Agrarny neokolonializm
Mieszkańcy Chin, Indii, Korei, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i innych szybko bogacących się krajów chcą jeść więcej i lepiej. Wielu z nich, zwłaszcza tych starszych wiekiem, dobrze jeszcze pamięta głodne lata XX w. Na przełomie ubiegłego i tego wieku naukowcy z tych krajów policzyli, iż nie wystarczy im własnej ziemi (której czasem prawie wcale nie mieli, np. w bogatych w ropę i gaz krajach Zatoki Perskiej) do wyżywienia swoich obywateli. Rządy, a czasem koncerny wysyłają emisariuszy, którzy szukają na planecie wolnej ziemi w celu wykupu lub wieczystej dzierżawy gruntów. Oto kilka przykładów: koreańskie Daewoo – dzierżawi 1,3 mln ha gruntów na Madagaskarze (połowę dostępnych) pod kukurydzę i olej palmowy; Chińczycy – 1 mln ha w Kongu pod olej palmowy, 100 tys. ha w Zimbabwe pod kukurydzę, 0,5 mln ha w Laosie pod ryż i maniok; Egipt – 840 tys. ha w Ugandzie pod kukurydzę; Kuwejt – Katar – 2,5 mln ha w Kambodży pod ryż, kauczuk i olej palmowy; saudyjskie konsorcjum Bin Laden Group – 1,6 mln ha w Indonezji pod ryż, kukurydzę, sorgo, soję i trzcinę cukrową.
A to tylko wierzchołek góry lodowej, odnotowany na początku 2009 r. Agresywny wyścig po żyzne grunty w biednych krajach określony został mianem „agrarnego neokolonializmu”. FAO – organizacja żywnościowa ONZ była bezradna, choć pod koniec pierwszej dekady XXI w. alarmowała w ...