Powodzenie każdej reformy zależy od liczby, siły i znaczenia jej stronników. Dotyczy to także reformy systemu planowania i zagospodarowania przestrzennego. Dobrze by zatem było, gdyby w gronie tych stronników znalazły się samorządy. Czy są? 

Godnym odnotowania – i ubolewania zarazem – jest to, że stanowisko samorządów w tej sprawie ewoluuje od lepszego ku gorszemu: od przychylnego zainteresowania po otwartą krytykę. Wygląda na to, że to nie sama reforma, a sposób jej wprowadzania zraził je do samej idei. Początkowo rozumiały, że system planowania przestrzennego był „chory”. Teraz obawiają się, że lekarstwo będzie gorsze od choroby.

Brak dialogu

„Założeniom trudno odmówić słuszności, ale należy wskazać, że podczas prac legislacyjnych projektodawcy nie wsłuchali się w głosy przedstawicieli korporacji samorządowych, w tym te zgłaszane przez Związek Miast Polskich czy Unię Metropolii Polskich” – grzmi w swoim stanowisku Związek Miast Polskich.

Jego zdaniem, w efekcie ustawa z jednej strony nakłada na gminy nowe zadania, które nie będą możliwe do zrealizowania w narzuconych terminach, z drugiej zaś nie ujmuje w należyty sposób kilku zagadnień, których rozwiązanie jest niezbędne, by można było mówić o kompleksowej reformie systemu pla...