Zaczęła się prawdziwa jesień. Przed nami Envicon, Kongres Wodociągowców i wybory samorządowe, nie mówiąc już o innych równie ważnych spotkaniach. Zanim jednak przejdę do bieżących, a właściwie przyszłych wydarzeń, chciałbym się nieco cofnąć w czasie.
Każdy ma wybór
To „nieco” oznacza ostatni tydzień sierpnia, gdy odbywała się spartakiada przedsiębiorstw wodociągowych. Jednak nie o spartakiadzie chcę tutaj pisać, chociaż gratuluję organizatorom, mimo że coraz mniej ważnych osób z naszej branży uczestniczy w tych zawodach. To kamyczek do ogródka przedstawicieli Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”, ale nie tylko. Pragnę napisać o jednym z kolegów z branży, prezesie średniej wielkości przedsiębiorstwa wodociągowego. Chylę czoło przed jego odwagą cywilną, o której na tych łamach wielokrotnie już wspominałem. Otóż ten pan prezes (nie wymienię nazwiska, bo nie wiem, czy by sobie tego życzył), podczas gdy z innymi kolegami raźno maszerowaliśmy na piwną biesiadę w sobotni wieczór, poinformował nas, że on nie pije (i to wcale nie z niecnych względów), ponieważ zapisał się do krucjaty trzeźwości księdza Blachnickiego i nie pije alkoholu bodaj od 1986 r. Przedtem również odważnie wyrażał i bronił swego zdania o konieczności powołania centralnego regulatora w naszej branży. Ile trzeba mieć w sobie odwagi i wewnętrznej siły, by tak postępować. Nie ukrywam, że do dzisiaj jestem pod wrażeniem. Cieszę się, że spotykam na mojej drodze ludzi o tak silnej woli i odwadze cywilnej, chociaż nie zawsze podzielam poglądy takiej osoby (i bynajmniej nie mam na myśli powołania centralnego regulatora).
Co po wyborach?
Dość już wspomnień, pomimo że są miłe. Niedługo pojawią się nowe (a czasami nowe-stare) władze w gminach. Znów niektórzy z radnych będą wiedzieć najlepiej. Oczywiście część z nas od razu nastroszy się i zaatakuje takiego delikwenta, i to ze szczególną zawziętością, jeśli będzie to radny opozycji. Wiem, bo sam kiedyś dokładnie tak samo postępowałem i teraz mi trochę wstyd. Warto bowiem posłuchać tego, co ma do powiedzenia ktoś, kto nie jest „skażony” byciem pośród władzy i widzi świat ciągle oczyma zwykłego mieszkańca, czyli naszego klienta. Przypominanie sobie mądrości, że nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi, pozwoli nam być może powściągnąć język i zastanowić się przez chwilę. Umożliwi pomyślenie o tym, czego oczekują (poza tańszą wodą) nasi klienci. Co im przeszkadza, a co podoba w naszym postępowaniu. Wszak wszystkich klientów nie sposób spytać, podobnie jak im dogodzić. Swoją drogą, patrząc na rzeczywistość gminną trochę z dystansu, z perspektywy przedsiębiorstwa wodociągowego, którego nowe taryfy wchodzą w życie od pierwszego stycznia, możemy skonstatować, że dopustem bożym jest rozpatrywanie wniosku taryfowego raz na cztery lata, dokładnie podczas szczytu kampanii wyborczej. Może jednak uda nam się, jako branży, wypracować choć jedno wspólne stanowisko odnośnie możliwości ustanawiania taryf za wodę i ścieki na okres dłuższy niż jeden rok?
Dopóki woda płynie
Ponownie odwołam się do wspomnień z moich rozmów podczas spartakiady. Otóż jeden z kolegów z dużego miasta utyskiwał, że branża nie liczy w się kraju i że nikt nas nie chce słuchać. Po dłuższej dyskusji doszliśmy wspólnie do wniosku, że abyśmy coś mogli załatwić „w Warszawie” (cudzysłów jest celowy), najpierw musimy sami wiedzieć, czego chcemy. A zatem, jak się okazuje, problem istnieje w naszych przedsiębiorstwach. Mam wrażenie, iż w obecnej strukturze branży (niech każdy zamiast słowa „struktura” wstawi to, co wg niego będzie pasować najbardziej) nie istnieje zbyt wielkie prawdopodobieństwo wypracowania takiego stanowiska w ważnej dla nas sprawie, które można by nazwać wspólnym. Nie jest to, broń Boże, zarzut do kogokolwiek, jedynie konstatacja faktów, które same się nam ukazują. Myślę, że powinno to skłaniać nas do porzucania wielkomocarstwowych ambicji bycia jedną z ważniejszych gałęzi gospodarki, szczególnie w obliczu finalizowania już inwestycji, niezbędnych do wypełnienia zobowiązań traktatu akcesyjnego. Czeka nas teraz powrót do troszkę bardziej kolorowej, ale jednak ukazywanej na szarym, gminnym tle rzeczywistości. Bo ludzie tak naprawdę nie wiedzą, że nasze firmy istnieją, dopóki woda płynie. Tisze jedziesz, dalszie budiesz… Czego Wam, moi drodzy czytelnicy, oraz sobie życzę.
Paweł Chudziński, Aquanet Poznań
"Wodociągi-Kanalizacja" 10/2014
Komentarze (0)