Z Mariuszem Klimczakiem, prezesem Zarządu Banku Ochrony Środowiska, rozmawia Urszula Wojciechowska.

Bank musi zarabiać, to oczywista sprawa, ale czy możliwe jest czerpanie zysków z działań na polu ekologii?
Ekologię trzeba rozumieć bardzo szeroko. To nie jest wyłącznie inwestowanie w obszarze ochrony środowiska, ale i znacznie szersze pojęcie, wiążące się wręcz ze stylem życia. Zyski nie dotyczą zatem tylko tych, którzy realizują inwestycje, czyli finansujących różnego typu przedsięwzięcia banków, modernizujących zakłady przedsiębiorców czy gmin wymieniających np. stare oświetlenie ulic na nowe i energooszczędne. Korzyści są znacznie szersze – dzięki proekologicznym działaniom mamy szanse żyć w zdrowszym, lepszym środowisku, co ma dziś coraz większe znaczenie. Zauważa to zresztą coraz więcej Polaków, którzy poprzez zmianę swoich przyzwyczajeń wspierają ekologiczne trendy. Jak wynika z ostatnich badań, przeprowadzonych na zlecenie BOŚ Banku, blisko trzy czwarte mieszkańców naszego kraju uważa, że ich zachowanie może mieć wpływ na środowisko. Nie dziwi więc to, że z roku na rok coraz więcej osób segreguje śmieci, używa biodegradowalnych toreb czy wybiera komunikację miejską zamiast samochodu.
BOŚ wspiera te trendy, oferując szereg produktów ułatwiających finansowanie ekologicznych inwestycji. Wśród klientów indywidualnych dużą popularnością cieszy się Słoneczny EkoKredyt. Z kolei Kredyt z Klimatem jest ciekawą propozycją dla przedsiębiorstw zainteresowanych termomodernizacją. Czy produkty te będą nadal dostępne w 2013 r.?
Słoneczny EkoKredyt jest powiązany z programem dopłat do kolektorów słonecznych, finansowanym przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W 2013 r. nadal będzie w ofercie banku. Warto przypomnieć jego podstawowy atut: jest nim możliwość uzyskania dopłaty do 45% kwoty kredytu.
Kontynuowany będzie również Kredyt z Klimatem. Z punktu widzenia klienta istotne jest dość szerokie spektrum możliwych do sfinansowania inwestycji. W przypadku Kredytu z Klimatem są to nie tylko przedsięwzięcia z zakresu termomodernizacji, ale i inne działania dotyczące efektywności energetycznej. Mam tu na myśli m.in. modernizację źródeł ciepła, w tym z uwzględnieniem odnawialnych źródeł energii, modernizację lokalnych sieci cieplnych, wymianę oświetlenia ulicznego i wykorzystanie kogeneracji.
Inwestycje te, mają szczególne znaczenie w okresie spowolnienia gospodarczego, gdy wszystkim zależy na oszczędzaniu. Spodziewamy się zainteresowania tego typu projektami również w całym 2013 r.
Czy zapisy proponowane w ustawie o odnawialnych źródłach energii będą motywacją do dokonania zmian i zreformowania oferty kredytowania inwestycji w OZE?
Przede wszystkim wciąż nie jest pewne, kiedy ustawa o OZE wejdzie w życie i czy obecne zapisy zostaną zachowane. Padają różne daty: począwszy od pierwszego kwartału 2013 r., po końcówkę przyszłego roku. My na ustawę czekamy z niecierpliwością, ponieważ jesteśmy przekonani, że stworzy ona nowy, nieznany dotychczas w Polsce rynek. Mam na myśli rynek prosumentów, czyli klientów indywidualnych, którzy będą mogli produkować energię na własny użytek i sprzedawać nadwyżki do sieci energetycznej. Patrząc na doświadczenia innych krajów, np. Niemiec czy Wielkiej Brytanii, możemy wręcz przewidywać, że czeka nas boom inwestycyjny. BOŚ będzie chciał odgrywać istotną rolę w tym obszarze.
Jak szybko może rozwinąć się rynek prosumentów?
Wszystko zależy od daty wejścia w życie ustawy. Jeżeli dojdzie do tego w drugim półroczu 2013 r., to na większa skalę inwestycji trzeba będzie poczekać do kolejnego roku. Nie zmienia to jednak faktu, że już dziś warto, a nawet trzeba budować powszechną świadomość korzyści, jakie niesie energetyka rozproszona, że warto jest zainwestować we własną słoneczną mikroelektrownię i docelowo czerpać z niej finansowe profity.
