Bomba ekologiczna na własne żądanie – tak krótko jeszcze niedawno można było określić sytuację w większości wsi w gminie Gniew. Dlaczego? Był problem z odbiorem nieczystości z tych terenów. Umowy z firmami zajmującymi się odbiorem ścieków i nieczystości w tej gminie podpisał tylko co dziesiąty odbiorca. Odkąd zaczęła działać tu Straż Miejska, zwielokrotniła się liczba umów podpisywanych na odbiór śmieci oraz wywóz zawartości szamba.
– Przeżywamy prawdziwą inwazję – przyznają pracownicy Zakładu Usług Komunalnych w Gniewie. – A jeszcze niedawno do naszej oczyszczalni trafiał jedynie niewielki procent nieczystości. Nasuwa się więc jedyny słuszny wniosek – reszta prawdopodobnie zanieczyszczała środowisko. Jeszcze w ubiegłym roku Jakub Cybura, prezes ZUK w Gniewie przyznawał, że z nieczystościami gmina ma spory problem. W 2005 roku do oczyszczalni trafiało zaledwie około 5 procent ścieków wyprodukowanych na wsi. Nic więc dziwnego, że i firma, i gmina szukały skutecznego sposobu na wyegzekwowanie należytego postępowania z nieczystościami. Mieszkańcy, zwłaszcza terenów wiejskich, nie są zachwyceni kontrolami, jakie nasiliły się od około 1,5 miesiąca.
– Nie rozumiem, dlaczego mamy wszystkie nieczystości odprowadzać do oczyszczalni -mówią mieszkańcy niezadowoleni z prowadzonych kontroli. -Przecież szambo to w pewnym rodzaju naturalny nawóz organiczny. Na pewno mniej szkodzi zdrowiu niż te chemikalia, jakie kupuje się w formie nawozów sztucznych.
Z efektów kontroli zadowoleni są samorządowcy i firma. -Na razie skontrowaliśmy jedynie cztery sołectwa, a ZUK już odnotował wyraźne zwiększenie liczby umów podpisywanych na odbiór śmieci – mówi Józef Kaszubowski, komendant gniewskiej Straży Miejskiej. – Z 10 miesięcznie zrobiło się 150, zaś w przypadku szamba z 10 jest 100 w takim samym czasie.
Źródło: Dziennik Bałtycki z 20 marca 2007 r.
Komentarze (0)