W połowie marca br. do opinii publicznej trafiła informacja wiceminister Joanny Strzelec-Łobodzińskiej o powrocie ustawy o efektywności energetycznej do wewnątrzresortowego etapu uzgodnień legislacyjnych. Wiele organizacji ekologicznych i specjalistów od polityki energetycznej uważa tę decyzję za strategiczny błąd.
Argument, którym m.in. uzasadnia się odroczenie przyjęcia ustawy, wskazuje na obawę o wzrost cen energii dla konsumentów z tytułu wprowadzenia systemu „białych certyfikatów” – potwierdzających zaoszczędzenie energii.
To bardzo słaby argument w sytuacji, gdy w sposób „niezauważony przez rząd” koncerny energetyczne podniosły cenę energii elektrycznej, od lutego br., średnio o 20%. Przyszły, bliżej nieoszacowany, ułamkowy wzrost kosztów energetycznych z tytułu „białych certyfikatów” zupełnie nie uzasadnia utraconych zysków, szczególnie w sferze przeciwdziałania skutkom obecnego kryzysu.
Można je dostrzec w marnowaniu szans w trzech kluczowych dla zrównoważonego rozwoju sferach. Dotyczą one dodatnich efektów gospodarczych zmniejszenia energochłonności (oszczędności energii), niosących zysk w rachunku ekonomicznym i poprawę konkurencyjności podmiotów gospodarczych, poprawy ochrony środowiska i klimatu poprzez eliminację zanieczyszczeń – wynikającą z oszczędniejszego zużycia energii – w tym także gazów cieplarnianych, oraz tworzenia miejsc pracy poprzez inwestycje, których powstanie winien utorować odesłany do biurokratycznego lamusa projekt ustawy. Ten ostatni fakt jest niebagatelny w momencie, gdy kolejne firmy w Polsce zapowiadają redukcję zatrudnienia.
Warto odnotować, że to nie nasi ministrowie, ale ich koledzy – ministrowie ds. klimatu i energii oraz spraw zagranicznych z Danii – przypominają nam, że tylko program oszczędności w budownictwie w Europie Środkowowschodniej może przynieść od 50 do 185 tys. nowych miejsc pracy oraz zredukować roczną emisję CO2 o 62 mld ton – równowartość rocznej emisji Danii („Najtańsza energia to ta, której nie zużyjemy” – „Gazeta Wyborcza” 19.03.2009).
Należy też zauważyć, iż wycofanie się z szybkiego uchwalenia ustawy o efektywności energetycznej podważa wiarygodność właśnie oddanego do konsultacji rządowego projektu „Polityki energetycznej do 2030 r.”, gdzie zaznaczono, że główne cele tej polityki to dążenie do utrzymania zeroenergetycznego wzrostu gospodarczego, tj. rozwoju gospodarki bez wzrostu zapotrzebowania na energię pierwotną, oraz konsekwentne zmniejszanie energochłonności polskiej gospodarki do poziomu krajów „starej” Unii. Uderza to także w nasze zobowiązania wobec UE w tzw. Pakiecie 20/20/20, przyjętym na Radzie Europejskiej w 2007 r., gdzie jedno z tych 20% dotyczy obniżenia energochłonności Polski do 2020 r.
Apeluję do premiera Tuska, który zaangażował się z uporem wartym lepszej sprawy – a taką jest z pewnością zwiększanie efektywności energetycznej gospodarki – w promowanie budowy elektrowni atomowych o wysłanie projektu ustawy do Sejmu. Rząd może przygotować ewentualne autopoprawki w trakcie procedury legislacyjnej. Takie działania są przyjęte w procedurze parlamentarnej. To będą kroki na rzecz rzeczywistego zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego kraju i realizacji strategii przeciwdziałania obecnemu kryzysowi.
Radosław Gawlik, Zieloni 2004
Komentarze (0)