I tak, niepostrzeżenie dla nas wszystkich, powoli wchodzimy w rok wyborczy w samorządach. Za chwilę będziemy składać (przynajmniej większość z nas) wnioski taryfowe, które wejdą w życie właśnie w roku wyborów. I pewnie znowu pojawią się cudowne oszczędności w firmach albo jeszcze inne nieznane bliżej zjawiska. Dobrze byłoby tego uniknąć. Ale jak? O tym chciałbym napisać.
Mamy bardzo sprzyjającą naszym przedsiębiorstwom ustawę. Tego chyba nikt nie neguje. Dlatego, moim zdaniem, nie warto kreować jej na nowo, aby przypadkowo nie zaprzepaścić tych korzystnych zapisów. Należy raczej próbować dokonać takich zmian, które usuną niedociągnięcia bądź też zwiększą elastyczność. Warto byłoby jednak zastanowić się, jak można ustabilizować sytuację w zakresie naszych taryf na okres dłuższy niż jeden rok. A istnieje taka możliwość. I nawet jest to logiczne. Składamy przecież wieloletnie plany inwestycyjne (jakkolwiek by się one zgodnie z ustawą nie nazywały). Z mojego doświadczenia wynika, że plany te dotyczą okresu od trzech do pięciu lat. A taryfy planuje się na rok.
Frontem do klienta
Niektórzy z nas boją się, że takie określenie taryf na kilka lat może się negatywnie odbić na przedsiębiorstwie, którym zarządzają. Nie jest to oczywiście nieracjonalne, bo z doświadczeń wynika, że koszty podstawowe naszych przedsiębiorstw mogą mocno fluktuować, niemniej można przecież uzależnić zmianę taryf (zarówno podwyżki, jak i obniżki) od wzrostu lub też spadku cen najbardziej istotnych elementów kosztotwórczych, takich jak energia, materiały, a także jednostkowe zużycie wody na mieszkańca. Wiadomo bowiem, jaki jest średni udział kosztów poszczególnych pozycji i jaka jest elastyczność popytu jednostkowego (a jeśli nie wiadomo, to można to w miarę łatwo i tanio wyliczyć).
Drugim elementem wartym poprawy jest określenie metody, wg której wylicza się wartość wykupu sieci wodociągowej lub kanalizacyjnej od inwestorów zewnętrznych (dzisiaj z reguły są to deweloperzy lub spółdzielnie mieszkaniowe). W tym celu stosuje się metodę dochodową jako idącą z duchem „naszej” ustawy. Pozwala ona na wykup sieci bez wpływu na wysokość taryf i bez „naciągania” na wysokie nakłady inwestycyjne. Założeniem ustawy jest bowiem to, by tylko te inwestycje, które zostaną uchwalone przez radę gminy, miały wpływ na poziom taryf, wynikający z tzw. kosztów odinwestycyjnych. Oznacza to, że żadne (sic!) inne inwestycje nie mogą oddziaływać negatywnie na wysokość taryf. Zatem pozostałe przedsięwzięcia, w tym te związane z wykupem sieci przez przedsiębiorstwo, powinny być co najwyżej obojętne dla wysokości taryf. Jednak ze względu na to, że takich zapisów nie ma w naszej branżowej ustawie, w razie procesów sądowych, sąd nie musi brać pod uwagę ducha prawa, lecz uwzględnia wszystkie inne uwarunkowania. Dlatego też zasadne byłoby uzupełnienie zapisów ustawowych o ten jakże istotny drobiazg. O innych nie będę pisał, bo nie chcę się narazić po raz kolejny moim kolegom z branży, zwłaszcza że przed chwilą sprawdziłem, iż największy udział w czytelnictwie naszego pisma mają samorządy terytorialne, a nie przedsiębiorstwa wodociągowe. Chociaż… trochę otwartości i podejścia proklienckiego przydałoby się w tej branży.
Rozmowy od serca
A teraz także nieco quasi-prywaty. Otóż miałem przyjemność gościć, na zaproszenie pana prezesa Olejczyka, w wodociągach wrocławskich. Spotkaliśmy się tam, trochę potajemnie, z naszymi kolegami z trochę mniejszych wodociągów, dla ich dobra (docenić należy to, że zgodzili się spotkać ze schizmatykami – nie mylić ze schizofrenikami, chociaż myślę, że czasem już mi nie wiele do tego brakuje), żeby porozmawiać. Tak troszkę od serca. Dziękuję wam za to, koledzy, że macie odwagę i wyrażacie chęć do dialogu. Łatwiej bowiem, będąc w grupie, pokrzyczeć niż posłuchać, o czym przekonałem się już osobiście. Ponadto nie wszyscy chcą rozmawiać, bo o słuchaniu, to już w ogóle nie ma mowy. Pragnę jeszcze raz zapewnić o mojej (i nie tylko mojej) gotowości do rozmów oraz współpracy z poszanowaniem każdej ze stron (małych, średnich, dużych wodociągów, a także innych organizacji).
Nowa droga życia
Na koniec chciałbym złożyć szczere, choć niepozbawione szczypty zazdrości gratulacje mojemu krakowskiemu przyjacielowi, podwójnemu prezesowi, Ryszardowi Langerowi. Ta „podwójność” wynika z faktu, że pan prezes Langer, poza tym, że jest miłościwie panującym prezesem wodociągów krakowskich, to dodatkowo został prezesem Krakowskiego Holdingu Komunalnego (prawie zsiniałem z zazdrości, gdy się o tym dowiedziałem). I w ten sposób, drodzy państwo, wodociągowym cappo di tutti capi został jeden z naszych. Naprawdę cieszę się i gratuluję, ale też troszkę współczuję Tobie, Ryszardzie. Aż strach pomyśleć, co może się stać za kilka lat, jeśli dalej będziesz się tak piął po szczeblach kariery. Smokiem wawelskim zostaniesz albo lajkonikiem, nie daj Boże. Poczekamy zobaczymy. A dzisiaj… Gaude, mater Polonia.
Paweł Chudziński, prezes Aquanet, Poznań
Wodociągi-Kanalizacja 10/2013
Komentarze (0)