Za 42 mln dol. Amerykanie wybudowali elektrociepłownię gazową zasilającą Specjalną Strefę Ekonomiczną w Starachowicach i dwa osiedla. CAT kupił w tym celu spółki EC i PEC. Pierwsza upadła wiosną, druga w sierpniu.
Jednak, jak pisze „Gazeta Wyborcza”, we wrześniu 2004 roku, gdy w Starachowicach odbywał się próbny rozruch, ówczesny prezes URE zmienił reguły gry. Wydał komunikat dotyczący tzw. producentów energii skojarzonej, czyli równocześnie ciepła i prądu. ZEORK stracił prawo do rekompensat. I zaczął płacić starachowickiej elektrociepłowni znacznie mniej za prąd. W konsekwencji od początku amerykański biznes przynosił straty. W ciągu 11 miesięcy osiągnęły one taki poziom, że kotły gazowe trzeba było wyłączyć i przerzucić się na węgiel.
Sprawa oparła się o sąd arbitrażowy, który w październiku 2007 r. przyznał rację ZEORK i uznał, że obie spółki Amerykanów – EC i PEC – są mu winne 7 mln zł. Zarządy obu spółek wystąpiły o upadłość.
Jak czytamy w „Gazecie Wyborczej”, w międzyczasie przepisy znowu się zmieniły. Dzisiaj producenci droższego, ale ekologicznego prądu otrzymują swego rodzaju premię od skarbu państwa, tzw. świadectwa pochodzenia, które mogą sprzedawać na giełdzie energetycznej. – Dzisiaj taki biznes by się opłacił – mówi jeden z menedżerów znających problemy EC.
Barbara Seweryn-Gąska, syndyk masy upadłościowej obu spółek, do poniedziałku czeka na oferty dzierżawy majątku. Potem planuje jego sprzedaż. A CAT szuka rynków poza Europą Środkowo-Wschodnią.
źródło: Gazeta Wyborcza
Komentarze (0)