Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej od czterech lat uczestniczą w wielkim projekcie badawczym, w którym biorą udział ośrodki akademickie, gazownie i samochodowi potentaci, m.in. BMW, Daimler Chrysler, Ford, Volvo.
W specjalnie uruchomionym na uczelni laboratorium – jednym z czterech w UE – sprawdzali, czy zbiorniki z włókna węglowego i żywic wytrzymują olbrzymie ciśnienia, czy znoszą temperaturę do minus 40 stopni i czy nie eksplodują po przestrzeleniu pociskiem. Symulowano także wielokrotne tankowanie, napełniając je i opróżniając. "Inteligentne butle" są oplecione czujnikami, dzięki którym kierowca będzie mógł na monitorze kontrolować stan bezpieczeństwa zbiorników. W sierpniu wrocławianie kończą prace nad sposobami bezpiecznego gromadzenia sprężonego wodoru.
Właśnie takie bardzo wytrzymałe zbiorniki w przyszłym roku mają trafić do produkcji we Francji, Włoszech i Niemczech, a w 2010 będą montowane na szerszą skalę, m.in. w mercedesach . – Obecnie na świecie jeździ około tysiąca prototypowych pojazdów napędzanych wodorem – mówi prowadzący badania prof. Jerzy Kaleta z Instytutu Materiałoznawstwa i Mechaniki Technicznej PW. – Szacuje się, że w 2020 roku na 300 mln samochodów w Europie 10 mln będzie napędzanych wodorem. To znakomite paliwo przyszłości: jest trzy razy bardziej kaloryczne niż benzyna i tanie w pozyskiwaniu, bo otrzymuje się je dziś najczęściej z gazu ziemnego, a w nieodległej przyszłości – z wody.
Jest także ekologiczne: w wyniku reakcji wodoru z tlenem w ogniwie paliwowym powstaje energia elektryczna zasilająca silnik. Nie wydzielają się przy tym żadne szkodliwe substancje; jedynym produktem ubocznym tego procesu jest woda wyciekająca z rury wydechowej. – To głupota, że w sytuacji gdy na świecie kurczą się zasoby paliw kopalnych, spalamy aż 90 procent ropy – uważa profesor. – Powinna być przetwarzana, choćby na tworzywa i leki, a jeździć powinniśmy na paliwach przyjaznych dla środowiska.
W butli mieści się ponad kilogram wodoru, na którym można przejechać sto kilometrów (w samochodach będzie montowanych kilka butli; jedno tankowanie pozwoli na przejechanie około 500 km). Na stacji w Berlinie za kilogram wodoru do eksperymentalnych miejskich autobusów trzeba zapłacić 4 euro. Takich stacji w Europie praktycznie jeszcze nie ma; w Niemczech dopiero powstał projekt "wodorowej autostrady", sieci kilkudziesięciu stacji do tankowania wodoru. Brak infrastruktury to jeden problem, drugim jest cena butli – 15 tys. euro.
– Pracujemy nad jej konstrukcją, tak żeby docelowo kosztowała 2 tys. – mówi prof. Kaleta. – Jest jeszcze jedna kwestia, psychologiczna. Wodór może być sprężany aż do 700 barów, to bardzo wysokie ciśnienie. Trzeba przekonać kierowców, żeby wożąc w podłodze butle, nie czuli się jak na bombie. Mogę zapewnić, że wytrzymywały ciśnienie dwa i pół razy wyższe. Normy są tak ostre, że wodorowe pojazdy będą bezpieczniejsze od tych z silnikami spalinowymi.
źródło: Gazeta
Komentarze (0)