Prywatna firma MIKI okazała się skuteczniejsza w nakłanianiu krakowian do selekcji odpadów niż potężne Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Co najważniejsze, MIKI jest 20 razy tańsza
W krakowskiej Dzielnicy VII zbiórkę odpadów nadających się do recyklingu prowadzą MPO i prywatna firma MIKI. Na niedawnym posiedzeniu Rady Dzielnicy VII jej członkowie usłyszeli sprawozdanie z działalności MPO.
Okazało się, że koszty MPO przy wywózce odpadów recyklingowych są ponad 20-krotnie wyższe niż firmy MIKI.
Śmieci kiepskiej jakości Przez miniony rok MPO rozstawiało wKrakowie osobne żółte pojemniki, do których miały trafiać tylko papier, szkło iplastik. Metal lądował winnym koszu. Program ma być akcją edukacyjną nakłaniającą krakowian do selekcjonowania odpadów. Pojemniki dotarły do 35 domów jednorodzinnych, a170 trafiło na osiedla wielorodzinne. MPO zebrało dzięki nim wzeszłym roku 526 ton odpadów.
Jak wynika zraportu przedstawionego radnym, wywiezienie tony takich śmieci kosztowało 2100zł. To nie koniec, bo śmieci trzeba jeszcze rozdzielić –szkło, papier iplastik są zmieszane. MPO zawozi je do sortowni wBaryczy, której trzeba zapłacić 80zł za uporządkowanie jednej tony. –Dostajemy sygnały zsortowni, że śmieci są kiepskiej jakości. Ludzie wrzucają bowiem do pojemników nie tylko to, co nadaje się do przetworzenia – przyznaje rzecznik MPO Monika Chmielewska.
Wtym samym czasie w Dzielnicy VII prywatna firma MIKI z pomocą Fundacji Wspierania Inicjatyw Ekologicznych rozpoczęła zbiórkę selektywną „u źródła” izdobyła 5 tys. klientów. FWIEwspomogła akcję, drukując ulotki i informując mieszkańców o ekologicznej możliwości pozbywania sięodpadów. MIKI udało się odzyskać do recyklingu 128 ton śmieci. Za jedną tonę dzielnica płaciła… 80 zł!
Worek kontra pojemnik Skąd tak gigantyczna różnica? MIKI surowce wtórne sprzedaje do hut izakładów papierniczych, a nie wywozi ich na wysypisko, jak MPO. Mieszkańcy, od których MIKI odbiera odpady, nie płacą ani grosza. Zysk ze sprzedaży surowców wystarcza, by działalność firmy znajdowała się na granicy opłacalności. Firma wychodzi na swoje, bo nie musi kupować worków – zrobiła to rada Zwierzyńca za 10 tys. zł.
–Śmieci, które odbiera MIKI, są dobrej jakości. Ludzie nauczyli się, że przez folię widać, co wrzucili do worka, więc sumiennie oddzielają odpadki –zachwala Piotr Chechelski, radny Zwierzyńca.
MPO tłumaczy wysokie koszty wywozu śmieci inwestycjami, jakie musiało ponieść na rozpoczęcie akcji. –Trzeba było kupić pojemniki oraz samochody i odpowiednio je oznaczyć. Ludzie nie płacą za udział w tym programie. Gdyby nie to, wywożenie tych śmieci kosztowałoby tyle samo co zwykłych –ocenia Monika Chmielewska.
–Nie wiem, czy można to porównać, ale ja też musiałem zainwestować. Kupiłem dodatkowe auto do obsługi dzielnicy –odpowiada Mieczysław Jakubowski, właściciel MIKI. –Moja firma zarabia głównie na sprzedaży surowców wtórnych oraz na gospodarce innymi odpadami komunalnymi. Firma przynosi zysk – dodaje.
Rynek sam zweryfikuje Poproszony oskomentowanie tak wielkiej rozbieżności wkosztach iskuteczności pomiędzy MPO iMIKI wiceprezydent Krakowa Wiesław Starowicz spokojnie zauważył: –Minęły czasy, gdy MPO było monopolistą na rynku odpadów komunalnych. Teraz właściciele śmieci sami decydują, komu chcą je oddawać, i na Woli Justowskiej MPO konkurencję przegrywa.
Prezydent zapewnił też, że przygotowuje zmiany w organizacji wszystkich komunalnych firm, wtym również MPO. –Nie chcę mówić oszczegółach, ale zastanawiam się m. in. nad tym, czy miastu opłaca się utrzymywać taką firmę jak MPO – ostrożnie wyjaśnia Starowicz.
Źródło: Gazeta Wyborcza z 10 marca 2007 r.
Komentarze (0)