Wojkowice. Pożar w firmie Eko-Utyl przy ul. Drzymały był dziełem podpalacza. W zakładzie surowców wtórnych odpady płoną co roku. W ciągu pięciu lat – pięć razy. Komu zależy na tym, by w tym miejsu wzniecać pożary?
W NOCY ZE ŚRODY NA CZWARTEK PRZEZ PRAWIE DZIESIĘĆ GODZIN Z OGNIEM WALCZYŁO 15 STRAŻACKICH ZASTĘPÓW. Akcja była niezwykle trudna, bo oprócz sprasowanych bali folii i makulatury paliło się także aluminium, a kiedy ten metal się rozgrzeje, wznieca nowe zarzewia ognia.
– Nie ma tam żadnych instalacji elektrycznych, więc wszystko wskazuje na to, że to było podpalenie – mówi starszy kapitan Marek Woźniak z będzińskiej straży pożarnej.
Problem wtym, że na teren zakładu pod osłoną nocy może dostać się praktycznie każdy. Metalowe słupki i siatkę, które broniły dostępu z jednej strony wysokiej skarpy, dawno już pocięli i ukradli złomiarze. W zakładzie nie ma też monitoringu.
Innego zdania jest szef firmy.
– Cały teren jest ogrodzony i dozorowany. Siatkę rzeczywiście skradziono, ale już stawiamy betonowe ogrodzenie, które powinno szczelnie bronić dostępu do składowanych materiałów. Wkrótce zamontujemy także dwie kamery, dzięki czemu będziemy wiedzieć, co dzieje się w odległych zakątkach zakładu – mówi Jan Borycki, prezes zarządu firmy Eko-Utyl.
ZA PODPALENIAMI MOŻE TEŻ STAĆ KTÓRYŚ Z BYŁYCH PRACOWNIKÓW FIRMY, bo podpalacz dokładnie wiedział, gdzie rozniecić ogień.
– Podpaleniom bardzo trudno jest zaradzić. Ani jeden pożar w zakładzie nie wybuchł z naszej winy. Przed rokiem materiały zapaliły się od wypalanych traw, a teraz ktoś tak podłożył ogień, by wszystko szybko się zajęło. Podpalacz wszedł niemal do środka składowiska i to wtedy, kiedy zmieniali się dozorcy. To nie mógł być przypadek, ale po akcji gaśniczej nie zachowały się żadne ślady podpalenia, a nikogo nie złapaliśmy na gorącym uczynku -mówi szef Eko-Utylu.
SYTUACJA WFIRMIE ZANIEPOKOIŁA WŁADZE POWIATU. Zakład ma pozwolenie na zbieranie i przetwarzanie odpadów, w tym niebezpiecznych, wydane 20 grudnia 2005 roku przez Starostwo Powiatowe w Będzinie. Jest ważne przez 10 lat.
POŻARÓW, OBOJĘTNIE Z JAKICH PRZYCZYN, JEST JEDNAK ZBYT DUŻO i jak zapowiadają urzędnicy „trzeba zrobić z tym porządek“.
-Na szczęście nie było tam żadnych toksycznych substancji i nikt nie ucierpiał, bo mogłoby dojść do znacznie większej tragedii. Będziemy się baczniej przyglądać poczynaniom zakładu i kontrolować jego działalność. Także mieszkańcy okolicznych posesji mają już dość ciągłych pożarów, smrodu i zanieczyszczeń – mówi Eugenisz Kubień, kierownik Biura Zarządzania Kryzysowego w będzińskim starostwie. – Dokładnie przeanalizujemy treść wydanego przez nas pozwolenia na działalność firmy i sprawdzimy, czy nie doszło tutaj do zaniedbań i uchybień. Jeśli okaże się, że tak, to sprawa może trafić nawet do prokuratury.
BĘDĄ KONTROLE
Pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska stwierdzili, że pożar pochłonął ok.40 ton surowców wtórnych. Zgodnie z zaleceniami wszystko musi zostać teraz posortowane.
Część zwęglonych materiałów ma trafić do specjalnych firm, które je zneutralizują. Eko-Utyl ma na to czas do 31 maja. Na składowisku powinny też być specjalne kwatery na poszczególne odpady, których brak.
– Na razie nie będziemy stosować kar, ale zobaczymy jak będzie podczas kolejnej kontroli – zapowiada Anna Wrześniak, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Katowicach
Źródło: Dziennik Zachodni z 17 marca 2007 r.
Komentarze (0)