Ostatnie zdarzenie, które miało miejsce w Elektrowni Jądrowej Forsmark w Szwecji, kiedy to na skutek wyłączenia zasilania zawiódł zapasowy generator, wywołało falę protestów w szwedzkim społeczeństwie. Lars-Olov Hogland, ekspert ds. nuklearnych w Szwecji, porównał nawet zagrożenie wywołane zaistniałym w końcu lipca incydentem do katastrofy w Czarnobylu. Reakcją na incydent było tymczasowe wyłączenie czterech z dziesięciu funkcjonujących w Szwecji reaktorów nuklearnych. W Szwecji elektrownie jądrowe pokrywają 40% zapotrzebowania na energię. W 1980 r. przeprowadzono referendum, w którym obywatele opowiedzieli się przeciw energetyce jądrowej. Rząd zapowiedział, że do 2010 r. Szwecja wycofa się z tej formy produkcji energii. Jednak z powodu wzrastających cen na energię w 2006 r. przeprowadzono badania ankietowe, w których Szwedzi tym razem zgodzili się na kontynuowanie programu nuklearnego.
Incydent w elektrowni Forsmark spowodował również falę protestów w Niemczech, ponieważ dostawcą elementów do tej elektrowni była niemiecka firma AEG, a poza tym zarządzająca nią szwedzka firma kieruje także kilkoma elektrowniami nuklearnymi w Niemczech. W kraju tym 30% energii pochodzi z elektrowni jądrowych. W 2000 r. rząd i przemysł nuklearny zawarły porozumienie o wycofywaniu się z energetyki nuklearnej. Greenpeace nazwała elektrownie jądrowe niebezpiecznymi, brudnymi i drogimi oraz wezwała kraje europejskie do wycofania się z tego rodzaju energetyki, a jednocześnie do wzmożenia inwestycji w źródła energii odnawialnej.
Komentarze (0)