Adekwatność kary do winy
Ludwik Węgrzyn
prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich
Polski system polityczny oparty jest na konstytucyjnych podstawach ustroju nawiązujących do dorobku demokratycznych państw zachodnich. Odzwierciedlają one wartości i tradycje typowe dla krajów naszego kręgu kultury prawnej: suwerenność i niepodległość, demokrację, pluralizm polityczny i wolność obywatelską, podział władzy i godność człowieka.
W ramach obowiązującego porządku prawnego władzę sądowniczą wykonują sądy powszechne i trybunały. Trybunał Konstytucyjny (TK) pod względem ustrojowym jest tzw. sądem konstytucyjnym, organem, który ma kontrolować, czy stanowione prawo jest zgodne z Konstytucją. Głównymi aspektami jego działania jest badanie zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją, rozstrzyganie sporów kompetencyjnych pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa oraz orzekanie o zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych (np. sprawa weksli wystawianych przez liderów Samoobrony). TK posiada wyjątkową prerogatywę do uznawania o przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez prezydenta RP.
TK sprawuje dwa rodzaje kontroli aktów normatywnych: prewencyjną i następczą. W pierwszym przypadku prawo przyznaje wyłącznie prezydentowi RP uprawnienie do zwrócenia się w tym trybie do Trybunału (dotyczy to ustaw już uchwalonych przez Sejm i Senat oraz przedstawionych prezydentowi do podpisu, a także umów międzynarodowych przedstawionych mu do ratyfikacji). W takiej sytuacji TK sprawdza zgodność z Konstytucją zarówno całych tych aktów prawnych, jak i poszczególnych ich przepisów. Orzeczenie Trybunału w takim przypadku jest ostateczne – jeżeli stwierdza zgodność aktu prawnego z ustawą zasadniczą, prezydent bezwzględnie musi go podpisać (nie może zastosować prawa weta), w przeciwnym razie – akt prawny lub jego część „upada”.
Natomiast w sytuacji kontroli następczej sprawdzane są obowiązujące normy prawne.
Wniosek do TK mogą skierować prezydent RP, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier, posłowie (co najmniej 50), senatorowie (co najmniej 30), pierwszy prezes Sądu Najwyższego, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, prokurator generalny, prezes NIK-u oraz rzecznik praw obywatelskich.
TK rozpatruje też skargi konstytucyjne wnoszone przez obywateli. Przesłanką wniesienia skargi jest wyczerpanie innych dostępnych środków prawnych, zwłaszcza drogi sądowej, oraz dochowanie terminów przewidzianych w prawie. Ta forma kontroli należy wyłącznie do TK. Ani Sąd Najwyższy, ani sądy powszechne, ani sądy administracyjne nie mogą samodzielnie rozstrzygać tych kwestii, ale jeżeli dojdą do przekonania o niekonstytucyjności danego przepisu, mogą inicjować postępowanie przed TK, przedstawiając pytanie prawne. Takiemu trybowi kontroli podlegają tylko akty prawne już obowiązujące.
TK tworzy 15 sędziów wybieranych przez Sejm na dziewięcioletnią kadencję (nie mogą być wybrani ponownie). Sędziowie TK są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji. W okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznych i związków zawodowych ani łączyć tych funkcji z mandatem posła lub senatora.
Przepraszam za przydługie, encyklopedyczne wywody na temat TK, ale mam świadomość, że nie są to (niestety) informacje powszechnie znane, a trochę edukacji nikomu nie zaszkodzi.
Obecnie duże zainteresowanie wzbudziły oświadczenia majątkowe samorządowców i oświadczenia dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej przez ich współmałżonków. Problemu zapewne by nie było, gdyby osoba z innej opcji politycznej wybrana została na prezydenta Warszawy. Dla własnych korzyści politycznych układ rządzący gotów był poświęcić 756 samorządowców w Polsce, w tym także kilku swoich. Niekonstytucyjność zapisów ustawy o samorządzie terytorialnym i ustawy Ordynacja wyborcza do gmin, powiatów i województw samorządowych zaskarżyła grupa posłów Platformy Obywatelskiej.
Poseł Cezary Grabarczyk (PO), prezentując w Sejmie wniosek o zbadanie konstytucyjności przepisów zakładających utratę mandatów przez samorządowców, którzy spóźnili się z oświadczeniami majątkowymi, podkreślał, że TK może „naprawić” błąd Sejmu, który przyjął „niejasne, niespójne i wzajemnie sprzeczne” przepisy w tej kwestii. Zaznaczył, że występuje przed Trybunałem z poczuciem winy, bo sam głosował za przyjęciem zaskarżonych przepisów, które wyrządziły „wiele zła w systemie prawnym”, „zrobiły krzywdę samorządowcom” i „wprowadziły w błąd wyborców”.
