Dziś do śmiechu!
Dawno, dawno temu Wiesław Górnicki w książce „Wielki świat” zebrał trzy najśmieszniejsze nazwy z czasów PRL-u. Były to, bez szeregowania pod względem śmieszności: demokracja socjalistyczna, radziecki parlamentarzysta i trabant limuzyna. Dla mnie najzabawniejsze było to drugie! Ale wszystkie trzy są unikalne, a ich użycie zawsze wywoływało co najmniej uśmieszek na twarzy.
A co dzisiaj może spowodować paroksyzm śmiechu w naszej recyklingowej rzeczywistości? Oto moje sugestie.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to „dowód potwierdzenia recyklingu”. Obecnie to swoisty żart środowiskowy. Nikt zresztą tej nazwy, poza oficjalnymi prezentacjami lub pismami, nie używa. Od początku preferowano akronim DPR, choć były też nieśmiałe próby stosowania skrótowca DuPeRel. Ale było to określenie zbyt długie i nieco wulgarne. Dlatego chyba najczęściej obecnie używaną formą jest krótkie i treściwe „kwit”. Nazwa ta dobrze oddaje stosunek osoby jej używającej do przedmiotu sprawy. Nikt nie zaprząta sobie głowy jakimś tam recyklingiem ani nie traktuje go poważnie! To „kwit” stał się kwintesencją obecnego systemu odzysku w Polsce. Wszyscy, którzy zetknęli się z „kwitami”, dobrze zdają sobie sprawę z tego, z czym mają do czynienia. Nikomu nie przeszkadza fakt, że tak pieszczotliwie nazwany dokument w większości wypadków niczego nie potwierdza. Każdy, kto...