Numer majowy jak zwykle jest „najgrubszym” w roku. Mało kto pamięta, że jest to egzemplarz urodzinowy. Ten pierwszy pojawił się na targach w 2003 r. Łatwo obliczyć, że mija właśnie pięć lat redakcyjnych starań o informacje, artykuły i czytelników.

Bydgoskie Targi o uczestników nie muszą dziś zabiegać, choć wystawcy i zwiedzający narzekają na kłopoty z infrastrukturą „wokół pawilonów”. Targi stały się ważnym miejscem spotkań nieformalnych, podtrzymywania kontaktów, zbierania informacji, lecz nie tyle o samych urządzeniach, bo te można dziś pozyskać bezpośrednio od producenta i za pomocą Internetu, ale o specyfice otoczenia, w którym są produkowane i stosowane. Nie jest dziś bez znaczenia wiedza o szczegółach dotyczących problemów pojawiających się w produkcji lub przy okazji realizacji inwestycji oraz o sposobach ich rozwiązywania. W marketingu ważna jest znajomość ludzi, którzy te problemy rozwiązują. Stąd, mimo organizacyjnych kłopotów, impreza taka jak w Bydgoszczy jest i będzie potrzebna. Mało tego, moim zdaniem istnieje sens organizowania innej, podobnej, choćby dlatego, że konkurencja może zdecydowanie poprawić jakość obecnych i nowych targów, które mają odbyć się jesienią w Kielcach. Konkurencja podniesie poziom usług targowych, szczególnie tych, które wiążą się z infrastrukturą.

W majowym numerze ponownie pojawiają się artykuły dotyczące problematyki wód opadowych. Jest pewne, że za wodę i ścieki będziemy płacić więcej. Wtedy też ekonomicznie zasadne może okazać się korzystanie z wód deszczowych w celach gospodarczych – do podlewania zieleni, a także spłukiwania ustępów. Jest to szansa na małą demonopolizację rynku usług wodociągowo-kanalizacyjnych. Jednak w aktualnych uwarunkowaniach prawnych zmniejszanie ilości usług realizowanych przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne nie będzie oznaczało istotnego zmniejszanie ich kosztów, a tym samym opłat ponoszonych przez klientów. Ponadto, jeżeli gmina nadal będzie regulatorem, a także w właścicielem przedsiębiorstw zajmujących się odprowadzaniem wód deszczowych, to postara się o obciążenie kosztami odprowadzania wód deszczowych innych klientów swoich przedsiębiorstw. Od lat już to robi, szczególnie w odniesieniu do kosztów kanalizacji ogólnospławnej i infrastruktury potrzebnej do dostarczania wody na cele przeciwpożarowe.

Wszystkich, ale zwłaszcza tych, którzy korzystają z naszego czasopisma, prowadząc zajęcia dydaktyczne, zachęcam do zapoznania się z zagadnieniami, które były tematem dyskusji, dotyczącej siatek godzin i standardów odnoszących się do treści programowych, przedmiotów związanych z zaopatrzeniem w wodę i odprowadzaniem ścieków, na kilku polskich uczelniach technicznych. W dyskusji tej swoje uwagi do programów zgłaszali nie tylko dydaktycy, ale również inżynierowie praktycy. Było to pierwsze od lat spotkanie, podczas którego tak liczne grono dyskutowało o tym, co i w jakim zakresie winno być przedmiotem treści wykładanych na uczelniach. Okazało się przy okazji, że wiedza nauczycieli akademickich, o tym, kto, w jakim trybie przygotował obowiązujące od niedawna standardy, kto uczestniczył w dyskusjach na ich temat, jakie były koncepcje i jakie zgłaszano do nich uwagi, była znikoma.

Henryk Bylka, sekretarz Komitetu Naukowego