Nie pomagają ogromne kary finansowe dla porzucających śmieci na Mount Everest wspinaczy. Problem narasta, a próby sprzątania góry w czasie, gdy przebywają na niej himalaiści, okazały się niewystarczające. Akcja będzie niezwykle trudna, bo tylko w tzw. strefie śmierci wciąż zalega 55 ton śmieci. Sytuacja najgorzej wygląda w obozie II.
Do tej pory nie pomagały restrykcyjne kary dla uczestników wypraw wchodzących na szczyt od nepalskiej strony, którzy otrzymują gigantyczne worki na śmieci, a utrata każdego kilograma z wyposażenia obarczona jest studolarową karą płaconą po powrocie.
Po chińskiej stronie otwarto specjalne stacje do sortowania, recyklingu i niszczenia odpadów – najczęściej plastikowych opakowań, puszek, ale także sprzętu kuchennego, namiotów i zbiorników na tlen. To również nie wystarczyło, więc Chiny zdecydowały o ograniczeniu liczby wspinaczy o 1/3, a w ramach sprzątania szczyt zostanie częściowo zamknięty od północnej strony.
Ograniczenia wprowadzone zostaną też od strony Tybetu. Sezon wspinaczkowy będzie trwał tylko wiosną (w pozostałe pory roku ta strona zostanie zamknięta), a łączna liczba atakujących szczyt od tej strony zostanie zredukowana do 300.
Z roku na rok na Mount Evereście rosła liczba wspinaczy. Dziś góra i jej okolice nazywane są “najwyższym wysypiskiem śmieci”. Problem staje się jeszcze bardziej widoczny, ponieważ ocieplenie klimatu i topniejący śnieg odsłaniają odpady, które na szczycie leżały od 65 lat. Do tej pory z góry zniesiono ok. 25 ton śmieci i ponad 15 ton odpadów pochodzenia ludzkiego.
W trakcie akcji oczyszczania Mount Everestu zniesione zostaną również ciała himalaistów, którzy zginęli powyżej 8 tys. metrów. Tylko w 2017 r. w drodze na szczyt zginęło sześć osób.
Źródło: nauka.rocks
Komentarze (0)