Przetrwają tylko nieliczni
W Polsce nie ma warunków, by spełnić wymagane przez unijne prawo poziomy recyklingu. Mało tego – ciągle zmieniające się przepisy, zamiast ułatwiać, utrudniają zadanie samorządom.
Przedstawiona tabela znana jest wszystkim, którzy zawodowo zajmują się gospodarką odpadami. Również coraz więcej samorządowców zaczyna precyzyjnie rozumieć, co oznaczają te liczby i jakie w praktyce będą rodziły skutki dla ich gmin.
Wymagane poziomy recyklingu odpadów komunalnych
Rok |
Poziom [%] |
2020 |
50 |
2025 |
55 |
2030 |
60 |
2035 |
65 |
Jednak coraz częściej pojawia się pytanie: czy tak wyznaczone cele są naprawdę realne do osiągnięcia? Do tej pory, zgodnie z jeszcze obowiązującym w Polsce prawem, należało osiągać poziomy recyklingu tylko z czterech frakcji surowcowych. Pozwalało to gminom na recykling na poziomie 30-40%.
Wskaźniki w gminach spadną
Gdy zmieni się metoda liczenia, osiągane poziomy drastycznie spadną. Jeżeli ze zbieranych odpadów komunalnych recykling był robiony wyłącznie z frakcji surowcowych, których udział nie przekraczał 40%, to faktyczny poziom recyklingu wszystkich wytworzonych odpadów komunalnych spadnie blisko o połowę. We Wrocławiu, który w 2018 r. osiągnął poziomy recyklingu w wysokości 35% – zgodnie z nowymi wzorami – spadłby on do około 19%. Na szczęście, w stolicy Dolnego Śląska funkcjonuje kompostownia odpadów zielonych, która uzyskała certyfikat na wytwarzanie kompostu. Masę wytworzonego kompostu będzie więc można wliczyć do wymaganych poziomów.
Jak powtarzałem od wielu lat, obecnie należy mocno skoncentrować się na bioodpadach. Selektywne zbieranie i recykling bioodpadów jest możliwy bezpośrednio w gminnej gospodarce odpadami. Nie trzeba czekać na prywatne instalacje do recyklingu, które są mocno uzależnione od koniunktury rynkowej. Wszystko w przypadku bioodpadów zależy od operatywności i determinacji gminy. A jest o co się bić, bo bioodpady to ponad 30% wszystkich odpadów komunalnych.
Zalegające wielkogabaryty
Inną frakcją, którą należy się zająć w zorganizowany i przemyślany sposób, są odpady wielkogabarytowe. Zwłaszcza w miastach przeważa ich kontenerowa zbiórka, która sprawia, że odzysk surowców z tak odebranych odpadów jest praktycznie niemożliwy. Zebrane w ten sposób odpady są mocno splątane oraz bardzo zanieczyszczone (przeważnie odpadami budowlanymi) i nie są odzyskiwane. Wyjątki stanowią te przekazywane do „mocno zdesperowanych” instalacji, dla których nie ma znaczenia rachunek ekonomiczny. Wielkogabaryty przeważnie są gromadzone na placu, po zebraniu odpowiedniej ilości poddawane rozdrobnieniu, a następnie oddawane do składowania.
Oprócz utraty wielu cennych i zbywalnych surowców stwarza to wysokie ryzyko pożarowe. Podczas rozdrabniania dochodzi do zagrzania odpadów i przy sprzyjających okolicznościach może dojść do samozapłonu. Tego rodzaju sytuacje można, niestety, często zaobserwować nawet w nowoczesnych instalacjach o uznanej renomie.
Rozwiązaniem tego problemu jest odpowiednia zbiórka odpadów gabarytowych, która powinna być organizowana wyłącznie przez odbiór na samochody bezpośrednio od mieszkańców lub z wcześniej wyznaczonych miejsc gromadzenia. Co ważne, rozładunek w miejscu docelowym powinien być również wykonywany ręcznie, gdyż pozwoli to na selektywne rozdzielenie odpadów według ich charakteru.
Ograniczenia dla samorządów
Większość samorządów, zamiast koncentrować się na zmianach organizacyjnych, które miałyby na celu poprawę jakości odbioru odpadów od mieszkańców oraz zwiększenie poziomów recyklingu, musi borykać się ze stale zmienianymi przepisami odpadowymi. Te nieustannie zwiększają koszty funkcjonowania systemu odpadowego i zagrożenie dla środowiska. Od kiedy Chiny zakazały importu odpadów, obnażony został europejski system recyklingu, a właściwie jego brak. Co z tego, że odpady zostaną selektywnie zebrane i posortowane, gdy nie ma systemu recyklingu, który mógłby zagospodarować cały ten strumień?
W trakcie rozmów z firmami, które mogą być w przyszłości zainteresowane udziałem w przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów we Wrocławiu, słyszymy, że koszt odbioru selektywnie zebranych tworzyw sztucznych w cenie 1,5 tys. zł za tonę (płaci gmina i jest to cena wyższa niż za odpady zmieszane) może być dla nich nieopłacalny, bo nie ma chętnych na surowce.
Zamiast wsparcia dla systemu recyklingu i ułatwień prawnych dla recyklerów mamy rosnące wymagania ppoż., monitoring, zabezpieczenie roszczeń, warunki magazynowania itp. Moja odpowiedź na zadane na początku pytanie: „czy te poziomy są możliwe do osiągnięcia?” brzmi: w Polsce tylko na papierze!
W naszym kraju nie ma obecnie warunków do prawidłowego zagospodarowania odpadów, a ci, którzy pozostaną na placu boju po wdrożeniu wszystkich pomysłów Ministerstwa Środowiska, będą bardzo drodzy i nie będą w stanie zagospodarować wszystkich odpadów.
Andrzej Sobolak
prezes Zarządu Stowarzyszenia „Biorecykling”