Z kronikarskiej jedynie powinności czuję się zobowiązany odnotować doniesienie, iż w miesiącu czerwcu Anno Domini 2007 objawił się szatan. Nie jeden wszakże, objawili się też “inni szatani”. Fakt ów obwieszczono licznie zgromadzonym w Radomiu mężom prawym a sprawiedliwym nad powszechną pomyślnością we władzach samorządowych się zatrudniającym. Mężowie owi podobną obserwację poczynić musieli, gdyż obwieszczenie gromkimi, na znak zgody, oklaskami przyjęli.
Jako że nie wiadomo dokładnie, gdzie Lucyfer stolicę swoją posiada, trudno jest wskazać miejsce, z którego “inni szatani” tajnymi kierowani rozkazami ruszyli tłumnie, by kraj nasz cichy i spokojny oraz cnót wszelkich pełen, a piekło porażający swym rozwojem i potęgą do zguby wiecznej przywieść.
Szatan, jak to od wieków – dzięki dziełu Heinricha Krömera i Jakoba Sprengera w 1486 r. drukiem wydanemu, a zatytułowanemu “Młot na czarownice” – wiemy, szczególne ma do kobiet upodobanie. Kobieta bowiem, jako istota nieczysta oraz mniejszych od mężczyzny wiary i rozumu, a także na niegodne pokusy bardziej podatna, chętnie szatana do siebie przyjmuje, stając się jego posłanniczką i narzędziem, a rozkazy posłusznie wykonując, szkodzi całemu ludzkiemu rodzajowi. Kiedy zaś szatanów jest wielu, opanowują oni wiele kobiet i dzieło szatańskie rozszerza się z prędkością zatrważającą każdego pobożnego i bogobojnego chrześcijanina, zarażając coraz to nowe obszary i szkody wielkie przynosząc. Wiedzą o tym dokładnie ci wszyscy, którym porządek i hierarchia raz na zawsze ustanowione, a od sił najwyższych (w wyborach) dane, bliskie są.
Szatan z przyrodzenia czarnym będąc, a w rogi i ogon uposażony – postacie różne przyjmuje. A to węża, a to kozła, choć i innymi postaciami nie gardzi. Czarnym zaś, jako powiedziano, będąc, do bieli szczególne ma upodobanie. Stąd i pielęgniarki nieszczęsne, a w szaty białe przyodziane, zarazą swoją dotknąwszy, do buntu wszetecznego przywiódł, którego to zatruty przykład na innych maluczkich pokornie i cierpliwie nad posługą społeczną się trudniących przejść może. Wszeteczność zaś piekielna sprawiła, iż owe wysłanniczki diabelskie, czarownicami zwane, nie przy pełni księżyca na Łysej Górze, nie 30 kwietnia, jako tradycja nakazuje, a w czerwcu w Warszawie, w dzień biały, despekt władzy jawnie ukazując, sabat swój urządziły. I to wtedy, gdy ważyły się losy świata, co staraniom władzy skutecznie przeszkadzało.
Na nic ukazywanie im grzechu, który – na władzę swą powstając – jawnie okazują. Na nic tłumaczenia, iż władza wszak tylko dobro wspólne, szczęśliwość i sprawiedliwość powszechną ma na celu i bezustannie nad wprowadzeniem onych się trudzi. Zaślepione w swym posłuszeństwie sile nieczystej białogłowy nadal w grzechu trwające, za nic odczyniania wszelkie mają.
Walka zaś z szatanem trudna i żmudna jest, jak o tym świadectwa historyczne z dawnych wieków dosadnie zaświadczają. Żadna z dotkniętych przez niego kobiet przyznać się do obcowania z nim nie chce. Na nic spławianie, na nic łamanie kołem, na nic żywym ogniem palenie, a i odczynianie nie pomaga. Nawet jak się taka przyzna, dowodu być nie może, bo szatan chytry jest i tajemnicy swej pilnie strzeże. Jeszcze ani razu służki swej z opresji nie wyzwolił, by dowodu nie dawać. To jednak tym bardziej utwierdza nas w przekonaniu o istnieniu owej siły piekielnej. Brak bowiem dowodu zasadnie przekonuje, iż ukryty bądź zniszczony został.
Aby do wzorów sprawdzonych przez wielkich przodków naszych walki z szatanem nie wracać, rząd ustąpić musiał na wieczną owych białogłów hańbę. Pilnie jednak przy tym bacząc, gdzie też, w której stolicy, źródło owej zarazy diabelskiej być może, by w przyszłości wpływowi jej zgubnemu zapobiec i egzorcyzmy zawczasu rozpocząć, a i potęgę swą w tej mierze światu ukazać.

Wojciech Sz. Kaczmarek

Tytuł od redakcji