To właśnie przekonanie, że istotą demokracji jest wola ludu, skłoniło grupę posłów do przyznania się do błędu i symbolicznego posypania głowy popiołem.
Natomiast poseł Andrzej Dera (PiS) wniósł o uznanie przepisów za zgodne z Konstytucją. Przekonywał, że wprowadzenie różnych terminów „nie jest pułapką zastawioną przez Sejm na samorządowców” i że samorządowcy jako funkcjonariusze publiczni podlegają ostrzejszym wymogom prawnym.
Faktem jest, że na złożenie kilku różnych w zasadzie dokumentów w obowiązujących przepisach prawa zakreślono kilka różnych, niekoniecznie logicznych terminów. Na przedstawienie swoich oświadczeń majątkowych samorządowcy mają 30 dni od daty ślubowania, a na przedłożenie innych dokumentów (np. oświadczeń o działalności gospodarczej małżonka) – 30 dni od daty wyboru. Logiki w tym nie ma, ale prawo obowiązuje. Obok utraty mandatu nadal obowiązują sankcje finansowe dla tych, którzy nie złożyli oświadczeń w terminie. Trzeba jednak przyznać posłowi Derze rację, że od urzędników należałoby wymagać szczególnej staranności w dokonywaniu – w końcu prostych – czynności.
Przy tej wykładni systemowej obowiązującego prawa należy jednak zapytać; czy dla walki z korupcją i dbałości o mienie publiczne ma znaczenie różnica kilku dni w zakreślonych terminach? Odpowiedź na tak postawione pytanie jest negatywna i tak też uznał TK.
Niepokojące w całym problemie oświadczeń majątkowych samorządowców było stanowisko premiera i jego ocena TK. Nie wolno pierwszemu urzędnikowi w państwie głosić pogardy dla prawa i instytucji powołanych do jego kontroli. Cel zawsze uświęca środki niezbędne do jego osiągnięcia, ale kara musi być adekwatna do winy.
Skróty od redakcji
prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich
Polski system polityczny oparty jest na konstytucyjnych podstawach ustroju nawiązujących do dorobku demokratycznych państw zachodnich. Odzwierciedlają one wartości i tradycje typowe dla krajów naszego kręgu kultury prawnej: suwerenność i niepodległość, demokrację, pluralizm polityczny i wolność obywatelską, podział władzy i godność człowieka.
W ramach obowiązującego porządku prawnego władzę sądowniczą wykonują sądy powszechne i trybunały. Trybunał Konstytucyjny (TK) pod względem ustrojowym jest tzw. sądem konstytucyjnym, organem, który ma kontrolować, czy stanowione prawo jest zgodne z Konstytucją. Głównymi aspektami jego działania jest badanie zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją, rozstrzyganie sporów kompetencyjnych pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa oraz orzekanie o zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych (np. sprawa weksli wystawianych przez liderów Samoobrony). TK posiada wyjątkową prerogatywę do uznawania o przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez prezydenta RP.
TK sprawuje dwa rodzaje kontroli aktów normatywnych: prewencyjną i następczą. W pierwszym przypadku prawo przyznaje wyłącznie prezydentowi RP uprawnienie do zwrócenia się w tym trybie do Trybunału (dotyczy to ustaw już uchwalonych przez Sejm i Senat oraz przedstawionych prezydentowi do podpisu, a także umów międzynarodowych przedstawionych mu do ratyfikacji). W takiej sytuacji TK sprawdza zgodność z Konstytucją zarówno całych tych aktów prawnych, jak i poszczególnych ich przepisów. Orzeczenie Trybunału w takim przypadku jest ostateczne – jeżeli stwierdza zgodność aktu prawnego z ustawą zasadniczą, prezydent bezwzględnie musi go podpisać (nie może zastosować prawa weta), w przeciwnym razie – akt prawny lub jego część „upada”.
Natomiast w sytuacji kontroli następczej sprawdzane są obowiązujące normy prawne.
Wniosek do TK mogą skierować prezydent RP, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier, posłowie (co najmniej 50), senatorowie (co najmniej 30), pierwszy prezes Sądu Najwyższego, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, prokurator generalny, prezes NIK-u oraz rzecznik praw obywatelskich.
