Choć minął już niemal miesiąc od przyjęcia przez Sejm nowej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, to jednak ostateczny jej kształt nie jest jeszcze znany. Mimo to w branży odpadowej trwają dyskusje, które wskazują na wady i zalety tej nowelizacji. Jakie szanse i zagrożenia niosą za sobą wprowadzone do ustawy przepisy i kto będzie największym beneficjentem tych zmian?

 
Violetta Sartanowicz, Edward Ziemski, Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej „Saniko”, Włocławek
Na terenie miasta Włocławek w oparciu o obecnie obowiązującą ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach powstał stabilny oraz kompleksowy system gospodarki odpadami, który w praktyce daje gminie możliwość władania odpadami. Dlatego jesteśmy przeciwnikami nowelizacji tej ustawy w kształcie, jaki jest dziś proponowany. Uzasadniona jest zmiana ustawy w zakresie ograniczenia składowania odpadów komunalnych lub wprowadzenia progów odzysku surowców wtórnych z odpadów komunalnych. Natomiast słabą stroną nowelizacji ustawy będzie to, że opłaty za odbiór odpadów komunalnych będą musiały znacznie pójść w górę. To oczywiste, że one w 100% nie wpłyną do miejskiej kasy, a co za tym idzie – nie trafią w oczekiwanej wielkości do tych zakładów, które zajmują się przetwarzaniem odpadów. To jest największe zagrożenie.
Najpierw pojawi się w tym systemie wielki bałagan, bo robimy rewolucję, która zburzy to, co jest w tej chwili. Mamy 20 lat praktyki i doświadczeń w gospodarowaniu odpadami i nagle tą ustawą chce się nam pokazać, że wszystko w dotychczasowym systemie było złe. A przecież w wielu aglomeracjach powstały dobre programy, systemy zamknięte, które teraz procentują. W zasadzie samorząd powinien mieć wybór – tam, gdzie gospodarka odpadami dobrze funkcjonuje, gmina powinna mieć możliwość pozostania przy tym systemie. W naszym odczuciu ustawa dedykowana jest głównie samorządom wiejskim, gdzie władze nie mają takich narzędzi jak duże miasta, np. straży miejskiej. Właśnie w tych małych gminach powinna być obligatoryjność wdrożenia ustawy. Natomiast w miastach, gdzie funkcjonuje sprawny system gospodarki odpadami, gdzie zainwestowano w instalacje, nowelizacja spowoduje niepotrzebne zamieszanie.
Najtrudniejszym elementem będzie stworzenie zakresu rzeczowego przetargu, bo nie wszystko da się ująć w specyfikacji. Wiele lat będziemy pracować, zanim uda nam się stworzyć dobre specyfikacje przetargowe, gdzie określony będzie optymalny zakres rzeczowy przedsięwzięcia. Stracą na tym zarówno firmy, które się tym zajmują, jak i gminy oraz mieszkańcy.
Trudno będzie również jednoznacznie ustalić, ile w danej miejscowości jest mieszkańców. Czeka nas likwidacja meldunku, tak więc przemieszczanie się mieszkańców będzie dla gmin dużym problemem. Może być, że w niektórych samorządach ceny za wywóz odpadów zostaną podniesione nawet o 200%.
Kolejny problem to windykacja tych należności. Dzisiaj firma, która ma umowy ze spółdzielniami czy indywidualnymi klientami, reaguje szybciej na zaległości w opłatach, tj. w ciągu jednego kwartału. Natomiast w przypadku „podatku śmieciowego” istnieje ryzyko, że samorząd dopiero na koniec roku przekona się, ile wpłynie tego podatku. Już w tej chwili samorząd nie jest w stanie ściągnąć w 100% zwykłego podatku od nieruchomości. Trudno więc oczekiwać, że inaczej będzie w przypadku opłat za odbiór śmieci. Mało tego – co z różnicą? Można ją, oczywiście, pokryć z gminnej kasy. Ale jeśli samorządy, który teraz postawiły na inwestycje, nie mają pieniędzy, to będą miały kłopoty finansowe.
Inna kwestia to czteroletnie przetargi. Polskie przedsiębiorstwa, działające w sektorze gospodarki odpadami, mają kłopot, żeby przewidzieć, jakie będą koszty ich działalności w ciągu czterech lat ze względu na dużą zmienność wielu czynników zewnętrznych, takich jak zmiany cen paliw, wzrost opłat środowiskowych, zmiany przepisów itp.
Jeśli chodzi o plusy, to trudno powiedzieć. Rodzi się tylko pytanie, dlaczego do tej pory, mimo że obecna ustawa ukazała się w 1996 r., w gminach wiejskich nie wszyscy mieszkańcy mają podpisane umowy na odbiór odpadów komunalnych oraz nie mają pojemników na odpady? Brak jest egzekucji obowiązujących przepisów. Obecna ustawa nie jest do końca realizowana, czy nowa zmieni podejście do tego tematu? Bo jeśli ma być podobnie, to ta cała batalia o kształt nowej ustawy i jej stworzenie jest tylko sztuką dla sztuki.
 
