Wszystko wskazuje na to, że elektryczne samochody – czy raczej w zasadzie ich bezużyteczne resztki – będziemy znajdować jak inne elektroodpady przy altanach ze zwykłymi, komunalnymi śmieciami. Albo w lasach bądź przydrożnych rowach. Tak rysuje się czarny scenariusz recyklingu tego segmentu odpadów. Na „szczęście” nie wszystko ulegnie zniszczeniu, bo złomiarze wyprują z aut wszystko, co przydatne lub możliwe do sprzedania nawet za kilka złotych.

Chociaż liczba aut o napędzie elektrycznym systematycznie się zwiększa, a plany są dalekosiężne, w Polsce ciągle jest ich zbyt mało, aby powodować – przynajmniej na razie – problemy ze składowaniem ich wraków lub prowadzeniem recyklingu. Poza tym wciąż są one na tyle nowe rocznikowo, że – pomijając ewentualne szkody całkowite – nikt nie myśli o ich rozebraniu na części.

Podobne przepisy?

Jak informuje Wydział Komunikacji Medialnej Ministerstwa Klimatu i Środowiska, już teraz wiadomo, że: „Skala potrzeb związanych z recyklingiem pojazdów elektrycznych zależeć będzie od wzrostu liczby tych pojazdów. Na chwilę obecną nie otrzymujemy żadnych sygnałów o jakichkolwiek problemach”.

Wynika to również z niezwykle prostej zależności formalnoprawnej. Samochody elektryczne i hybrydowe podlegają zapisom ...