dodatkowy ruch i chaos.
– Dziś niestety te procedowane zmiany w ustawie prowadzą do rozszczelnienia systemu. Zależy nam, aby gminy miały kontrolę nad wszystkim odpadami, jakie są produkowane na danym obszarze, bo tylko łączna i kompletna wiedza może skutecznie chronić miasta przed niekontrolowanym obiegiem odpadów. Uważamy, że zmiana doprowadzi do rozszczelnienia systemu – powiedział Piotr Grzelak, wiceprezydent Gdańska.
Potrzebne skuteczne narzędzia zachęcające do segregowania
Opłata dla mieszkańców niesegregujących śmieci może być maksymalnie dwukrotnie większa niż opłata za segregację. Jeśli samorządy nie będą miały skutecznych narzędzi, nie będą mogły egzekwować prawidłowej segregacji, co doprowadzi do obniżenia wymaganych poziomów recyklingu. Dodatkowo wprowadzenie kar administracyjnych za nieprzestrzeganie selektywnej zbiórki jest czasochłonne i drogie dla gmin – mówią wiceprezydenci Warszawy, Gdańska i Bydgoszczy.
Samorządowcy wnioskują także o wprowadzenie odpowiedzialności producentów opakowań i firm wprowadzających na rynek odpady.
– Za chwilę będziemy jedynym krajem w Unii Europejskiej, które nie ma systemu rozszerzonej odpowiedzialność producentów. I niestety, w ustawie brakuje pomysłu, jak w skali kraju ten problem rozwiązać. Polska nie powinna być zalewana surowcami z zagranicy – powiedział Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Ustawa nie rozwiązuje problemów miast
– Ta ustawa nie rozwiązuje żadnych ważnych problemów, z jakimi borykają się dziś samorządy w związku z gospodarką odpadami. Nie zmniejszy też opłat dla mieszkańców. W naszym mieście mamy już trzykrotnie podwyższone koszty – dodał Michał Sztybel, wiceprezydent Bydgoszczy.
Przedstawiciele komisji środowiskowej Unii Metropolii Polskich wspólnie zaapelowali o zmiany proponowanych zapisów w ustawie, uwzględnienie uwag przekazywanych przez gminy, by ostateczny kształt ustawy działał na korzyść prowadzenia spójnej polityki gospodarowania odpadami komunalnymi w skali kraju.
Tomasz B.
Komentarz #18157 dodany 2019-06-21 13:57:32
Jeżeli chce się skutecznie obniżyć koszty gospodarowania odpadami, szczególnie te, które mają ponosić mieszkańcy, to nie można pomijać w tym systemie tych, którzy te odpady na rynek wprowadzają, bo nie tylko obowiązek osiągnięcia odpowiedniego poziomu odzysku powinien ich dotyczyć, ale także zdolność do podjęcia wysiłku w zakresie czegoś, co miało kiedyś szumną nazwę "ekoprojektowanie". Bardzo skutecznie podchodziła to tego niegdyś firma, znana głównie jako producent drukarek, gdzie kolor tworzywa sztucznego oznaczał jego rodzaj i nie sposób było pomylić, np. PP z ABS. Od pewnego czasu przestano mówić o potrzebie ograniczenia ogólnej masy odpadów, a jeśli, to wspomina się o tym przede wszystkim KPGO a zaczęto zastanawiać się dlaczego rosną koszty zagospodarowania odpadów. Co ciekawe, to niby wszyscy znają przyczynę, tylko problem polega na tym w jaki sposób "uderzyć" w poczucie dobrobytu poczciwego "Kowalskiego", któremu już tak dobrze się powodzi, że przecież nie sposób odmówić mu coraz wykwintniejszych (czyt. trudnych do zagospodarowania) opakowań. Dlaczego to niby ów "Kowalski" ma sobie odmówić, np. pasty do zębów w tubce, która sama w sobie spełnia wszelkie standardy ochrony produktu, dodatkowego, pięknego kartonika ze lśniącymi ząbkami w tle? Albo też ten nasz "Kowalski" miałby nie kupować siódmego telefonu w ciągu dwóch lat, skoro go na to stać, a operatorzy telefonii komórkowej aż zacierają ręce, bo znaleźli kolejnego chętnego na swoje "cudo techniki". Samochody też wszak są dla ludzi, to po co się starać i produkować auta bez lub mało awaryjne, skoro i tak Pan "Kowalski" z chęcią wymieni je na nowe, nie rzadziej niż raz na pięć lat? Reklama dźwignią handlu, jak to mawiano przed laty. Ten ma to, ten tamto a tamten hybryda. A odpady? No cóż, problem się rodzi wtedy, kiedy nasz poczciwy "Kowalski" ma zapłacić te wszystkie koszty swoich zachcianek, bo jak to - za jedzonko, za telewizorek, samochodzik, to on zapłacić może, ale za śmieci? No chyba sobie żartujecie! Co tam, że zasoby się kończą, że smog, że klimat ociepla a poczciwa Matka Ziemia ledwo to wszystko wytrzymuje. "Kowalski" chce, to ma mieć! A, że dzieci i wnuki będą miały jeszcze gorzej, to "Kowalskiego" nie obchodzi, bo on jest tu i teraz a wnuków nie ma, bo dzieci też nie miał. Niech się martwią ci, co mają. On - "Kowalski" chce żyć i cieszyć się a za śmieci płacić nie ma zamiaru albo przynajmniej będzie się targował.