Powódź, która ostatnio tak boleśnie dotknęła południe Polski i kilka innych krajów Europy, skłania samorządy do poszukiwania strategii i działań zmierzających do zapobiegania zagrożeniom powodziowym niejako u ich źródła, co polega m.in. na zatrzymywaniu wody w miejscu jej opadu. Ciekawym przykładem tego rodzaju myślenia i inwestowania są działania spółki Gdańskie Wody.

Projektując naszą gdańską infrastrukturę retencyjną, trzymaliśmy się podziału na trzy poziomy inwestowania – wyjaśnia Ryszard Gajewski, prezes spółki Gdańskie Wody. – Poziom pierwszy to inwestycje projektowane w taki sposób, by zatrzymywać wodę w obrębie nieruchomości. Drugi poziom to system zatrzymywania wody w skali miasta, a trzeci to zarządzanie kryzysowe. Wychodzimy bowiem z założenia, że tylko w ten sposób możemy minimalizować efekty takich zdarzeń, jakie miały miejsce np. w ostatnim czasie na południu Polski. Przede wszystkim chodzi o to, żeby woda w optymalnej ilości pozostawała w miejscu opadu, a dzięki temu, by nie mogła zyskać niszczycielskiej siły, co ma miejsce przy nastawieniu na jak najszybsze odprowadzanie jej z miejsca opadu do sieci, a dalej do mniejszych cieków wodnych i do rzek.

Zmienić inwestycyjne przyzwyczajenia

Prezes Gdańskich Wód, powołując się na tamtejsze doświadc...