Leonardo DiCaprio jako wysłannik ONZ przez trzy dwa lata dokumentował zmiany, jakie zaszły na naszej planecie z powodu ocieplenia klimatu. Odwiedza więc kraje będące w niechlubnej czołówce największych emitentów CO2 – USA, Chiny i Indie.
Dociera też nad przypominające Mordor z „Władcy pierścieni” połacie piasków roponośnych w Kanadzie – tam, gdzie jeszcze niedawno jak okiem sięgnąć rosły lasy. Pokazuje systematycznie podtapiane Miami, ale i ginące wyspy (np. Kiribati na Oceanie Spokojnym), na których rezerwuary wody pitnej zalewane są przez słone wody oceanu. Stąpa po kruchym, bo topniejącym lodzie pośrodku Arktyki.
DiCaprio wskazuje w filmie i punktuje wszystko, co wpływa na globalne ocieplenie – zabijanie ekosystemów, które stabilizowały klimat: oceanów i lasów deszczowych, rosnącą temperaturę, spalanie węgla, ropy naftowej, gazu ziemnego, topnienie lodowców, powodzie i ekstremalne susze.
Aktor odniósł się ostatnio także do mającego zwalczyć problem globalnego ocieplenia porozumienia paryskiego, które wchodzi w życie 4 listopada. – Zmiany na Ziemi dowodzą, że to nie wystarczy. Nie uratujemy naszej planety, jeśli paliwa kopalne nie zostaną w ziemi, tam gdzie ich miejsce. Potrzebujemy przewrotu, wielkiej zmiany – takiej która stworzy nową ogólnoludzką świadomość, dzięki której nasz gatunek przejdzie kolejną ewolucję – powiedział Leonardo DiCaprio.
Komentarze (0)