Czy dzisiaj komukolwiek potrzebne są firmy wodociągowe? Wiem, że to pytanie zakrawa na bluźnierstwo w branży, bo przecież nasza działalność to służba społeczeństwu, a woda stanowi strategiczny surowiec, istotne ogniwo gospodarki itd. Ale czy na pewno? Może tylko tak nam się wydaje? Czyż kluczowym elementem gospodarki nie jest energetyka, która została skonsolidowana i częściowo przynajmniej sprywatyzowana? A może gazownictwo lub telekomunikacja? Gdzie dzisiaj tak naprawdę jesteśmy i dokąd zmierzamy?
Przyczynkiem do zajęcia się tym tematem jest informacja o rozpoczęciu prac nad konsolidacją przedsiębiorstw wodociągowych w Rosji. Jak wiemy, podobny proces nastąpił już w wielu krajach europejskich. A w Polsce? U nas ciągle istnieje blisko dwa tysiące przedsiębiorstw zajmujących się dostarczaniem wody i odprowadzaniem ścieków. Dlaczego? Warto się nad tym poważnie zastanowić i opisać sytuację naszego bajorka, zwanego branżą wodociągową w Polsce.
Będę pisał o niezainteresowanych koncentracją rynku firmach wodociągowych, których, w moim odczuciu, jest bardzo wiele. Moje refleksje wynikają z doświadczenia i rozmów w tak zwanych kuluarach. Przypuszczam, że kolejny raz narażę się swoim kolegom, ale widocznie już całkiem zatraciłem instynkt samozachowawczy.
Firmy wodociągowe
Pierwszymi niezainteresowanymi konsolidacją naszej branży są oczywiście szefowie firm wodociągowych, szczególnie tych, które miałyby zostać przejęte lub włączone do większych organizacji. Tak się składa, że tych niezainteresowanych reprezentuje 99% przedsiębiorstw sektora (przy prostym założeniu, że po konsolidacji w Polsce nie byłoby więcej niż dwadzieścia firm). A z czego wynika ten sceptycyzm? Przede wszystkim z obawy o miejsca pracy. Nikt o tym nie chce mówić, a szczególnie podczas obrad, spotkań i konferencji, bo przecież wtedy wypada uchodzić za ludzi światowych, nowoczesnych i nieustraszonych. To, że taki strach może być nieuzasadniony, jest oczywiste, ale skoro się o tym nie rozmawia, trudno to zrozumieć.
Gminy
Drugimi niezainteresowanymi są władze gmin. Po pierwsze, dlatego że w zdecydowanej większości utracą wpływ na obsadę stanowisk w spółkach wodociągowych (i to zarówno w ich zarządach, jak i radach nadzorczych), a przecież dobrze jest móc odwdzięczyć się komuś przez nadanie mu członkostwa w organie spółki i zapewnienie comiesięcznych wpływów. Po drugie, te same władze gmin nie chcą być pozbawione wpływu na kształtowanie taryf w ogóle, a w roku wyborczym w szczególności (to jest swoją drogą dość naiwne postrzeganie świata, bo nie ma możliwości ustanowienia takich taryf, które zagwarantowałyby poklask wyborców, więc lepiej powierzyć to zadanie komuś innemu).
Dostawcy i politycy
Trzecimi niezainteresowanymi są dostawcy maszyn i urządzeń, bo przecież zgodnie z dewizą „dziel i rządź” lepiej jest kreować tysiąc małych rynków niż uczestniczyć w walce na kilku lub kilkunastu większych. Wiem, że to, co napisałem, może dla niektórych być krzywdzące, za co przepraszam, ale doświadczenia z wielu regionów naszego kraju, niestety, potwierdzają tę smutną tezę.
Czwartymi niezainteresowanymi konsolidacją branży są politycy. Z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego że nie zapewni to dodatkowych głosów w wyborach, a trud związany z długotrwałym procesem konsolidacji jest ogromny. Po drugie, znaczenie branży wod-kan w całej gospodarce okazuje się marginalne i chęć zajmowania się naszym sektorem przez naczelne organy państwa jest niewielka (i to zupełnie niezależnie od opcji politycznej).
Kto zainteresowany?
A teraz o jednej grupie, która wyraża zainteresowanie konsolidacją, ale… nikt jej o to nie pyta. Bo po co pytać… klientów? Niestety, w Polsce nie ma ogólnokrajowej organizacji reprezentującej klientów firm wodociągowych. Nie ma jej, bo przy tak rozdrobnionym rynku jej funkcjonowanie byłoby pewnie znacząco utrudnione. Jednak niezależnie od tego, jak patetycznie brzmią niektóre słowa (misja, wizja i służba społeczeństwu), to są one prawdziwe w odniesieniu do naszych firm. Nie mam żadnego prawa, by wypowiadać się w imieniu wszystkich klientów, lecz ponieważ sam nim jestem, to wiem, że chciałbym, by ten rynek był regulowany przez fachowców, a nie przez lokalnych polityków. Tak jest bezpieczniej i sensowniej. Wówczas miałbym przeświadczenie, że płacę faktycznie za to, na co się umawiam i że ktoś to kontroluje (tak jak w przypadku gazu albo prądu).
Podsumowując tę krótką analizę, dochodzę do wniosku, że przynajmniej w najbliższym czasie nie dojdzie do konsolidacji naszej branży. Będzie natomiast postępować (choćby ze względu na deficyt w budżetach gmin) powolne jej prywatyzowanie. I to prywatyzowanie na najróżniejsze, nie zawsze najbardziej racjonalne, sposoby. Staniemy się krajem z tysiącem firm wodociągowych, które nie będą się liczyć na rynku europejskim, a na polskim także zaczną słabnąć. Kończy się nasze pięć minut w historii. Powoli, ale nieubłaganie. Chciałbym wierzyć, że wykorzystamy tę ostatnią szansę na zmiany. Jednak rozum podpowiada co innego.
Paweł Chudziński, prezes Aquanet
Komentarze (0)