Marian Stani, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UM Lublina
Na tym nowym systemie najbardziej skorzystają przedsiębiorcy – wezmą udział w przetargu, nie będą windykatorami należności, gdyż to po stronie gminy będzie leżał obowiązek zgromadzenia środków na sfinansowaniecałego systemu gospodarowania odpadami.
Ale są też obawy przy wdrożeniu nowej ustawy. W wielu przypadkach mieszkańcy będą zaniżać ilość osób w danej nieruchomości, co będzie jednoznaczne z przekazywaniem do systemu mniejszych opłat. Gminom trudno będzie to skontrolować, gdyż planuje się zniesienie obowiązku meldunkowego. Z drugiej strony, nie ma żadnej sankcji w stosunku do właściciela, który nie zgłosi się do systemu. Poza tym gminy będą musiały zwiększyć zatrudnienie do obsługi całego systemu. Trzeba też stworzyć cały system analiz finansowych i odpadowych oraz windykacji należności. Bo nie oszukujmy się – wiele osób będzie uchylać się od płatności. Egzekucja na pewno będzie trudna. Ale to będzie można ocenić dopiero minimum po roku funkcjonowania nowego systemu. Może się okazać, że w Polsce będziemy mieć zewidencjonowane tylko 24 mln mieszkańców, a gmina – chcąc pozyskać środki na sfinansowanie tego systemu – będzie systematycznie podnosiła opłaty z tytułu odbierania odpadów.
Na gminy przerzucona jest cała odpowiedzialność zagospodarowania odpadów– jeśli nie osiągną one redukcji odpadów biodegradowalnych i nie uzyskają odpowiednich poziomów odzysku surowców wtórnych, będą z tego tytułu ponosiły kary. W związku z tym to znów przełoży się na mieszkańców.
Źle, że nie ma już obowiązku uzyskiwania decyzji na odbieranie odpadów przez podmioty. Samorząd w ten sposób traci możliwość weryfikacji tych firm, które będą obsługiwać sferę podmiotów gospodarczych. Samorządy będą musiały również stworzyć pewne dokumenty i systemy kontroli tych przedsiębiorców – od nich musimy egzekwować odpowiednie dokumenty i sprawozdania, które będą potem podstawą do analizy funkcjonowania tego systemu.
 
Jerzy Starypan, prezes spółki „Beskid” z Żywca
Pierwsza zaleta nowej ustawy jest taka, że gmina będzie mieć możliwość finansowania gospodarki odpadami. Poza tym każdy mieszkaniec będzie zobowiązany płacić, bez względu na ilość oddawanych śmieci. Wreszcie samorządy będą mogły zebrać wszystkie odpady i prowadzić segregację, bo ta ustawa pozwoli na działania rzeczywiste, a nie pozorowane. Niestety, dalej zostawiono przewoźnikom wolną rękę, gdyż nowe zapisy mogą być różnie interpretowane, a co za tym idzie – będą oni mogli sortować odebrane odpady po drodze, jeszcze przed przekazaniem ich do zakładu przetwarzania. Czyli ten strumień odpadów, zwłaszcza surowców, może być rozproszony.
Sadzę, że na odpady wyda się więcej pieniędzy niż zbierze się z opłat od mieszkańców. I gmina pewnie będzie dopłacać do tego systemu, tak jak to się robi np. na Słowacji czy w Czechach. Tu nie mamy powiedziane, że gmina zbierze 100% od mieszkańców i to pokryje 100% kosztów zagospodarowania odpadów. Gmina może ustalić mniejszą opłatę, a dopłacać z budżetu. I tak pewnie będzie robić. W mojej ocenie problemu z finansowaniem tego nowego systemu zatem nie będzie. Samorządy bez trudu wyegzekwują te opłaty od mieszkańców. Oczywiście, znajdzie się margines, który nie będzie ich uiszczał, tak jak nie płaci np. czynszu za lokal komunalny. Opłata śmieciowa będzie bardzo niska, ale to nie oznacza, że można ją bagatelizować. Będzie ściągana jako opłata administracyjna. Gmina daje sobie radę ze wszystkim i zarzut, że nie poradzi sobie z egzekucją albo że trzeba będzie zatrudnić więcej ludzi, aby właściwie prowadzić ten system, jest głupi. To samorządy przez 20 lat pokazały, że potrafią w tym państwie właściwie funkcjonować. Oczywiście, że wiąże się to w tej chwili z dodatkowym zatrudnieniem. Ale tak trzeba, żeby opanować problemy w gospodarce odpadami.
Obawiam się natomiast tego, że instalacje finansowane ze środków unijnych nie będą w stanie zapewnić realizacji efektu ekologicznego. Bo jest taki zapis, że każda nowo wybudowana instalacja, która spełnia ustawowe wymogi, musi być wpisana do WPGO. A to oznacza konkurencję między tymi zakładami. A jeśli instalacja wybudowana ze środków unijnych nie będzie miała zapewnionego odpowiedniego strumienia, to dotację trzeba będzie oddać. Według mnie sejmik powinien ustalić wystarczającą liczbę instalacji w danym regionie i zaznaczyć, że kolejne nie mogą powstawać. Bo to nie jest wolny rynek, to jest reglamentacja środowiska.
Kolejny błąd tej ustawy to obarczenie przewoźnika realizacją obowiązku ograniczenia organiki i uzyskania określonych poziomów odzysku surowców. A to przecież dokonuje się w instalacji. Tego w ustawie nie zapisano. Przewoźnik powinien być tylko podmiotem, który wykonuje zwykły transport. To gmina ma narzucić, w jakiej formie na jej terenie odbywać się będzie segregacja, i określić, która instalacja będzie odbierać te odpady.
Komu przypadnie największy kawałek w całym tym torcie zmian, trudno ocenić. Na pewno gmina dostanie pieniądze i władzę. Z drugiej strony, to na nią będą nakładane ewentualne kary. Teraz dopiero gminy sobie uświadomią, że mają do rozwiązania problem, że muszą realizować obowiązki. Jeśli prawo zobowiąże gminy i będą one karane, to stanowi to zaletę tej ustawy. Bo wpisanie, że ma być segregacja, bez egzekucji tego i odpowiednich sankcji, nie ma sensu. Ta ustawa zmusi gminy do zajęcia się gospodarką odpadami. Są tacy włodarze gmin, którym odpowiadał dotychczasowy system, bo po prostu nie chciało im się pracować nad właściwą gospodarką odpadami.
Trzeba będzie pewnie szukać pieniędzy na inwestycje. Pewnym sposobem na ich finansowanie będzie partnerstwo publiczno-prywatne, choć jestem sceptykiem co do tego rozwiązania.
Naprawdę źle patrzeć na Polskę tak zaśmieconą. To skandal i wstyd! A my co robimy? Chronimy konkurencję. UOKiK chroni – Polskę brudną i zaśmieconą. I ktoś mówi, że boi się monopolu gminy. Ten monopol ma być, bo gwarantuje, że w Polsce będzie czysto. Bo tylko gmina daje gwarancję, że finanse będą, że ma się to zrobić w jednostce samorządowej, oczywiście, porozumiewając się w regiony.
 
