Pieniądze „uratowano” w sortowni przy ulicy Wólczyńskiej w poniedziałek rano.
Jak w ogóle do tego doszło?
– W niedzielę, 19 grudnia skontaktował się z nami mieszkaniec podwarszawskich Ząbek, który poinformował, że jego córka omyłkowo wyrzuciła do śmieci torbę, w której znajdowało się 96 tys. zł. Otrzymał informacje, że odpady trafiły do naszego zakładu. Informował też, że pieniądze przeznaczone były na szczytny cel. Postanowiliśmy pomóc – relacjonuje Karol Wójcik z firmy Byś.
Pracownicy przeszukiwali odpady w hali przyjęć już w niedzielę. I tutaj pierwszy cud lub, jak kto woli, zbieg okoliczności: zasadą jest, że sortownia kończy pracę w sobotę po przetworzeniu wszystkich odpadów. Tym razem jednak kierownik zakładu postanowił pozostawić kilka ton odpadów do poniedziałku rano, by w okresie przedświątecznym nie trzymać pracowników w sobotę zbyt długo w firmie. Gdyby skończyli pracę jak zwykle – torebka z pieniędzmi zapewne zostałaby przetworzona na paliwo alternatywne, czyli po prostu zmielona.
Ponieważ niedzielne poszukiwania nie przyniosły rezultatu, wznowiono je w poniedziałek rano, w asyście rodziny, która była właścicielem zguby. O godz. 7:30 , gdy taśmociąg w kabinie wstępnej segregacji zatrzymał się (choć nie doszło do żadnej awarii), właścicielka wskazała swoją torebkę. W środku znajdowała się pełna kwota 96 tys. zł, które trafiły z powrotem do właściciela.
– W minionych latach zdarzało się, że pracownicy znajdowali portfele z dokumentami, ale – jak dodaje Wójcik – nigdy z pieniędzmi.
Komentarze (0)