– Nie tylko Odra tonie w śmieciach. Wszystkie rzeki, lasy, plaże, Bałtyk pełne są jednorazowych opakowań – mówi organizator największej w Polsce akcji sprzątania Odry i jej dorzecza. Co roku każdy mieszkaniec Europy produkuje średnio 180 kg odpadów opakowaniowych (Eurostat 2020) z czego średnio 20–30 proc. to opakowania po napojach. Poza rosnącą konsumpcją i niewielką odpowiedzialnością producentów za opakowania na tak wysoką ilość tego typu odpadów ma wpływ także odejście od opakowań wielokrotnego użytku, które w szczególności w Europie Wschodniej, były powszechnie stosowane jeszcze kilka dekad temu.
Tony odpadów w Bałtyku
– To była już druga międzynarodowa edycja akcji, w której wzięło udział ponad 20 tysięcy wolontariuszek i wolontariuszy z Polski, Czech i Niemiec. Od 28 kwietnia do 7 maja, w ciągu 10 dni usunięto z Odry i jej dopływów ponad 145 ton odpadów, z czego większość stanowiły opakowania jednorazowe – puszki aluminiowe, szklane butelki po piwie i alkoholach oraz butelki plastikowe – dodaje działacz. I ma rację. Jako konsumenci przynosimy ze sklepów ponad 5 mln ton opakowań rocznie.
Według danych Eurostatu do recyklingu w 2020 r. trafiło 55,5 proc. odpadów, czyli nieco ponad połowa z nich. Co się dzieje z resztą? Reszta ląduje na składowiskach, w spalarniach lub w środowisku, w rzekach, w Bałtyku. – 80 proc. zanieczyszczenia Morza Bałtyckiego to odpady trafiające z lądu, które płyną rzekami, przede wszystkim polskimi rzekami. Śmieci w Bałtyku nie ulegają biodegradacji tylko kumulacji, tworząc razem z organiczną materią (obumarłymi sinicami i glonami) pustynie siarkowodorowe, gdzie nie przeżyją żadne organizmy, oprócz bakterii siarkowych – tłumaczy Dominik Dobrowolski.
Polska w jednym szeregu z Rosją
Z zanieczyszczeniem Bałtyku pomagają walczyć systemy kaucyjne. Działają one w prawie wszystkich krajach nadbałtyckich, oprócz Obwodu Kaliningradzkiego i Polski. To zaś przekłada się na zatruwanie naszego morza. – Nasza praca to jednak kropla w morzu – konstatuje Dobrowolski. – Aby dokonała się rzeczywista zmiana, potrzebne są rozwiązania systemowe, na poziomie kraju, i nawet tak potężna akcja i zaangażowanie tysięcy osób nie zmieni zanieczyszczenia państwa i nie wpłynie na zwiększenie poziomów recyklingu – zauważa Filip Piotrowski z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.
System kaucyjny to 90 proc. skuteczności
Tyle bowiem wynosi poziom odzysku materiałów w krajach, które wprowadziły kaucję na opakowania po napojach. Opakowania, które zabijają życie w rzekach i Bałtyku powinny trafiać do recyklingu. a mówimy o niebagatelnej liczbie, bo system eliminuje ze środowiska ok. 200 tys. ton opakowań po napojach rocznie. – Kraje nadbałtyckie od wielu lat to praktykują z powodzeniem. Na przykład w Szwecji 97 proc. opakowań po napojach zamiast na wysypiska czy do rzek wracają do sklepów. Dzięki temu nie tylko Szwecja ma jedno z najczystszych środowisk na świecie, ale i bardzo realne korzyści finansowe – tłumaczy Piotrowski.
Efektywność tego rozwiązania bardzo dobrze ilustrują badania przeprowadzone w Estonii. Policzono tam, że opakowania po napojach przy poboczach dróg przed uruchomieniem systemu kaucyjnego stanowiły 80 proc. wszystkich znajdowanych tam odpadów, a po wprowadzeniu systemu wartość ta spadła do 10 proc. Tak duże zmniejszenie zaśmiecania opakowaniami możliwe było właśnie dzięki systemowi kaucyjnemu.
Zmiana świadomości
– Aby nastąpiła zmiana w gospodarowaniu odpadami musi zajść zmiana świadomości Polaków, a co jeszcze ważniejsze zmiana zachowań. Edukacja, którą zajmuje się Polskie Stowarzyszenie Zero Waste, uczy widzieć w odpadzie surowiec, a nie bezużyteczny śmieć oraz kładzie nacisk na zapobieganie powstawaniu odpadów. Jednym ze sposobów prewencji jest jak najszybsze wprowadzenie systemu kaucyjnego i właściwe sortowanie odpadów – podsumowuje Joanna Kądziołka, prezeska PSZW.
fot. Witold Miklaszewski
Komentarze (0)