W jednym ostatnich wydań “New York Times” uznał picie “surowej” wody (ang. raw water) za trend nadchodzącego roku. Faktycznie, jej sprzedaż w Stanach Zjednoczonych mocno wzrosła w ostatnich miesiącach.
Za galon (ok.4 litrów) płaci się nawet 8 dolarów (28 zł). Jedna z firm dystrybucyjnych dziennie sprzedaje kilka tysięcy litrów wraz z rozwojem “Ruchu świadomości wody”. Szczególną popularnością nieuzdatniona woda cieszy się w Kalifornii, w Dolinie Krzemowej.
Nowa moda na “naturę”
Firmy, które sprzedają taką wodę, reklamują ją jako źródło mikroelementów oraz “dobrych bakterii”, twierdząc, że lepiej niż woda z kranu lub butelkowana mineralna “nawilża organizm”. Przy okazji określają wodę wodociągową jako “zatrutą fluorem i lekami”.
Cytowany przez NYT założyciel firmy Live Water, Mukhande Singh, mówi, że woda z kranu to “martwa (…) oczyszczona woda z toalety z dodatkiem pigułek antykoncepcyjnych”. Woda, którą sprzedaje, jak twierdzi, nabiera wartości z czasem (ważna jest w okresie miesiąca księżycowego), dzięki temu, że nie jest uzdatniana.
Ruch przeciwników uzdatnianej wody, podobnie jak ruch antyszczepionkowy, ma zwolenników zarówno z lewej, jak jak i prawej strony sceny politycznej.
Lekarze protestują
Amerykańskie przepisy (Food and Drug Administration) nie określają sposobów uzdatniania wody, precyzują jednak dopuszczalną zawartość związków chemicznych. Dlatego inspektorzy federalni i stanowi kontrolują rozlewnie wody dopiero przy produkcji.
Jednak specjaliści przestrzegają przed rozprzestrzeniającą się modą na “surową wodę”. Podkreślają, że picie wody, która nie przechodzi żadnej kontroli może być nawet zagrożeniem dla życia. Dr. Donald Hensrud, szef Mayo Clinic in Rochester w stanie Minnesota, podaje, że mogą w niej występować bakterie E. coli, wirusy, pasożyty i substancje kancerogenne.
Tego samego zdania jest Grzegorz Podolski, starszy technolog ds. produkcji wody z poznańskiego Aquanetu. Jego zdaniem największe zagrożenie w niekontrolowanych ujęciach stanowi mikrobiologiczny skład wody. Jeśli w wodzie znajdują się bakterie, mogą wywołać nawet epidemie. Związki chemiczne w niej obecne nie wywołują tak szybkiej reakcji. Jednak w stacjach uzdatniania wody, gdzie woda poddawana jest wielofazowej kontroli, nie ma takiego ryzyka.
Specjalista podaje też przykład z poznańskiego podwórka. – Nad jeziorem Malta jest źródełko, z którego mimo zakazu Sanepidu ludzie masowo pobierają wodę. Tymczasem wg naszych badań w okresach deszczowych i po nich nie nadaje się ona absolutnie do spożycia ze względu na ilość bakterii spłukiwanych do gruntu – przestrzega Grzegorz Podolski.
Źródło: NYTimes
Roksana
Komentarz #9036 dodany 2018-01-08 13:30:11
Ja podziękuję za taką wodę, a potem biegunka i grom wie co jeszcze. Wolę pić cisowiankę niż jakieś wynalazki.. za modą podążać nie muszę