Piotr Szewczyk,dyrektor Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych „Orli Staw”
Jeśli chodzi o mocne strony tej ustawy, to pierwszy raz w historii Polski mamy do czynienia ze skupieniem decyzyjności, odpowiedzialności, ale i finansowania gospodarki odpadami w jednym, samorządowym ręku. Druga zaleta to objęcie systemem wszystkich mieszkańców.
Są jednak też słabe elementy. Przede wszystkim to strata wielu lat, które będziemy musieli teraz nadrobić. Drugim z nich z nich jest objęcie systemem tylko części strumienia odpadów (czyli odpadów zmieszanych, biodegradowalnych i pozostałości z sortowania), natomiast pominięcie odpadów zbieranych selektywnie, co może prowadzić do nieprawidłowości w systemie. Samorządom może być trudno osiągnąć poziomy odzysku, skoro nie mają wpływu na strumień zawierający najwięcej surowców wtórnych. Kolejny mankament to brak jednoczesnej zmiany ustawy o odpadach. W tej chwili mamy do czynienia tylko z łataniem prawa, natomiast nie ma kompleksowej zmiany przepisów dotyczących gospodarki odpadami.
Mimo to ustawa daje sporo szans. Przede wszystkim wreszcie mieszkańcy będą motywowani, aby postępować z odpadami tak, jak powinni, tzn. nie szkodząc środowisku, np. nie paląc śmieci w domowych piecach, a strumień odpadów będzie właściwie zagospodarowany i przetworzony. Nowe przepisy oznaczają także optymalizację kosztów funkcjonowania tego systemu. Po jednej ulicy nie będzie już jeździło jednocześnie kilka śmieciarek.
Zagrożenia widzę w braku środków na konieczne inwestycje. Na to w tej chwili samorządy nie mają funduszy. Mankamentem są nie do końca jednoznaczne zapisy prawne, które pozostawiają wiele możliwości interpretacji. To będzie z pewnością wykorzystywane – jak każda luka w prawie. Poza tym na tym etapie powinny być już gotowe projekty aktów wykonawczych do ustawy. Ich w tej chwili brak, a to one będą określały w szczegółach realizację tej nowelizacji.
Głównym beneficjentem tych zmian będą mieszkańcy. Po prostu będą żyli w czystszym otoczeniu. Natomiast patrząc z ekonomicznego punktu widzenia, na pewno skorzystają firmy z branży odpadowej, które mają ustabilizowaną pozycję na rynku, odpowiednią technologię, organizację, a także przewoźnicy, którzy wygrają przetargi. Z pewnością pojawi się też boom na instalacje, wdrażanie nowych technologii. Jest, co prawda, niedobór środków publicznych, ale to z kolei stanowi pole do popisu dla prywatnych firm i inwestorów.
 
Opracowanie: Piotr Strzyżyński, Katarzyna Terek