Czyli działalność BOŚ w 2013 r. w zakresie OZE będzie nieco mniejsza?
Tego nie można dziś rozstrzygnąć. Oczywiście oczekiwanie na ustawę o OZE nie ułatwia planowania biznesu. Zmieniają się wskaźniki wsparcia, chociażby dla lądowej energetyki wiatrowej. Z drugiej strony bardzo ważnym elementem jest cena czarnej energii i certyfikatów. Sytuacja jest dynamiczna. W 2012 r. spadły np. ceny czarnej energii, wystąpiła też nadpodaż zielonych certyfikatów.
W efekcie dziś realizowane są tylko te inwestycje, które były już przygotowane wcześniej i mają szansę na sfinalizowanie wg starych zasad. Natomiast nowe przedsięwzięcia trafiają do „zamrażarki”, ponieważ do końca nie wiadomo, na jakich zasadach będą funkcjonowały.
 
W zapisach projektu ustawy o OZE największe wsparcie otrzymuje fotowoltaika. Czy Bank podobnie jak w przypadku kolektorów zaproponuje podobny kredyt dla fotowoltaiki?
Jesteśmy zainteresowani rozwojem tego obszaru. Zarówno w segmencie prosumentów, czyli małych wytwórców energii elektrycznej, jak i elektrowni o mocy 1-5 MW. Oczywiście ważne jest również to, czy fotowoltaika będzie dofinansowywana, tak jak dziś kolektory słoneczne. Decyzje w tej sprawie będą podejmować NFOŚiGW i wojewódzkie fundusze. W tej chwili nie ma tego typu programów, bo nie doszło do wdrożenia ustawy.
Szacując skalę ewentualnego dofinansowania, można założyć, że nie musiałoby być ono tak duże jak w przypadku kolektorów. Jedną z zalet fotowoltaiki jest to, że posiadacz prywatnej mikroelektrowni będzie mógł produkować prąd nie tylko na własne potrzeby, ale i czerpać korzyści z jego sprzedaży do sieci.
W ustawie jest też mowa o preferencjach dla większych obiektów, o mocy do 10 MW. Dziś jednak trudno jest spekulować o tym, czy w ogóle będzie dla nich potrzebne wsparcie. Nie wiadomo bowiem, jakie wskaźniki zostaną zawarte w ustawie. Wydaje się, że gdyby zachowano te z obecnego projektu, to raczej nie powinno być dodatkowego wsparcia dla dużych instalacji fotowoltaicznych. Ceny tych instalacji i ich efektywność podlegają bowiem podobnemu procesowi, jaki nastąpił na rynku technologii wiatrowej. Wraz ze wzrostem produkcji i jednocześnie postępem technologicznym wskaźnik efektywności w stosunku do ceny ulegał poprawie. Tak samo może stać się w przypadku instalacji PV – ceny będą spadać, a efektywność rosnąć. I tak, gdy dziś mówi się o okresie zwrotu rzędu 8-10 lat, to za rok może to być już 7 lat.
Zapisany w projekcie ustawy system wsparcia dla mikroinstalacji to duże wyzwanie. Jak przygotowuje się do niego Bank?
Generalnie, jeśli mówimy o źródłach rozproszonych, o mikroźródłach i małych instalacjach, to uważam, że jest to bardzo obiecujący rynek. Bazujemy tu na doświadczeniach innych krajów, gdzie takie rozwiązania spotkały się z dużym zainteresowaniem inwestorów, mikroprzedsiębiorstw i klientów detalicznych. Warto przy tym podkreślić, że bardzo ważnym następstwem inwestycji w obszarze fotowoltaiki jest też pobudzenie rynku pracy. Zakładamy, bazując m.in. na doświadczeniach niemieckich, że już w pierwszym i drugim roku funkcjonowania ustawy w dzisiejszym kształcie powinno być stworzonych ok. 50-80 tys. nowych miejsc pracy. W jaki sposób? Inwestycje będą realizowane przez polskich przedsiębiorców, a więc jest szansa na to, że duża część urządzeń może być polskiej produkcji, powstanie też lokalny rynek usług serwisowych.
Jednak jesteśmy chyba spóźnieni w produkcji modułów fotowoltaicznych – ten przemysł jest u nas w powijakach.
Trudno powiedzieć, czy spóźnieni. Nie było odpowiednich regulacji wspierających rynek rozproszonych źródeł energii, nie było więc za bardzo sensu rozwijać mocy produkcyjnych w kraju. Niemniej są w Polsce odpowiedni producenci, choć dziś skala ich możliwości nie jest wielka. Dzieje się tak, ponieważ w kraju nie ma większego zapotrzebowania na moduły PV. Dziś jest w Polsce jedna farma o mocy 1 MW i nieliczna grupa „hobbystów” fotowoltaiki.
