Tegoroczna publikacja raportu GIOŚ, dotycząca rynku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego w Polsce w 2011 r., przeszła bez echa.
To efekt wieloletnich zastrzeżeń dotyczących rzetelności przedstawianych danych, zawartości merytorycznej czy wreszcie trafności wniosków końcowych. Dlatego też nie dziwi milczenie środowiska na temat tego dokumentu. Należałoby jednak zastanowić się, czy w tym roku nie ma w raporcie treści, które wymagałyby rzetelniejszego wytłumaczenia? Na pewno m.in. zaliczają się do nich następujące treści: pomimo zahamowania wzrostu gospodarczego w Europie, ilość wprowadzanego sprzętu elektrycznego i elektronicznego zwiększyła się o 5%, z każdym rokiem rośnie też masa sprzętu zebranego i przetworzonego, co z pewnością jest zjawiskiem pozytywnym. Ponadto, czy wzmożone kontrole są efektem dociekliwości, czy wynikają z chęci poprawiania statystyk?

Retoryczne pytania?
Lektura raportu nieuchronnie prowadzi czytelnika do zadania sobie pytania: czy jest to kompleksowa ocena systemu (sic!) zbierania i przetwarzania zużytego sprzętu elektrycznego oraz elektronicznego w Polsce? A może to raczej kolejna, niestety nieudolna, próba zamaskowania porażki w realizacji obowiązków wynikających z unijnej dyrektywy, a nawet poszukiwanie alibi dla własnej bezradności i braku wizji zmian?
Znowu okazuje się, że Polska nie osiągnęła poziomu zbierania w wysokości magicznych 4 kg na osobę. W raporcie, dla celów statystycznych, dopuszczono się manipulacji, polegającej na zaniżeniu liczby mieszkańców, pomimo dostępności danych z ostatniego spisu powszechnego ludności w kraju z marca 2011 r. Również podsumowanie przedstawione przez Małgorzatę Tomczak („Recykling” 9/2012) potwierdza niewielką wartość merytoryczną raportu, w większości poświęconego danym statystycznym, które i tak, jak stwierdza autorka w zakończeniu, są niepełne.
Chciałbym podkreślić, że w opinii środowiska publikacja ta jest jedynym źródłem informacji o procesach zbierania i przetwarzania zużytego sprzętu. Autorzy, mający świadomość wieloletnich dyskusji na temat skali patologii, nie zawarli w raporcie ani diagnozy tych zjawisk, ani też propozycji rozwiązań. Dokument ten powstaje w Departamencie Kontroli Rynku, a więc tworzony jest przez osoby najbardziej kompetentne. Dlatego też nie można oprzeć się chęci zadania pytań, które, niestety, póki co pozostają bez odpowiedzi:
• jeżeli nie osiągnięto 4 kg na osobę to jaka była wartość opłat produktowych i kto je poniósł?
• jaki jest poziom technologiczny zakładów przetwarzania i co zmieniło się w ciągu ostatnich lat?
• jaki był poziom/masa unieszkodliwienia szkodliwych substancji (freon, luminofor)?
• jaki jest poziom standaryzacji procesów zbierania i przetwarzania?
• jaka była struktura i masa frakcji powstałych w wyniku odzysku w procesie przetwarzania zużytego sprzętu?
• jakie są poziomy zebrania i przetwarzania zużytego sprzętu przez poszczególne organizacje odzysku?
• jakie są zdolności przetwórcze tych zakładów przetwarzania, które podpisały umowy z organizacjami odzysku i wprowadzającymi sprzęt?
• jakie są praktyczne efekty przeprowadzanych kontroli?
• jak wygląda realizacja obowiązków edukacyjnych i jak ta edukacja zmienia świadomość Polaków?
• jakie są efekty zbierania zużytego sprzętu z poszczególnych kanałów jego pozyskiwania?
To tylko mała część informacji, które powinny być dostępne w raporcie. Wyłącznie pełna jawność i przejrzystość procesów może zmienić na lepsze obecną, patologiczną sytuację rynku zużytego sprzętu.

Nadwyżki czy fałszerstwa?
Zupełnie odrębnego potraktowania wymagają wnioski wyciągnięte z zawartych w raporcie danych, pokazujących przewagę masy przetworzonej nad masą zebraną. Według autorki, wynika to z braków w sprawozdawczości. Jednak wskazywana nadwyżka absolutnie nie jest efektem błędów lub braków w raportach, lecz stanowi skutek masowych fałszerstw dokumentacji przekazywanej przez zakłady przetwarzania. Nigdy jeszcze raport GIOŚ nie pokazywał tak dobitnie procederu nazywanego „handlem kwitami”. To przecież dokumentacja przygotowywana przez zakłady przetwarzania jest podstawą do rozliczenia obowiązków. Jak można przetworzyć zużyty sprzęt, którego nikt nigdy nie zebrał? To główne pytanie kierowane do autorki. To nie jest drobna pomyłka, wynikająca z braków raportowania. To niezbity dowód na istnienie „kwitów”.
Podsumowanie raportu, zawierające stwierdzenie: „gdyby sprawozdania o masie zebranego i przekazanego do prowadzącego zakład przetwarzania zużytego sprzętu były sporządzane wyłącznie przez zakłady przetwarzania, to opierając się na danych z tych sprawozdań, wydaje się, że osiągnięty poziom zbierania przekroczyłyby poziom wymagany dyrektywą WEEE, czyli 4 kg na mieszkańca” jest nie tylko przyzwoleniem na fikcyjne działania, ale wręcz zachęcaniem do wprowadzenia mechanizmów, których jedynym celem będzie osiągnięcie w statystykach owych 4 kg na osobę. To chyba wystarczający sygnał, aby bardzo poważnie zastanowić się nad koniecznością wprowadzenia regulacji antytrustowych w nowej ustawie o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym.