W moim ostatnim tekście proponowałem utworzenie centralnego regulatora dla branży wodociągowej. Dzisiaj będę kontynuował ten temat. Z góry przepraszam wszystkich tych, których to kompletnie nie interesuje, ale mimo wszystko uważam, że jest to temat bardzo dla branży istotny. Choć pewnie nie tylko dla branży. A więc pójdźmy dalej.
Pierwsze pytanie nasuwa się samo. Dlaczego centralny regulator? Przecież cieszymy się mniej lub bardziej udaną reformą samorządową, a tu znowu pomysł na centralizację. Odpowiedź jest dość prosta. Aby nie dochodziło do złego zarządzania firmami wodociągowymi. Aby z jednej strony ochronić klientów firm lokalnie monopolistycznych, z drugiej zaś, aby silnie prospołeczna polityka lokalnych władz, mająca swe odbicie w utrzymywaniu sztucznie niskich taryf, nie doprowadzała do dekapitalizacji majątku. Jest to problem odpolitycznienia taryf. Odpolitycznienia lokalnego, z przeniesieniem tego problemu na poziom kraju. Nie oznacza to, że problem zniknie – nie zniknie, lecz nie będzie mógł wprost stanowić elementu walki politycznej. Tu chciałbym się zatrzymać nad jednym ze znanych mi przykładów rozmontowywania firmy wodociągowej przez lokalny układ polityczny. Otóż jest sobie miasto w Polsce, całkiem duże, któremu przewodzi prezydent. Jednym z jego haseł wyborczych (o ile wiem, było to główne hasło) był zupełny brak zgody na podwyżki taryf. I tak trwa to do dziś. Są zobowiązania umowne wobec poważnych instytucji i banków, są merytoryczne argumenty, s...