Z produkcją zielonej energii jest trochę tak, jak z ociepleniem klimatu. Jedni eksperci przekonują, że ocieplenie to fakt, groźne zjawisko, z którym trzeba walczyć z całych sił, a inni uspokajają, że ocieplenia nie ma, a nawet jeśli jest, to niewiele możemy z tym zrobić i szkoda marnować pieniądze. Zielona energia, pozyskiwana z tzw. źródeł odnawialnych, wiąże się z tym tematem, bo zdaniem ekologów jej produkcja pozwala ograniczyć skutki ocieplenia klimatu. Problem pozostaje jeden – owszem, bardzo to szlachetne dbać o klimat dla przyszłych pokoleń, ale czy da się na tym zarobić? Czy warto się męczyć?
Nieuchronny postęp
Moim zdaniem, warto, a przedsiębiorstwa wodociągowe szczególnie się do tego nadają. Olbrzymie koszty nie powinny nas przerażać, bo będą one spadały. Tak było z wieloma technologicznymi nowościami. Samochody na początku były drogimi zabawkami najbogatszych ekscentryków, a dzisiaj stały się dobrami powszechnego użytku, bez których trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie gospodarki. Bliższy przykład – telefonia komórkowa. Jak szybko spadły ceny telefonów komórkowych, a jednocześnie jak wzrosły ich możliwości? Podobnie będzie z urządzeniami do wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych, choć pewnie nie przetrwają wszystkie znane obecnie technologie, ale pojawią się nowe.
Zasoby naturalne naszej planety wyczerpują się. Nawet woda, która przecież w przyrodzie krąży, też nie może być eksploatowana bez umiaru. Kto jak kto, ale my się na tym znamy. Pierwsze próby są zresztą zachęcające. Wprawdzie w wielu przedsiębiorstwach biogaz się marnuje, ale w innych od lat użytkowane są biogeneratory na gaz powstający w oczyszczalniach ścieków. Wodociągi Kieleckie były pionierem w regionie, gdyż uruchomiły biogeneratory w Sitkówce w 1998 r. W kolejce czeka technologia odzyskiwania ciepła ze ścieków. Na razie coraz chętniej stosowana jest w domowych i biurowych instalacjach, ale jestem przekonany, że to tylko kwestia czasu, kiedy przemysłowe instalacje do odzyskiwania ciepła pojawią się w naszych obiektach.
As w rękawie
Przedsiębiorstwa wodociągowe mają jeszcze jeden atut – duże tereny do zagospodarowania. Po pierwsze, są to chronione obszary ujęć, na których nie można prowadzić uciążliwej działalności gospodarczej, ale pewnie nie byłoby kłopotu ze stawianiem farm fotowoltaicznych czy wiatraków. Są również duże przestrzenie uwolnione podczas modernizacji oczyszczalni ścieków. Taką działkę posiadamy i my – w podkieleckiej Sitkówce. Chodzi o obszar laguny, na którą kiedyś transportowano osady ściekowe. Dzisiaj, po modernizacji, osady zagospodarowujemy w inny sposób. Kto wie, czy na tym terenie nie postawimy kiedyś elektrowni bazującej na ogniwach fotowoltaicznych.
Od dwóch lat wodę użytkową w biurowcu i bazie Wodociągów Kieleckich podgrzewa słońce, dzięki solarom umieszczonym na dachu budynku. Instalacja wciąż jest wspomagana olejem opałowym, ale dzięki kolektorom słonecznym oszczędzamy nawet połowę paliwa. Szacujemy, że koszt budowy instalacji zwróci się w ciągu 4-5 lat.
Nie możemy zapominać o jeszcze jednym czynniku sprzyjającym rozwojowi energii odnawialnej. Energii elektrycznej nie opłaca się przesyłać na bardzo duże odległości, a najlepiej wytwarzać ją na miejscu. Raczej nie będziemy jej importować w kontenerach z Chin, choć pewnie stamtąd przywieziemy urządzenia do jej wytwarzania. Jeśli więc uda nam się rozwinąć tę gałąź działalności, to istnieje szansa na utrzymanie zatrudnienia, a nawet tworzenie nowych miejsc pracy.
Przy próbach budowy instalacji do wytwarzania zielonej energii niezbędna wydaje się współpraca z uczelniami oraz środowiskami naukowymi. Nasze spółki są dla nich doskonałym partnerem, dzięki któremu naukowcy mogą sprawdzać wyniki swoich prac, wdrażać patenty i nowoczesne rozwiązania. Taką współpracę z powodzeniem rozwijamy w Kielcach.
Łyżka dziegciu
Na koniec, abym nie był uznany za niepoprawnego optymistę, kilka zastrzeżeń. Sami nie damy sobie rady, potrzebne jest wsparcie państwa, samorządu. I nie chodzi tu tylko o pomoc finansową, ale przede wszystkim o odpowiednie przepisy. Podam jeden przykład. Kiedy zaczęliśmy produkować prąd i ciepło z biogazu w naszych biogeneratorach w Sitkówce, mieliśmy spory kłopot z zagospodarowaniem tej energii. Z ciepłem było prościej, gdyż wykorzystaliśmy je na potrzeby oczyszczalni, ale prąd najwygodniej jest sprzedawać. Okazało się jednak, że dystrybutorzy energii na początku tego wieku nie za bardzo byli tym zainteresowani. W efekcie prąd wykorzystywaliśmy tylko do naszych potrzeb. Dopiero gdy Polska w 2004 r. weszła do Unii Europejskiej, zmieniły się przepisy i okazało się, że jesteśmy dla dystrybutorów energii pożądanym partnerem. Sprzedając nasz „zielony” prąd, poprawiają oni swoje wskaźniki ekologiczne, a my uzyskujemy świadectwa, które możemy sprzedawać na giełdzie. Mało tego – na tych świadectwach zarabiamy więcej niż na sprzedaży samego prądu. Ten przykład dowodzi, że warto czasami zaryzykować, inwestując w nową technologię. Choć na początku może ona się wydawać nieefektywna, to przyjdzie dzień, kiedy jako pionierzy na rynku skorzystamy z tej przewagi i zarobimy pierwsi.
Henryk Milcarz, Wodociągi Kieleckie
"Wodociągi-Kanalizacja" 5/2014
Komentarze (0)