Od 20 lat na krajowym rynku wodociągowym trwa spore zamieszanie związane ze stratami wody. W moim odczuciu poziom zrozumienia tematu uniemożliwia znaczące postępy i rozwój gospodarki wod-kan. Co gorsza, prym w zabieraniu głosu na ten temat wiodą osoby prezentujące rewelacyjne urządzenia i kosmiczne technologie. I niestety, jak się wydaje, nie podąża za tym wszystkim głębsza refleksja, a tym bardziej to, co najważniejsze – oszczędności możliwe do wygenerowania.

Ze stratami wody jest podobnie jak z inflacją. Jeżeli rząd, przy współpracy z bankiem narodowym, dodrukowuje pieniądze, inflacja jest chorobą, która żeruje na majątku najbiedniejszych obywateli. 

Czy ją rozumiesz, czy nie – i tak działa w tle. Konsekwentnie i nieubłaganie. I nagle się okazuje, że za swoją wypłatę nie możesz już kupić produktów w tej ilości i jakości jak do tej pory. A na to, na co wydawaliśmy wcześniej np. 4 tys. zł, teraz musimy wydać 5,6 tys. zł. Niestety do tej pory raczej nikt w Polsce nie przyjrzał się aspektowi „banalnych” strat wody, które bezwzględnie generują straty finansowe na poziomie kilku miliardów złotych rocznie na kapitale rzeczowym zakładów wod-kan (głównie sieci wodociągowych). Ja natomiast – specjalnie dla czytelników miesięcznika „Wodociągi-Kanalizacja” – zrobię to, j...