We wrześniu odbyło się w Warszawie seminarium pt. „Energetyka jądrowa – przebieg debaty w Niemczech”, zorganizowane m.in. przez polski Instytut na rzecz Ekorozwoju i niemiecką Fundację im. Heinricha Bölla.
Zaproszeni niemieccy goście: wiceminister ochrony środowiska, przyrody i bezpieczeństwa nuklearnego, dziennikarz „Der Spiegla”, działacz ekologiczny i gospodarczy byli zgodni – nikt nie podważa wcześniejszej decyzji polityków Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) i Zielonych w sprawie wyłączenia wszystkich elektrowni jądrowych (EJ) i konsekwentnego przejścia na energie odnawialne.
Spór toczy się wokół tempa wyłączenia starych reaktorów. SPD i Zieloni chcą to przyspieszyć, natomiast Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna próbuje, coraz słabiej, bronić projektu przedłużenia funkcjonowania EJ. Obecnie do sieci włączonych jest 17 reaktorów atomowych, z czego ok. 7 – 8 z powodu problemów technicznych nie jest eksploatowanych. W 2010 r. mają być wyłączone trzy reaktory, potem kolejne, a w 2022 r. – ostatni reaktor w Neckarwestheim.
Katastrofa EJ Kroummel
W Polsce wśród establishmentu politycznego i większości mediów panuje zdyscyplinowany, pozytywny pogląd co do pomysłu budowy EJ. Informacje niepasujące do dogmatycznie przyjętej tezy o „nowoczesności i bezpieczeństwie” tej technologii jakoś są pomijane.
Tymczasem w Niemczech, po katastrofie w elektrowni atomowej w Kroummel koło Hamburga i związanej z tym aferze, kwestia energetyki jądrowej stała się przedmiotem głównego nurtu debaty politycznej przed wyborami do Bundestagu. Z ustaleń tygodnika „Der Spiegel” wynika, że przed dwoma laty w EJ Kroummel nad Łabą miała miejsce awaria i pożar transformatorów. Awaria ta łączyła się z niewytłumaczalną – wg ekspertów nuklearnych – obecnością metalowych cząstek w reaktorze i systemie rur chłodzących. Po dwóch latach przerwy i napraw w lipcu br. reaktor ponownie włączono do sieci. Seria awarii się powtórzyła i reaktor znów został zatrzymany. Właściciel elektrowni, koncern Vatenfal, w ciągu tych dwóch lat przerwy i napraw poniósł koszty w wysokości 300 mln euro. Teraz miesięczne koszty zatrzymania tej elektrowni wynoszą ok. 20 mln euro.
Prelegenci zgodnie podkreślali, że nie ma mowy o konkurencyjności ekonomicznej tych elektrowni, szczególnie w wypadku awarii, które zdarzają się nawet w Niemczech (uchodzących za kraj o najwyższych poziomach technicznych i inżynierskich zabezpieczeń), i po doliczeniu niebagatelnych kosztów składowania odpadów radioaktywnych. Niezbędne zabezpieczenia ich składowania muszą być skuteczne przez setki, a nawet (dla plutonu) miliony (!) lat. Obecnie to państwo (czyli niemieccy podatnicy, a nie właściciele EJ) ponosi większość kosztów. Argumenty społeczne (miejsca pracy) i ekologiczne za budową elektrowni atomowych bledną i słabną, gdy weźmiemy pod uwagę groźbę skażenia promieniotwórczego przy awariach oraz „produkcję” radioaktywnych odpadów i problem ich zabezpieczenia, który zostawiamy naszym praprawnukom.
Elektrownie atomowe ochronią klimat?
W Niemczech podjęto próbę weryfikacji tezy, że choć EJ są drogie i niebezpieczne, to są jedyną realną alternatywą dla ochrony klimatu. Specjalna komisja Bundestagu przez 1,5 roku pracowała nad tym problemem. Konkluzja była następująca: zmiana paliwa kopalnego na uran nie oszczędza atmosfery. Jedynie całkowita zmiana systemu energetycznego – oszczędność energii plus odnawialne źródła oraz decentralizacja zaopatrzenia i produkcji energii – jest odpowiedzią na problemy ocieplania klimatu Ziemi.
