Czy instalacje termicznego unieszkodliwiania odpadów, których w Polsce mamy raptem kilka, dostaną od władz zielone światło i zacznie ich przybywać? Udzielenie odpowiedzi na to wracające jak bumerang pytanie jest bardzo trudne, bowiem sytuacja jest obecnie mało klarowna i pełna paradoksów. Z jednej strony inwestycji takich nie chcą wspierać władze Unii Europejskiej, przy czym jednocześnie łamią się, czego przykładem może być przekazanie w tym roku dofinansowania do budowy takiego obiektu w Gdańsku (zastrzyk gotówki w postaci ponad 270 mln zł). Z drugiej strony sceptycznie nastawiony do traktowania odpadów jako paliwa polski rząd nagle ? mniej więcej w połowie 2019 r. ? zmienia front i zapowiada zrobienie porządku z fikcyjnymi instalacjami wpisanymi do wojewódzkich planów gospodarki odpadami, które od lat figurują w nich jedynie na papierze. Tym samym wysyła jasny sygnał, że zwolni się miejsce dla budowy nowych obiektów.

Żeby było jeszcze trudniej, dodajmy do tego relacje na linii samorząd ? mieszkańcy. Stale rosnące koszty zagospodarowania odpadów czy drastyczne skrócenie czasu na magazynowanie łatwopalnej frakcji z trzech lat do roku powodują, że wielu samorządowców bardzo poważnie myśli o budowie na terenie swoich gmin zakładów termicznej przeróbki odpadów. Niekoniecznie wielkich molochów, raczej małych instalacji, zdolnych rozwiązać za jednym zamachem kilka lokalnych problemów ? zlikwidować odpadową ?górkę?, pozyskać tańszą energię lub ciepło czy uniknąć pow...