Bez wątpienia wejście w życie i implementacja unijnej nowej dyrektywy ściekowej do polskiego prawa krajowego przyniesie szereg zmian, z którymi będzie się musiała zmierzyć branża wodociągowo-kanalizacyjna. 

Osobiście, spoglądając na to uregulowanie, mam mieszane uczucia. Ma ono niewątpliwie swoje zalety. Zaletą jest oczywiście próba nowego podejścia do zasady „zanieczyszczający płaci”, polegająca na obciążaniu producenta potencjalnego zanieczyszczenia już u źródła, co nazywa się „rozszerzoną odpowiedzialnością producenta”. Podoba mi się takie podejście, bo niby dlaczego wszyscy mamy płacić w rachunku za ścieki za usuwanie zanieczyszczeń takich jak choćby sól służąca w akcji zimowej. O zanieczyszczaniu rzek wodą kopalnianą już nie wspomnę, ale tego nowa dyrektywa chyba nie obejmuje.

Producenci i lista zanieczyszczeń

Problemem, który może się pojawić, jest zarówno identyfikacja właściwych producentów, jak i lista zanieczyszczeń, za które takie opłaty będą obowiązywały. Mimo wszystko uważam ten pomysł za krok w dobrą stronę. Takim krokiem są też odpowiednie vacatio legis na osiągnięte w dyrektywie cele. Pozostaje pytanie, czy cele te nie są nazbyt ambitne, jeśli chodzi o terminy ich osiągnięcia, ale przyjmijmy to z dobrodziejstwem inwentarza.

Zdziwił mnie natomiast za...