Energie odnawialne są za drogie?!
Polscy politycy i niektóre media szafują też kolejnym mitem deprecjonującym energie odnawialne i oszczędność energii (są za drogie i ciągle niesprawdzone, a EJ są sprawdzone).
Tymczasem już teraz Niemcy sprzedają do Chin więcej elektrowni wiatrowych niż u siebie. A przecież potencjał energetyki wiatrowej w Niemczech przewyższa całe zapotrzebowanie Polski na energię – ponad 25 tys. MW. Harmonogram wzrostu udziału energii odnawialnej w produkcji energii elektrycznej w RFN to: w 2001 r. – 5%, w 2009 r. – 17%, a w 2020 r. – 30%.
Potencjał możliwych do uzyskania oszczędności w zużyciu energii szacuje się w Niemczech na ok. 42%. Głównie poprzez energetykę skojarzoną. Właśnie rusza program (finansowany przez Volkswagena) instalacji małych, domowych kotłów produkujących w skojarzeniu prąd i ciepło.
– Energie odnawialne to wielka polityka – to decyzje strategiczne i inteligentne systemy związane z energetyką. Chodzi nie o jakąś ekologię, a o siłę gospodarki i pracę – mówił wiceminister Michael Műller. W samym przemyśle energetyki solarnej w Niemczech pracuje obecnie 240 tys. (!) ludzi.
Wobec takiego myślenia i wypowiedzi niemieckiego ministra strategia energetyczna polskich polityków to wstecznictwo. To zatrzymanie myślenia na technologii budowy bomb atomowych z okresu zimnej wojny, której nigdy nie udało się przekształcić w bezpieczne cywilne elektrownie.
Uznawana za najnowocześniejszą na świecie EJ, powstająca w Oilkuiloto, w Finlandii już jest dużo droższa niż oczekiwano. Opóźnienie budowy będzie kosztowało inwestora 2 mld euro. Bez wpompowania środków podatników fińskich, niemieckich i francuskich nikt by jej nie sfinansował. A wyjątkowe warunki finansowe i tak nie pomogły w planowym przeprowadzeniu tej inwestycji. Zagadką pozostaje rzeczywisty koszt jej przyszłej eksploatacji!
Tusk wybuduje 3 EJ!
Decyzja o budowie trzech EJ w Polsce została podjęta bez jakiejkolwiek społecznej debaty, przy nieujawnionych przesłankach merytorycznych. W ogóle nie pokazano, jak i czy pozwoli to wywiązać się z polskich zobowiązań wobec UE w zakresie udziału energii odnawialnych w produkcji energii w Polsce, oszczędności energii i ochrony klimatu.
Goście niemieccy nie oszczędzali polskiego premiera. Padały pytania, które zadają także polscy sceptycy wobec rozwoju energetyki atomowej w Polsce, np. „Kto podsunął panu Tuskowi pomysł budowy EJ?” (L. Ribe „Euronatur”), dlaczego prasa nie pyta o ustalenia spotkania Sarkozy – Tusk w kwestiach EJ i ile Polskę to będzie kosztowało? (S. Knauer „Der Spiegel“).
Reaktorów w świecie ubywa i będzie ubywało. To technologia schodząca – a próby jej reanimacji to na razie bardziej renesans obietnic i złudzeń niż faktów.
Czy polski rząd o tym wiedział, decydując o budowie trzech elektrowni atomowych?
Nasi politycy podejmowali w ostatnich latach różne dziwne decyzje, np. w sprawie samolotów F16, naszego udziału w wojnie w Iraku czy instalacji tarczy antyrakietowej, która właśnie z rakietowym impetem odfrunęła.
Czyjej racji stanu tym razem pilnujemy?
Radosław Gawlik, Zieloni 2004
Komentarze (0)