Artysta krajobrazów marzeń
Łącząc zwyczajne przedmioty (takie jak siatka ogrodzeniowa, kawałki szkła czy muszle) z niezwykle bujną wyobraźnią, Andy Cao zaciera granice pomiędzy projektowaniem krajobrazu a sztuką. Jego ogrody są miejscem marzeń i ucieczki od rzeczywistości. Projektując, artysta nie kieruje się logiką, ale zawsze pozostawia miejsce na improwizację. Najważniejsze dla niego jest poszukiwanie piękna.
Przeżycia z dzieciństwa często wywierają ogromny wpływ na twórczość artystów. Andy Cao urodził się i dorastał w Wietnamie. Gdy miał 10 lat, jego rodzina przeniosła się z zatłoczonego Sajgonu na farmę. Tamtejsze krajobrazy (szczególnie pola ryżowe oraz stożkowate, mieniące się w słońcu stosy soli) wywarły na nim tak ogromne wrażenie, że wiele lat później odtworzył je w swoim własnym ogrodzie. W wieku trzynastu lat (1979 r.) wraz z matką i piątką rodzeństwa opuścił Wietnam. Razem z grupą emigrantów wyruszyli na łodziach przez ocean do Stanów Zjednoczonych. Dziewięciomiesięczna podróż uwieńczona została sukcesem – rodzina dotarła i osiedliła się w Houston. Tam Cao rozpoczął studia architektoniczne, aby po kilku latach przenieść się do Kalifornii i kontynuować edukację z zakresu architektury krajobrazu na uczelni Cal Poly. Sam przyznaje, że był jednym z najgorszych studentów i z trudem udało mu się ukończyć studia. Zdecydowanie bardziej interesowały go zajęcia ze sztuki na Orange Coast College. Mało obchodziły go trawniki i żywopłoty – zawsze postrzegał ogrody jako dzieła sztuki.
Trend na szkło
Gdy po ukończeniu studiów projektant przez ok. 2 lata nie mógł znaleźć zatrudnienia, postanowił zacząć od własnego podwórka. Od dawna myślał o ogrodzie, który byłby odzwierciedleniem czy też pewnego rodzaju mapą jego ojczyzny. Próbując odwzorować typowe dla wybrzeży Wietnamu stosy soli, wpadł na pomysł, aby użyć do tego celu drobinek potłuczonego szkła. Gdy koncepcja się sprawdziła, Cao zdecydował, że użyje tego materiału do wszystkich elementów ogrodu: kobaltowe szklane drobinki stały się morzem, zielone zamieniły się w pagórkowate krajobrazy, na ścianach mieniło się szkło w kolorze nieba. Projektant tak zafascynował się tym materiałem, że zanim zdążył się zorientować, miał już go w ogrodzie ok. 45 ton. Ogród stwarzał niesamowite wrażenie. W 1989 r. opisano go w „The Times”. Krótko po tym został on pokazany w telewizji oraz przedstawiono go w magazynie „House and Garden”, dzięki czemu zdobył ogromny rozgłos. Nagle szkło w ogrodach stało się modne. Cao nieświadomie rozpoczął nowy trend w architekturze krajobrazu, naśladowany przez projektantów na całym świecie. Po tym sukcesie artysta otrzymał wiele podobnych zleceń oraz grant Charles Lindenbergh Foundation na badania nad produkcją szklanych elementów do użytku w architekturze krajobrazu.
Ścieżka kariery
W 2001 r. na międzynarodowym festiwalu ogrodów Sur-Loire we Francji Cao zaprezentował swój ogród Desert Sea. Jego roślinność składała się głównie z bambusów, grunt przykryty został całkowicie szkłem z recyklingu oraz marmurowymi kuleczkami. Całość założenia artysta „owinął” ok. 13-kilometrową liną. Instalacja tworzyła coś w rodzaju sceny, na której znajdowały się elementy zainspirowane kulturami Wietnamu i Afryki. Na tym festiwalu Andy Cao poznał francuskiego projektanta Xaviera Perrota, który początkowo został jego asystentem, by z czasem stać się partnerem we wspólnej firmie Cao|Perrot Studio.
Zaraz po festiwalu nastąpił przełomowy moment w karierze projektanta: American Academy w Rzymie przyznało mu nagrodę Rome Prize Fellowship in Landscape Architecture (FAAR’02). Umożliwiła ona zarówno Cao, jak i jego asystentowi Perrotowi roczny pobyt we Włoszech. Artysta wykorzystał ten czas na odpoczynek, poszukiwanie inspiracji, obserwacje i naukę. Zwieńczeniem stypendium była instalacja Red Box w studiu projektantów oraz przed wejściem do budynku uczelni. Studio pomalowano na czerwono, a ścieżki przed wejściem pokryto szklanymi drobinkami. Koncepcja, mimo że bardzo nowoczesna, zainspirowana była sztuką, historią i stylem włoskim.