Uważam wszakże, że jeżeli ustawa o OZE wejdzie w życie, to stworzymy ramy do rozwoju tego typu przedsiębiorstw.
W kwestii produkcji w Polsce nie wytwarzany jedynie elementów krzemowych. Stanowią one ok. 40% kosztów budowy całego panelu. Do tego dochodzą przetworniki prądu stałego na zmienny, układy regulacji, przewody, usługi montażu, projektowanie – to jest już część inwestycji, która może być wykonana siłami polskich przedsiębiorstw. Dzięki temu mamy duże szanse na rozwój nowego sektora gospodarki w kraju i tworzenie miejsc pracy, o czym już wspominałem. Warto podkreślić, że w przypadku farm wiatrowych udział zagranicznej produkcji jest znacznie większy – generalnie ten segment rynku opiera się na imporcie – mam tu na myśli zarówno produkcję skrzydeł, jak i inne elementy konstrukcji tego typu instalacji. Gdy mówimy o farmach na morzu, wydaje się, że całość myśli technologicznej pochodzić będzie z zagranicy i udział importu okaże się jeszcze wyższy.
Wracając do elementów krzemowych – znaczna część importu pochodzi z Chin, gdzie ostatnio ceny bardzo spadły. Czy warto rozwijać nasz przemysł instalacji fotowoltaicznych, czy jednak je importować?
Warto mieć swoją produkcję. Z punktu widzenia banku to też ma bardzo duże znaczenie w kontekście oceny ryzyka finansowanych inwestycji. Istotne są gwarancje producenta, jakość dostarczanych urządzeń, wieloletni czas ich bezawaryjnej pracy, a także serwis. Dlatego cena, choć oczywiście istotna, nie jest tu kluczowym elementem. Tania instalacja może nie gwarantować odpowiedniej efektywności czy pewności, że za 5-10 lat nadal będzie pracowała tak jak na początku.
Nam zależy na współpracy z takimi producentami, którzy mogą zaoferować gwarancje na swoje wyroby na wiele lat – nawet 15 czy 20. Nabywca musi mieć pewność, że będzie czerpał korzyści z instalacji, a bank, iż finansowane przez niego projekty będą pracować bez przerw i usterek.
Czy w przypadku mikroinstalacji bank będzie wchodził we współpracę z wojewódzkimi funduszami?
Już dziś rozmawiamy z wojewódzkimi funduszami. W pierwszym okresie po wejściu w życie ustawy wsparcie będzie potrzebne. Z czasem udział dotacji i ulg może maleć – wiąże się to m.in. z efektem skali. Im większy będzie rynek, tym większa stanie się konkurencja i spadną ceny. Warto też szerzyć wiedzę na temat nowych rozwiązań, szeroko informować o korzyściach płynących z wykorzystania energii słonecznej. Im więcej będzie zaangażowanych w to partnerów, tym lepiej dla całego rynku.
Ustawa o OZE oczekiwana jest też przez innych uczestników rynku, m.in. zainteresowanych inwestycjami w biogazownie. Dotychczas tego typu przedsięwzięć nie było zbyt wiele?
Na pewno rynek ten nie rozwinął się tak jak wszyscy zakładali na początku. W Polsce jest wszakże duży potencjał w tym obszarze, szczególnie gdy mówimy o mniejszych projektach, czyli o biogazowniach o mocy do 1 MW. Uważam, że tego typu instalacje powinny się rozwijać. Ponadto wskaźniki zawarte w projekcie ustawy są zachęcające. One stworzą podstawy prawne do rozwoju tego obszaru.
Coraz więcej banków wchodzi z ofertami w obszary energetyki odnawialnej, a to też kolejne wyzwanie dla BOŚ.
Mamy wiedzę i kompetencje w tym obszarze. Warto tez podkreślić, że jako jedyni na rynku instytucji finansowych zatrudniamy kadrę wykwalifikowanych ekologów. Naturalne jest zatem to, że chcemy być bankiem pierwszego wyboru w obszarze odnawialnych źródeł energii.
 I ostatnie pytanie, czy myśli Pan o przygotowaniu oferty typowej dla samorządów?
W kontekście finansowania przedsięwzięć związanych z ochroną środowiska? Stale pracujemy nad nowymi rozwiązaniami. Więcej szczegółów na ten temat będę mógł ujawnić wiosną.
Współpraca Magdalena Lipiecka