20-letni elblążanin w feralną środową noc ok. godz. 2 pojawił się przed komendą policji na al. Tysiąclecia w Elblągu. Tam prowokował policjantów, krzycząc, przeklinając i tańcząc. Kiedy funkcjonariusze chcieli go wylegitymować, rzucił się do ucieczki. W pewnym momencie zniknął funkcjonariuszom z oczy: wskoczył do rzeki Kumieli, wczołgał się do rury kanalizacji burzowej i zaczął się czołgać w kierunku dworca kolejowego. W sumie kanałem o średnicy ok. 80 cm pokonał aż 800 metrów. Jednak w pewnym momencie utknął w rurze i bezradny zadzwonił na policję.
Czekając na policjantów, doczołgał się kawałek dalej i stojąc pod kratką studzienki kanalizacyjnej, wzywał pomocy. Na miejsce przyjechali także strażacy, pogotowie ratunkowe oraz pracownicy pogotowia kanalizacyjnego. By uwolnić mężczyznę musieli go jeszcze przeciągnąć kilkadziesiąt metrów do następnej studzienki. Pracownicy Elbląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji wspominają wydarzenie ze zgrozą, gdyż w razie deszczu mężczyna mógł się utopić. Gdyby . "Jego ciało może byśmy znaleźli po dwóch latach podczas płukania rur" – mówią.
Akcja ratunkowa kosztowala niefrasobliwego elblążanina 500 zł. Badanie alkomatem wykazało, że był trzeźwy.
Źródło: TVN24
Komentarze (0)