Sztuka odkrywania
Okres ten zaowocował udaną współpracą pomiędzy projektantami. Obecnie ich pracownia ma biura na dwóch końcach świata: Cao od 2006 r. zajmuje się biurem w Los Angeles, a Perrot od 2008 r. kieruje biurem w Paryżu. Obu artystów łączy podobna filozofia: projektowanie krajobrazu jest dla nich przede wszystkim sztuką. Nie przywiązują się zanadto do pierwotnej idei, zawsze pozwalają sobie na improwizację. Nie boją się eksperymentować z materiałami i formą. Większość instalacji artyści wykonują samodzielnie, gdyż, jak mówią, tylko w ten sposób można poczuć i uwydatnić wyjątkowość miejsca. W trakcie budowy często zmieniają koncepcje, dostosowując projekt do nowych potrzeb lub pomysłów. Jak mówi Cao, projektując, nie popełnia się błędów, tylko dokonuje nowych odkryć. Ponadto artysta przez rok pracował jako wizytujący profesor na Uniwersytecie Harwardzkim, gdzie słuchał i uczył się od innych: szukał inspiracji i wiedzy, które pomogłyby mu poprawić edukację w Wietnamie. Czas ten poświęcił na zdobycie pewności siebie i lepsze zrozumienie swojej intuicji.
Z głową w chmurach
Szkło od lat stanowi jeden z ulubionych materiałów Cao. Jego studio posiada własną produkcję wyrobów szklanych, zaś sam artysta co roku przeznacza miesiąc na naukę tworzenia wyrobów szklanych w Pilchuck Glass School w Seattle. Projektant nie boi się eksperymentować również z innymi tworzywami, śmiało zestawiając ze sobą z pozoru zupełnie niepasujące elementy. Doskonałym przykładem jest seria instalacji Cloud (chmura), w których artysta łączy metalową siatkę ze szklanymi kryształami. Pierwszą taką instalację studio artysty stworzyło dla domu mody Kenzo w Paryżu (2008 r.), następnie w ogrodzie prywatnym w Maliku (2009 r.). Motyw chmury powtórzył się w ogrodzie na festiwalu CornerStone Gardens w Sonomie (USA 2011 r.). W tym roku zaś kryształowa chmura pojawiła się w ogrodach Dumbarton Oaks Gardens w Waszyngtonie. Instalacja ta znajduje się na ok. 10 ha przestrzeni ogrodów zaprojektowanych w latach 20. ubiegłego stulecia przez architektkę krajobrazu Beatrix Jones Farrand. Chmura kłębi się nad taflą owalnego zbiornika wodnego na stylowym tarasie. Do metalowej instalacji skłębionej pomiędzy drzewami przymocowanych jest 10 tys. szlifowanych kryształów Swarovskiego. Kryształy mienią się w słońcu, a efekt ten dodatkowo wzmacnia lustro wody pod instalacją.
Równie spektakularne efekty zespół osiąga, używając innych materiałów, w tym elementów z tworzyw sztucznych. Przykładami są instalacje Cocoons – Kokony – (Emeryville, USA, 2003 r.) czy projekt Red Lantern (Sonoma, USA, 2011 r.). Ten ostatni został stworzony na cześć chińskich imigrantów, którzy przyczynili się do budowy kolei w Kalifornii. Pośród łąk umieszczono ogromne półprzezroczyste lampiony, a przez teren przebiegają tory kolejowe znikające w pobliskim stawie.
Nieprzewidywalny efekt
Cao nie ma preferencji odnośnie skali ani miejsca swoich projektów. Jego biuro wykonuje zlecenia od pojedynczych rzeźb po rozległe parki (680-hektarowy park w Hongkongu). Mało istotne jest dla niego to, czy będzie to tymczasowa instalacja, czy projekt na stałe. Nie przywiązuje się do żadnego ze swoich dzieł – każde nowe założenie jest jego ulubionym. Projektowanie to dla niego podróż. Sam przyznaje, że zadziwia go fakt, jak ogromny wpływ na jego styl mają wspomnienia z Wietnamu. Szczególnie ciekawe efekty osiąga, łącząc swoje doświadczenia, odmienne wpływy i inspiracje z Xavierem Perrotem. W efekcie krajobrazy są bardzo osobiste, a jednocześnie uniwersalne. Swoje realizacje nazywają „incidental placemaking” (przypadkowe tworzenie miejsc). Mimo gotowego projektu i dobrze zorganizowanej pracy, efekt końcowy często jest nieprzewidywalny.
Jak mówi Cao, inspiracje można znaleźć w promieniu kilkudziesięciu centymetrów. Jednak sens i cel tworzenia zawsze pozostaje ten sam. Mówi, że lepiej jest wiedzieć mniej, a jego misją jest tworzenie piękna. Jakże to inspirujące stwierdzenie w ustach jednego z największych wizjonerów architektury krajobrazu.
Małgorzata Okołowicz
architekt krajobrazu
SGGW w Warszawie
Katedra Architektury Krajobrazu