Od 1 stycznia przyszłego roku musimy rozszerzyć zakres selektywnego zbierania odpadów o odzież i tekstylia. Może się okazać, że zbiórka ta, owszem, przeprowadzona zostanie, bo tak nakaże przepis. Ale albo w ogóle nie przyniesie zysku środowiskowego czy ekonomicznego, albo będzie on niewielki.

Oczywiście, ten czarny scenariusz mógłby się nie spełnić. Pisząc powyższe, mam na myśli efekt działania, którego koszty są celowe i ukierunkowane na uzyskanie wymiernej korzyści np. środowiskowej, która jest realna. Na przykład pewien procent tekstyliów zostaje poddany recyklingowi i dzięki temu znacząco ograniczymy zużycie surowców (gdy przywrócimy na rynek część tekstyliów)  i energii (gdy przetworzymy je termicznie). 

Powstaje jednak pytanie, po co mamy zbierać selektywnie odzież i tekstylia, którymi przemysł modowy zalewa cały świat, a my z gorliwością godną wielu innych spraw się temu poddajemy. Czy na pewno selektywna zbiórka to dobry kierunek?

Brak skutecznych technologii

Według danych Komisji Europejskiej, przeciętny obywatel UE każdego roku kupuje ok. 26 kg nowej odzieży i wyrzuca ok. 11-12 kg odpadów tekstylnych1. Obecnie w Unii Europejskiej ok. 22-30% jest zbieranych selektywnie w celu ponownego wykorzystania lub recyklingu, który wynosi ok. 1%. Dlaczego więc wprowadzamy nowy obowiązek? Bo ...