Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że kanon prawa pochodzi od Rzymian. Lepsze jest wrogiem dobrego, zatem mając na uwadze dotychczasowe mizerne próby odejścia od kanonu prawa rzymskiego, należy przestrzec: „nie idźcie tą drogą!”.
Rzecz w tym, że to, co wydaje się być tragedią, często uzyskuje wymiar komedii. I dlatego rodzimą wersję filozofii (raczej fizjologii!) legislacji nazywam legislacją „po kurpiowsku”.
Smażenie farmazonów
Oto niektóre jej wcielenia. Nikt się np. nie wstydzi stwierdzać, że wiele ustaw powstaje w celach edukacyjnych (np. „usuwanie barier psychologicznych” we współpracy władzy publicznej z inwestorami prywatnymi). Psychologia stosunków międzyludzkich jest bardzo ważnym elementem ładu gospodarczego (w kryzysie okazuje się, że istotne są zaufanie i optymizm konsumencki). Ale „prawo nie poucza, tylko nakazuje” – prawi sentencja rzymska. Jest w tym głęboka myśl. Prawo nie może być częścią ogółu znaków (pisma) danej społeczności. Ma być – w założeniu – wydzieloną częścią narracji, która zawiera najostrzejsze (niepodlegające subiektywnej interpretacji) nakazy i zakazy (i, oczywiście, środki egzekucji). Prawo bowiem musi się czymś różnić od poradnika psychoanalityka, który poradzi, jak uzyskać równowagę duchową, czy socjologa, który na...