Dwukilometrowa rewolucja
Dość powiedzieć, że popularna DTŚ-ka jest realizowana ze środków samorządów lokalnych, wojewódzkiego, z budżetu państwa oraz z pieniędzy pozyskiwanych z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Ta wielość źródeł nie może nikogo dziwić, gdyż koszty przedsięwzięcia są na nasze warunki wręcz niebotyczne i tylko na ostatni „śródmiejski” odcinek będzie potrzebne aż 380 milionów złotych.
Nasuwa się pytanie, czy w dobie osłabionej kondycji finansów publicznych tak ogromny projekt jest w pełni uzasadniony? Otóż tak, gdyż miasta należy traktować w dużej mierze jako przedsiębiorstwa, które chcąc się utrzymać na coraz bardziej wymagającym rynku – nie mogą zwlekać z niezbędnymi inwestycjami rozwojowymi. Dziś firma, która jest pozbawiona elementarnych środków łączności, skazana jest na szybką zagładę. Podobnie miasta już dziś mogą zapomnieć o dalszym rozwoju bez dobrej, nowoczesnej komunikacji drogowej, bez pobliskiego lotniska, czy przepustowego węzła kolejowego.
Dlatego aglomeracja katowicka odważnie inwestuje w DTŚ, spełniającą równocześnie funkcję obwodnicy dla całej trzymilionowej metropolii oraz kręgosłupa dla komunikacji lokalnej w poszczególnych miastach. Stawką w tym przedsięwzięciu jest nie tylko odblokowanie ulic oraz, w konsekwencji, pozytywny skutek ekologiczny, w postaci znacznego zmniejszenia stężenia spalin samochodowych w atmosferze, ale co równie ważne, stworzenie zachęty dla inwestorów, którzy będą w „średnicówce” dostrzegać poważne źródło kapitałotwórcze.
Nic zatem niezwykłego, że samorząd Katowic uznał DTŚ-kę za najważniejszy punkt polityki miasta w perspektywie najbliższych kilkunastu lat i ów priorytet znajduje potwierdzenie w decyzjach budżetowych. Zarząd miasta ma w ten sposób możliwość kumulacji wydatków drogowo-komunikacyjnych, a ponadto daje gwarancje na sprawną i terminową realizację inwestycji, nawet w momentach przejściowych perturbacji z dopływem poszczególnych transz z głównych źródeł finansowania.
Ukoronowaniem zaangażowania samorządu w ten projekt będzie kompletna przebudowa głównego węzła komunikacyjnego w centrum miasta, w postaci modernizacji katowickiego Ronda. Prezentowana ostatnio publicznie wizualizacja tego fragmentu DTŚ-ki zrobiła na wszystkich ogromne wrażenie. Na odcinku 2,3 km powstanie ultranowoczesny tunel podziemny dla komunikacji tranzytowej, zaś nad główną osią jezdną przerzucone zostaną futurystyczne kładki pieszo-rowerowe. Całość uzupełni interesująca architektonicznie półkopuła, zwieńczająca przebudowane kompletnie Rondo, doskonale harmonizująca z bryłą słynnego „Spodka”. Ta śmiała wizja zostanie zrealizowana zaledwie w dwa lata. A to oznacza, że Katowice już wkrótce staną się innym miastem i zbliżą się pod każdym względem do standardów europejskich.
Większość polskich miast stoi przed koniecznością kompletnej przebudowy ich przestarzałych układów komunikacyjnych. Katowice są w tym szczęśliwym położeniu, że ten kosztowny proces zapoczątkowały już kilka lat temu. Dziś powoli wyłaniają się korzyści, wynikające ze śmiałych decyzji podjętych całkiem niedawno. Do pełni szczęścia pozostały jeszcze tylko dwa kilometry komunikacyjnej rewolucji, choć wszystko wskazuje na to, że w 2005 r. wszystkie prace zostaną już zakończone. A wtedy – jakby to określił każdy biznesmen – Katowice będą o kilka kroków przed konkurencją. I nie mam tu bynajmniej na myśli polskich miast, których interes jest jak najbardziej wspólny, ale tych setek aglomeracji, położonych w kilkunastu krajach Europy, aspirujących do Unii. Moje już bogate samorządowe doświadczenie podpowiada mi, że ta gra jest warta poniesionego ryzyka.
Piotr Uszok, prezes Związku Miast Polskich, prezydent Katowic