Coraz większą popularność w Polsce zyskują parki kieszonkowe – niewielkie powierzchniowo zieleńce, pozwalające w niedługim czasie wybudować miejsca do odpoczynku i rekreacji, wpisujące się w tkankę miejską. Skąd wziął się sam pomysł ich zakładania i dlaczego coraz więcej gmin decyduje się na ich realizację?

Co roku obserwujemy masowe zanikanie setek drzew i krzewów na terenach miejskich. Poszerzające się aglomeracje wymuszają zagarnianie coraz to większych połaci naturalnych ekosystemów, które dodatkowo w szybkim tempie są degradowane. Prowadzone inwestycje mające na celu zwiększanie zieleni miejskiej w wielu przypadkach nie rekompensują ubytków wywołanych nieprzemyślanymi wycinkami. Zabudowa gęstnieje, drogi uginają się pod asfaltem, a skwery i place leżą odłogiem. W tej ciemnej wizji zanieczyszczonych, odpychających i nieprzyjemnych miast pojawia się nadzieja, którą są przyjazne finansowo i środowiskowo rozwiązania mogące wypełnić niszę potrzeb kontaktu człowieka z naturą. Jedne z inwestycji idealnie wpisujących się w „zielone potrzeby” aglomeracji miejskich to właśnie parki kieszonkowe.

Trend zakładania parków kieszonkowych obserwujemy w wielu miejscach w Polsce, głównie w dużych miastach, takich jak Warszawa, Poznań czy Katowice, jednak lokalne społeczności tworzące małe miasta wytrwale depczą p...