Historia doprowadzenia do obecnego stanu zagrożenia Rzeczpospolitej unijnymi sankcjami finansowymi za niewykonanie podpisanych zobowiązań w zakresie standardów gospodarki odpadami komunalnymi – co przy tak znacznym deficycie budżetowym i stopniu zadłużenia będzie bolesnym ciosem – "zasługuje" na to, aby opinia publiczna dowiedziała się jak niechęć do przeprowadzania trudnych ale koniecznych reform systemowych, pogrąża nas coraz głębiej w dystansie jaki dzieli nas do standardów Wspólnoty.
Najbardziej charakterystyczne jest to, że w listopadzie 2002 roku – miesiąc po przyjęciu przez Radę Ministrów Krajowego Planu GO (1,5 roku przed pełną unijną akcesją) – posłowie odrzucili przedłożenie rządowe zawierające pakiet zmian do ustaw okołoodpadowych – pakiet zmierzający do wprowadzenia europejskiego kształtu organizacyjno-logistycznego w tej dziedzinie gospodarki municypalnej. Stało się tak mimo teoretycznej większości sejmowej (rządowej)! Obserwatorzy tamtych wydarzeń twierdzą, że stopień lobbingu firm zainteresowanych utrzymaniem "polnische Wirtschaft" w gospodarce odpadami komunalnymi – przybrał niespotykane rozmiary.
Na przykład już wtedy krytykom takiego stanu rzeczy – Pan M. Dąbrowski z PIGO – odpowiadał: dajmy czas na zafunkcjonowanie ustalonym przepisom. Minęły cztery lata w czasie których zamiast reform jeszcze bardziej pogłębiono w 2005 roku chaos – który owocuje katastrofalnymi wynikami wykonania założeń I-szego KPGO.
Jest wiele dziedzin ochrony środowiska w których istnieją zagrożenia w postaci ewentualnych unijnych sankcji finansowych za niewypełnienie zobowiązań (czyli nie przestrzeganie prawa unijnego – ale tragiczny stan gospodarki odpadami komunalnymi to nie tylko wynik braku dostatecznych środków finansowych – ale przede wszystkim braku reform systemowych w tej dziedzinie.
Moja kilkuletnia batalia w tych sprawach polega na tym aby właśnie nie doprowadzić do tego aby sprawy "śmieciowe" wtargnęły na pierwsze strony gazet z powodu bolesnych skutków dla budżetu i prestiżu Rzeczpospolitej. Mimo tego, że dziennikarze lubią pisać na pierwszych stronach – ciągle mam nadzieję, że nie jest to ich głównym celem. Przykład Rospudy świadczy o tym, że skutki ewentualnych błędów i zaniechań – ujawniają się nawet po kilku latach od ich zaistnienia.
Wiem, że w Unii Metropolii Polskich zdania są podzielone w zakresie istoty systemu gospodarki odpadami komunalnymi – istnieje lobby, które niepomne na doświadczenia unijne sądzi, że „niewidzialna ręka rynku” w ciągu jednego pokolenia ureguluje te sprawy.
Można by przystać na taki eksperyment gdyby nie terminy zobowiązań unijnych i unijna praktyka dofinansowania inwestycji infrastrukturalnych pod warunkiem, że są to inwestycje, gdzie głównym podmiotem inwestorskim jest administracja publiczna. Mimo przekonywania, że niezbędna jest implementacja unijnych rozwiązań prawno-organizacyjnych do polskiego systemu gospodarki odpadami komunalnymi – niektórzy prezydenci wielkich miast nawet nie chcą na ten temat dyskusji twierdząc, że nie będą korzystać z doświadczeń „socjalistycznej Europy”!
W 2005 r. nikły opór samorządowców w pracach legislacyjnych, które doprowadziły do spotęgowania chaosu – został pokonany zapisem, że "wewnętrzne polskie" sankcje finansowe – na przykład za brak poziomów odzysku bioodpadów, mają w 2010 r. dotykać przedsiębiorców.
Nie chcieli lub nie zdawali sobie sprawy, że ten fikcyjny zapis nie uchroni Polski przed sankcjami i skandalem europejskim z faktu, że Polacy to nawet sprzątania nie umieją sobie zorganizować. Ich brak protestu z tytułu nie przeprowadzenia „europejskich” reform okrzyknięto: "kompromisem”. Po 1,5 roku czasu wiemy, że znowu „mamy problem” i stracony czas.
Niniejszy list ma na celu poinformowanie o przyczynach i potencjalnych skutkach braku reform – dziennikarzy, osoby o znaczeniu publicznym z różnych kręgów oraz instytucje – których kompetencje dotykają zagadnień gospodarki odpadami komunalnymi i ewentualnego procesu naprawczego w tej dziedzinie.
Zdzisław Smolak
Eko-Obywatel z Dolnego Śląska
[email protected]
Komentarze (0)