TK rozpatruje też skargi konstytucyjne wnoszone przez obywateli. Przesłanką wniesienia skargi jest wyczerpanie innych dostępnych środków prawnych, zwłaszcza drogi sądowej, oraz dochowanie terminów przewidzianych w prawie. Ta forma kontroli należy wyłącznie do TK. Ani Sąd Najwyższy, ani sądy powszechne, ani sądy administracyjne nie mogą samodzielnie rozstrzygać tych kwestii, ale jeżeli dojdą do przekonania o niekonstytucyjności danego przepisu, mogą inicjować postępowanie przed TK, przedstawiając pytanie prawne. Takiemu trybowi kontroli podlegają tylko akty prawne już obowiązujące.
TK tworzy 15 sędziów wybieranych przez Sejm na dziewięcioletnią kadencję (nie mogą być wybrani ponownie). Sędziowie TK są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji. W okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznych i związków zawodowych ani łączyć tych funkcji z mandatem posła lub senatora.
Przepraszam za przydługie, encyklopedyczne wywody na temat TK, ale mam świadomość, że nie są to (niestety) informacje powszechnie znane, a trochę edukacji nikomu nie zaszkodzi.
Obecnie duże zainteresowanie wzbudziły oświadczenia majątkowe samorządowców i oświadczenia dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej przez ich współmałżonków. Problemu zapewne by nie było, gdyby osoba z innej opcji politycznej wybrana została na prezydenta Warszawy. Dla własnych korzyści politycznych układ rządzący gotów był poświęcić 756 samorządowców w Polsce, w tym także kilku swoich. Niekonstytucyjność zapisów ustawy o samorządzie terytorialnym i ustawy Ordynacja wyborcza do gmin, powiatów i województw samorządowych zaskarżyła grupa posłów Platformy Obywatelskiej.
Poseł Cezary Grabarczyk (PO), prezentując w Sejmie wniosek o zbadanie konstytucyjności przepisów zakładających utratę mandatów przez samorządowców, którzy spóźnili się z oświadczeniami majątkowymi, podkreślał, że TK może „naprawić” błąd Sejmu, który przyjął „niejasne, niespójne i wzajemnie sprzeczne” przepisy w tej kwestii. Zaznaczył, że występuje przed Trybunałem z poczuciem winy, bo sam głosował za przyjęciem zaskarżonych przepisów, które wyrządziły „wiele zła w systemie prawnym”, „zrobiły krzywdę samorządowcom” i „wprowadziły w błąd wyborców”.
To właśnie przekonanie, że istotą demokracji jest wola ludu, skłoniło grupę posłów do przyznania się do błędu i symbolicznego posypania głowy popiołem.
Natomiast poseł Andrzej Dera (PiS) wniósł o uznanie przepisów za zgodne z Konstytucją. Przekonywał, że wprowadzenie różnych terminów „nie jest pułapką zastawioną przez Sejm na samorządowców” i że samorządowcy jako funkcjonariusze publiczni podlegają ostrzejszym wymogom prawnym.
Faktem jest, że na złożenie kilku różnych w zasadzie dokumentów w obowiązujących przepisach prawa zakreślono kilka różnych, niekoniecznie logicznych terminów. Na przedstawienie swoich oświadczeń majątkowych samorządowcy mają 30 dni od daty ślubowania, a na przedłożenie innych dokumentów (np. oświadczeń o działalności gospodarczej małżonka) – 30 dni od daty wyboru. Logiki w tym nie ma, ale prawo obowiązuje. Obok utraty mandatu nadal obowiązują sankcje finansowe dla tych, którzy nie złożyli oświadczeń w terminie. Trzeba jednak przyznać posłowi Derze rację, że od urzędników należałoby wymagać szczególnej staranności w dokonywaniu – w końcu prostych – czynności.
Przy tej wykładni systemowej obowiązującego prawa należy jednak zapytać; czy dla walki z korupcją i dbałości o mienie publiczne ma znaczenie różnica kilku dni w zakreślonych terminach? Odpowiedź na tak postawione pytanie jest negatywna i tak też uznał TK.
Niepokojące w całym problemie oświadczeń majątkowych samorządowców było stanowisko premiera i jego ocena TK. Nie wolno pierwszemu urzędnikowi w państwie głosić pogardy dla prawa i instytucji powołanych do jego kontroli. Cel zawsze uświęca środki niezbędne do jego osiągnięcia, ale kara musi być adekwatna do winy.
Skróty od redakcji