Od redaktora
Warszawę i Poznań wiele dzieli. Ale sporo też łączy. Poza autostradą ? także nierozwiązane kwestie wyboru wykonawców mających się zająć odpadami komunalnymi. Bliskie im jest również specyficzne podejście władz samorządowych do tego problemu. Za ogłoszenie przetargu zabrały się w terminie, który gwarantował olbrzymie poślizgi w stosunku do ustawowych wymagań na jego rozstrzygnięcie. W stolicy dokumentacja przetargowa (a w zasadzie jej słabość) stała się przyczynkiem do dymisji zarówno wiceprezydenta odpowiedzialnego za gospodarkę odpadami, jak i szefa Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Jak wyraźnie wskazała w wyroku Krajowa Izba Odwoławcza, zapisy specyfikacji przetargowej preferowały miejską spółkę, kosztem innych oferentów.
Oba miasta, wiedząc, co się szykuje, dzielnie zastosowały system pomostowy, przejściowy ? ze stanu bez przetargu w stan po wyborze wykonawców. Znawcy tematu nie mogą się doszukać w obowiązującym prawie przepisów, które by pozwalały na funkcjonowanie takiego modelu. Ustawodawca w dobrej wierze założył (może zbyt naiwnie), że każda gmina, mając dwa lata na wdrożenie nowego systemu, bezspornie to uczyni. Nic to, że na przeszkodzie stanął brak rozporządzeń wykonawczych, opóźnienia w uchwaleniu wojewódzkich planów gospodarki odpadami czy nowelizacja? znowelizowanej ustawy. Większości gmin przed 1 lipca br. się udało, tym dwu ? połączonym w czerwcu 2012 r. autostradą ? już nie.
Obie aglomeracje łączy też (podobnie jak większość gmin w Polsce) kryterium, jakim się kierują przy wyborze wykonawcy: cena. Jest ono proste, policzalne, porównywalne i jakże bezpieczne, gdyby w urzędzie miał się pojawić prokurator. ?Cena czyni cuda? ? to było niegdyś hasło reklamowe jednej z sieci sklepów obuwniczych, w których klient na własne ryzyko i za własne pieniądze dokonywał wyboru. Cena uczyniła cuda także w Warszawie i Poznaniu. W stolicy wykonawcy zaoferowali ceny za odbiór i zagospodarowanie odpadów niższe prawie o połowę w stosunku do tego, co wyliczyło Miasto. A w Poznaniu zdarzały się sektory, w których różnice były zdecydowanie większe, tzn. można ?zająć się? odpadami za jeszcze mniejsze pieniądze. Od razu rodzi się pytanie, czy to samorząd się pomylił, wyliczając zbyt wysoko wartość zamówienia, czy może oferenci ?przeszarżowali? w pogoni za zleceniem. Słychać jednak głosy, że nad tymi, którzy podjęli się odbioru i zagospodarowania odpadów za zbyt niską stawkę, zawisło widmo bankructwa. Pozostaje mieć nadzieję, że odebrane od mieszkańców odpady nie będą ?utylizowane? w żwirowisku ? jak to pokazano w reportażu TVP w programie ?Po prostu?.
Tomasz Szymkowiak, dyrektor ? redaktor naczelny wydawnictw